RECENZJA

Kansas - Point Of Know Return

point_of_know_return

Dziś nieco zapomniani, ale dokładnie trzydzieści lat temu, kiedy pojawiał się na rynku album "Point Of Know Return" w świecie progrocka amerykańskiego nie mieli sobie równych. Kansas nadal imponują swym dziełem po latach, które wznowione zostało bogatsze w dodatkowe utwory koncertowe i w lepszą zremasterowaną jakość dźwięku. To obok "Leftoverture" drugi najważniejszy i najlepszy album piątki z Topeka. Wydanie tej płyty po ogromnym sukcesie poprzedniczki zaowocowało ogromnym zainteresowaniem ich twórczością, wymusiło na muzykach nagranie rzeczy co najmniej równie dobrej, a w przypadku przełomu, którego wtedy w swej karierze zaznali, o dziwo udało im się utrzymać poziom. Za najwspanialsze pieśni jakie tutaj trafiły odpowiada Kerry Livgren, mózg formacji, który początkowo nawet nie przypuszczał, że prosta ballada "Dust In The Wind" może się kolegom spodobać. Dziś wiadomo, że wybór był trafiony, a piękna piosenka stała się ich największym przebojem. Tymczasem, w świecie bardziej skomplikowanego grania, rzadziej wycinało się z płyt długogrających radiowe single i trudno było z nimi trafić do zestawień. Jest oprócz kamienia milowego Kansas też i utwór tytułowy, równie wspaniały i przebojowy, doskonałe "Paradox", po który zespół sięga chętnie po dziś dzień, czy przejrzysty i zawierający wszystkie "Kansasowe" składniki "Portrait (He Knew)". Oprócz bardziej piosenkowych są i te niełatwe, bardziej rozbudowane, co dla Kansas i progresywnego podejścia dekady lat 70tych typowe. Jednym z takich wymiataczy tej płyty jest "Hopelessly Human", kończące całość w wersji sprzed lat. Album stanowi próbę spięcia w całość poszczególnych odrębnych kompozycji, tym razem nie są one ujęte bowiem w suitę, jak na rok wcześniejszym albumie. Muzyka jednak rządzi się tymi samymi prawidłami, są i mięsiste pasaże klawiszowe, grające intensywnie i z rozmachem ale zwarte frazy gitary, zmiany nastrojów, skomplikowane rytmy, nietypowe podziały rytmiczne i bardzo mocny wtedy wokal Steve'a Walsha. Czymże jednak byłaby wspaniała ponadpokoleniowa muzyka Kansas bez charakterystycznych skrzypiec. Są więc znów przepiękne sola wygrywane wybornie przez Robbie Steinhardta. To właśnie ich brzmienie odróżnia ich od wielu amerykańskich grup tamtego okresu. Dziś wpisywani w klasykę amerykańskiego rocka tamtych lat, tak naprawdę czerpali mocniej niż z rodzimego podwórka, z ambitnych grup brytyjskich. Dlatego nie powinny dziwić podobne patenty jak u Yes, czy nawiązania do ELP, a muzyka Kansas spodoba się i tym, którzy kochają Genesis. Ponadczasowa płyta, tutaj wzbogacona jest jeszcze o wykonanie live "Sparks Of The Tempest" oraz alternatywny miks "Portrait (He Knew)", które na pewno ucieszą kolekcjonerów rarytasów. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć