"Moje teksty są prawdziwe od samego czubka, aż po rdzeń..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Moje teksty są prawdziwe od samego czubka, aż po rdzeń...
 fot. mat. prasowe

Pae Bak – amerykański raper, producent i właściciel niezależnej wytwórni płytowej PaeBak Music Group.


Ponoć jesteś fanem futbolu amerykańskiego i drużyny Dallas Cowboys. Sądzisz, że w tym roku uda się im się zakwalifikować do playoffów? Poprzedniego sezonu raczej nie zaliczą do udanych.
Racja, jestem wielkim fanem Dallas Cowboys, ale z samej definicji kibicuje Oakland Raiders. Tu się urodziłem, a kolory srebrny oraz czarny dziś traktuje, jako własne. Z zainteresowaniem przyglądam się obu tym ekipom. A odnośnie fazy playoff powiem tylko tyle – jeśli Jason Garrett nadal będzie ich trenował nie ma na to szans.

REKLAMA
Tool News


Jaka jest Twoim zdaniem recepta na sukces tak w sporcie, jaki i biznesie muzycznym?
Najprostszą receptą jest praca, ale nie w tym klasycznym znaczeniu: „pracuj ciężko, a osiągniesz swój cel”. Liczy się sposób, w jaki ją postrzegasz. Etyka pracy - to ona jest miarą wysiłku, jaki musisz włożyć, aby uzyskać pozytywne rezultaty. I dotyczy to nie tylko sportu, czy muzyki. Ma to swoje przełożenie na całe nasze życie.


Jak wspomniałeś dorastałeś w Oakland w Kalifornii – jednym z najniebezpieczniejszych miast Ameryki. O czym myślisz, kiedy przypominasz sobie życie w tamtym miejscu?
O tym, że drugiego takiego nie odnajdziesz na świecie. To mój dom, najpiękniejsze miasto w Stanach. Mimo różnych opowieści, najróżniejszych plotek tu naprawdę da się żyć.


Będę drążył - w jaki sposób doświadczenia, które tam zdobyłeś ukształtowały Twój obecny charakter? Życie w takim otoczeniu nie może być łatwe.
Najprościej mówiąc Oakland uczyniło mnie tym, kim teraz jestem. Od najmłodszych lat uczymy się tu, jak przetrwać i nie stać się ofiarą otoczenia, o którym mówiłeś. Dla laika taki obraz może być przerażający, lecz nie wszystko bywa takim, jakim się wydaje. Jeśli spojrzysz głębiej ujrzysz wiele innych warstw. Przypomina to cebulę zanim ją obierzesz. Jej zewnętrzna powłoka odstrasza przed zjedzeniem, bywa mało zachęcająca. Ale my Amerykanie zaglądamy do samego środka. Obieramy ją i poznajemy każdą warstwę po kolei. Wówczas też uczymy się doceniać jej smak, a smaku Oakland nie da się podrobić.


Jak więc określiłbyś siebie? Twój brat Young Cali stwierdził, że jesteś jak dobrze wytrenowany pitbull. „Jeśli traktujesz go odpowiednio, nigdy nie ujrzysz agresywnej strony jego osobowości. Chyba, że sam będziesz tego chciał” – przekonuje. Zgadzasz się z jego słowami?
Mój młodszy braciszek… Coś mi się wydaje, że obaj myślicie podobnie (śmiech –przyp. red.). Cóż, moja reputacja tylko to potwierdza, a pitbull to odpowiednia alegoria. Z wiekiem nabrałem jednak rozumu i staram się postępować rozsądnie.


Dlaczego rap? Co tak wyjątkowego kryje się w tym gatunku muzycznym, że zdecydowałeś się poświęcić mu tyle czasu?
Bowiem nie ma w nim nic złego, a w obliczu wielu jego odmian i przejawów artystycznej kreatywności nie da się dziś źle rymować. W treści tekstów, które słyszysz znajdziesz doświadczenia, myśli, aspiracje i marzenia ich autorów. Również zagadnienia ważne i społeczne. Każdy ma więc własny sposób wyrażenia siebie. Ja zdecydowałem o wyborze takiej właśnie drogi.


A co powiesz o szczerości w tekstach? Wielu spośród wykonawców, z którymi miałem przyjemność rozmawiać przekonywało mnie, że jest ona sensem tej muzyki. Czy uważasz, że w swoich utworach jesteś dostatecznie szczery?
Mówią o szczerości, tak? Zasadniczo jest to prawda, ale według mnie niezbędna jest tu także równowaga pomiędzy tym, co rzeczywiste, a inwencją twórczą. W swojej muzyce staram się zbalansować obie te płaszczyzny. Moje teksty są prawdziwe od samego czubka, aż po rdzeń. Gdy zapytasz jednak, czy faktycznie jestem tym zabójcą, o którym rymuję odpowiem „naturalnie, że nie”. Nie jestem nim personalnie, ale znałem kogoś, kto dopuścił się tej zbrodni. Za pomocą tekstów opisuję jego życie, gdyż pasuje ono do przekazu, jaki chciałbym nieść. Tupac również nie zabijał, choć wspominał o tym często w swoich rymach. Był głosem tych, którzy zeszli na złą drogę. Historie takiego pokroju należy więc opowiadać, a ja czuję i wiem że mam do tego odpowiednie narzędzia. Jestem głosem własnej społeczności – morderców, dilerów, alfonsów i prostytutek, którzy mieszkają na mojej ulicy. Głosem tego, przed czym staramy się dziś chronić nasze dzieci.


W rymach pełno jest przemocy. Poruszają zagadnienia, których unikamy w swoim życiu. Pisząc teksty kontrolujesz siebie? Myślisz o tym, co należy, a czego nie powinno się mówić?
Jeśli przemoc to jedyne, co dla wielu ludzi liczy się najbardziej to nie nazwałbym ich prawdziwymi fanami tej muzyki. Bez względu na to, czy utwór jest prawdziwy, czy też nie zawsze kryje się w nim jakaś treść. Żyję w kraju, który jest nie tylko jednym z, ale wręcz najbrutalniejszym ze wszystkich, jakie znasz. Mówię więc o rzeczach, które sam widziałem, które usłyszałem, co nie znaczy oczywiście, że wspomniane doświadczenia były moim wyłącznym udziałem. Najzabawniejsze jest to, że niektórzy bardzo chętnie wychwytują przekleństwa oraz krytykują image poszczególnych artystów nie szanując przy tym ich przeszłości i kultury, z której się wywodzą. A na deser ci sami krytycy milczą słysząc teksty o dyskryminacji rasowej, nierówności społecznej oraz biedzie. Moim zdaniem służy to jedynie manipulowaniu emocjami. Sam pochodzę z Bay Area. Wychowałem się na dokonaniach raperów takich, jak E-40, a więc rymach pełnych znaczeń i sensownych konstrukcji zdaniowych. Dzięki temu stałem się wszechstronny. Mogę dziś nagrywać tak, jak Cole – rap świadomy i inteligentny. Mogę też nagrywać o kobietach wzorem Drake’a lub podobnie do Y.G. Moi fani rozumieją różnorodność. Nie obraża ich dosadny język. Zresztą, pięć na sześć utworów, które nagram wolnych jest od brzydkich słów.


Opisz zatem swoje inspiracje muzyczne. Wskaż proszę artystów, których twórczość cenisz sobie najbardziej.
Jak już powiedziałem, wychowałem się w Bay Area, będą to więc wykonawcy tacy, jak E-40, Mac Dre, Messy Merv, Yukmouth, Shady Nate i Stalin. Moje aspiracje są dość proste. Wielu bawi się w to dla poklasku, ja zaś tworzę wyłącznie dla siebie. Tylko w taki sposób pozostaję wierny temu, kim naprawdę jestem, a nie staram się za wszelką cenę nagrać coś dla radia. Naturalnie wiem i słyszę, co znajduje się na topie i nie będę kłamał, że nie zastanawiam się, jak wygląda to po tamtej stronie. Nigdy jednak nie obieram łatwej drogi. Staram się pozostać sobą. I jak sadzę idzie mi to całkiem dobrze.


Jesteś założycielem PaeBak Music Group. Co nam opowiesz na temat tego tworu?
Że to moje dziecko. Wciąż jest w powijakach, ale rośnie z każdym dniem. Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale powiem tyle – to wytwórnia, w której liczy się artysta. Jest alternatywą dla chciwości tak obecnej dziś w przemyśle płytowym. Tam przeżuwa się i wypluwa artystów niczym pestki słonecznika. W PBMG mamy inną filozofię.


Zdajesz się być dumny z bycia niezależnym artystą. Czym dla Ciebie jest ta „niezależność”? W jaki sposób Ty ją rozumiesz?
Jest tym, co oznacza. Z końcem dnia nie zastanawiasz się nad finansami, nie martwisz o sławę. Nikt nie próbuje czerpać korzyści ze znajomości z Tobą. Nie musisz się zastanawiać, czy zapłata, którą otrzymałeś zgadza się z tym, co ustaliłeś wcześniej. Wiem to od tych, którzy wybrali duże wytwórnie. Zazdroszczą nam tej wolności.


Jakie są więc Twoje plany na najbliższe miesiące? Słyszałem o Murda Boiz…
Cóż, jak na tę chwilę chciałbym wypuścić kilka singli do końca tego lata. Mam tu na myśli zwłaszcza utwory „Looking 4 PaeBak” i „Mulsanne”. To mnie wystarczająco zajmuje. No i wspomniałeś o Murda Boiz… coś mi się zdaje, że mamy tu przeciek (śmiech – przyp. red.). Skoro puszczono już farbę dodam jedynie, że wspólnie z Young Cali wróciliśmy do studia, by zrobić coś razem. Jednym z efektów tego jest „Sluggz Fly” z udziałem Jacari Caprice. To wstęp, który utoruje drogę dla tego projektu.


Przejdźmy teraz do luźniejszych pytań. Umiesz śpiewać?
O rany… Tylko pod prysznicem! (śmiech – przyp. red.). W innych okolicznościach staram się nie ujawniać tego talentu. Mój śpiew przypomina wycie wilka do księżyca.


Tańczyć?
Bracie, dawniej rozpalałem parkiet! Teraz już nie mogę. Dysk mi wypadł.


Jaki jest Twój ulubiony film?
„Życie” z Eddiem Murphy i Martinem Lawrencem. To najzabawniejszy film, jaki znam. Zaraz po nim jest „Głupi i Głupszy” z Jimem Carrey’em.


Ulubiony posiłek?
Uwielbiam owoce morza. Kraby, krewetki, homary – to bez znaczenia. Kocham je wszystkie.


Wierzysz w cuda?
Oczywiście, że wierzę. Jestem nim ja i osoba, która rozmawia teraz ze mną.


Jesteś przesądny?
W kontekście karmy, jak najbardziej. Dostajesz to, co sam dajesz. Być może nie stanie się to dziś, ani jutro, ale w końcu otrzymasz odpowiednią zapłatę.


Co sprawia Ci radość?
Życie samo w sobie. W ogóle jestem dosyć wesołym człowiekiem. Podobnie, jak moja córka BreNae. Już samo bycie dla niej ojcem to fajna zabawa.


Twój największy lęk?
Ten przed porażką. Dla mnie oznacza ona poddanie się i opuszczenie rękawic.


Często się denerwujesz?
Co Ty? Zupełnie nie. Jestem Pae Bak, zapomniałeś? (śmiech – przyp. red.)


Czy często płaczesz?
Płacz nie należy do posiadanych przeze mnie umiejętności. Wolę, gdy muzyka płacze za mnie.


Słowa, które wiesz, że powinieneś był wypowiedzieć, a których nigdy nie powiedziałeś?
Raczej za wiele ich nie ma. Jestem strasznym gadułą…


Rzeczy, które powinieneś był zrobić, a których nigdy nie zrobiłeś?
Kurczę, powinienem był skończyć college. Edukacja otwiera dziś wiele drzwi.


Czujesz się usatysfakcjonowany życiem, które wiedziesz?
Nawet bardzo, choć błędy które popełniałem nie pozawalają mi przyznać tego w pełni.


Wierzysz w reinkarnację?
Sędziowie często o to pytają. Tak zwane momenty deja vu to świetny chwyt marketingowy w kwestii reinkarnacji (śmiech – przyp. red.)


Boisz się śmierci?
Nie, każdy z nas kiedyś umrze. Nie obawiam się tego. Bardziej martwi mnie to, w jaki sposób umrę. Boję się, że się nie nażyję zanim to nastąpi. Chyba rozumiesz?


A gdybyś wiedział, że śmierć przyjdzie po Ciebie niebawem, jak brzmiałyby Twoje ostatnie słowa?
Mniej więcej tak:
List do przyjaciół i wrogów moich,
Wybaczcie mi zazdrość i chciwość,
To jak walczyłem z życiem swoim,
Traciłem często cierpliwość,
Robiłem wiele dla siebie, wiele jedynie by być,
Wy żyliście po to by umrzeć, ja zaś umarłem by żyć.

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 08.08.2018   fot. mat. prasowe

Stefflon Don i jej kolejny krok do dominacji nad muzycznym światem

Travis Scott i Post Malone wystąpią podczas gali MTV Music Awards 2018!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć