RECENZJA

Mitch Winehouse - Amy. Moja córka

amy._moja_corka

Po śmierci Amy słyszałam wiele negatywnych, wręcz osądzających opinii dotyczących postawy jej ojca. Podobna fala krytycyzmu przepłynęła przez internet po wydaniu przez Mitch'a Winehouse'a książki "Amy. Moja córka":

Cyt. "Spłodził i zabił", "bojkotuję tą książkę! Tatuś chce zarobić jak nic!"

To tylko namiastka komentarzy wyłowionych z sieci. Warto jednak sięgnąć po książkę, by poznać punkt widzenia osoby Amy bliskiej, skonfrontować zasłyszane "prawdy" i dowiedzieć się choćby tego, iż cały zysk ze sprzedaży książki przekazany zostaje na rzecz fundacji Amy Winehouse.

Przyznam, iż nie śledziłam od początku życia i kariery Amy. Wysłuchałam paru piosenek, obiły mi się o uszy informacje o ekscesach . I tyle.
Dopiero płyta "Back to black" zbliżyła mnie do jej twórczości.

Przeczytałam tę książkę, gdyż chciałam Amy bliżej poznać.
Poznać kobietę, która sama pisała teksty i muzykę. Teksty oparte na swych osobistych traumach i niepowodzeniach. Wszak właśnie wtedy była najbardziej płodna twórczo...
Podziwiałam, iż ma w sobie dość siły, by wykonywać te utwory szerokiej publiczności... Jak się przekonałam po lekturze książki, a następnie po obejrzeniu filmu "Amy", wszystko miało swą cenę.

Książka napisana jest z punktu widzenia ojca. Nie jest obiektywna. I właśnie dlatego wzbudza tak skrajne emocje. Niewiele w niej o matce Amy, jej bracie i innych bliskich członkach rodziny. Autor skupia się raczej na swych emocjach.

Czytając ją starałam się zrozumieć sposób myślenia i postępowania Mitcha, jak i samej Amy. Byłam wkurzona naiwnością ojca, jego łatwowiernością i niczym niezmąconą wiarą w swoje dziecko. Irytowało mnie, iż wszyscy skupiali się na tzw. objawach (dragi, alkohol), nikt nie zadał Amy pytania, dlaczego właściwie bierzesz? Co dzieje się w Twoim sercu? Przed czym uciekasz?
Ojciec założył, iż to czego córka potrzebuje to pełne stadiony i sława...

Z drugiej strony widzę bezradnego faceta, który tak bardzo chce wierzyć swemu dziecku, iż nie dopuszcza do siebie myśli, iż może go w ogóle nie znać. Kocha tak bardzo, iż w Amy widzi dwunastoletnią beztroską dziewczynkę, której wiele rzeczy uchodzi płazem.

A sama Amy? Dojrzała, a chwilami tak bardzo naiwna i beztroska, że aż irytująca. Wrażliwa poetka nie stroniąca od wulgaryzmów. Pewna siebie, a jednak zagubiona. Niezależna, ale też ulegająca wpływom.
Była w niej masa sprzeczności, smutku i lęków, z którymi zmagała się od wczesnej młodości...
Trudno ją zrozumieć komuś, kto szczęśliwie wolny jest od tak skrajnych uczuć. Amy w moim odczuciu była totalnie zagubioną, młodą osobą, która nigdy nie chciała fortuny i kilkunastotysięcznej publiczności.
Piosenki były dla niej poezją, której nie planowała wyśpiewywać światu bez końca.

Jak można oderwać się od przeszłości, gdy po raz kolejny trzeba śpiewać o "powrocie do czerni", przeżywać te wspomnienia i związane z nimi emocje na nowo? Nie można, z lektury tej wyraźnie widać, iż w Amy występy te wzbudzały ogromny lęk.

Podczas zagłębiania się w opowieść Mitch'a targały mną różne emocje, które jednak nie pozwalały mi odłożyć książki na bok. Bezsilność, bezradność, irytacja, żal i ogromne wzruszenie towarzyszą mi do dziś gdy przeglądam filmy z jej występów. Zdecydowanie jednak polecam ją każdemu przed wygłoszeniem osądzających tyrad.

Przyznaję, iż łatwiej było mi myśleć o treści tej książki przed obejrzeniem filmu "Amy".
Po tym seansie miałam w głowie mętlik. Nie wiem gdzie jest prawda. Nie jest ważne już kto zawinił. Amy była dorosłą osobą, która kochała by żyć, żyła by kochać... Nie potrafiła jednak stawić czoła życiu. Żyła zbyt krótko, by się tego nauczyć.

author

Sandra Jędrowiak

Redaktor - Dział książek
 sandra.jedrowiak@netfan.pl

 23.07.2017  
Trwa ładowanie zdjęć