"Chciałbym wierzyć, że opowiadając o swych niedoskonałościach inspiruję innych do wyrwania się z niewoli..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 12 minut
Chciałbym wierzyć, że opowiadając o swych niedoskonałościach inspiruję innych do wyrwania się z niewoli...
 fot. mat. prasowe

Young Cali, dawniej Michael Bolden, dziś Abdullah Zakir Muhammed – amerykański raper, właściciel niezależnej wytwórni płytowej Hustlahs Muzik. Z muzyką rap związany od 1994 roku.

Oglądałeś film „Choć goni nas czas” z Jackiem Nicholsonem i Morganem Freemanem?
Tak i to całkiem niedawno. Moim ulubionym fragmentem jest moment, w którym Edward (Nicholson) spiera się z Carterem (Freeman) o znaczenie roli bliskich osób w chwilach, gdy zmagamy się z chorobą. Oświadczenie, w którym stwierdza że najchętniej umarłby w osamotnieniu jest wyrazem jego bólu i cierpienia. Ten film to ciekawa historia z bardzo dobrym przesłaniem. Wielu ludzi nie stać na to, aby spełnić swe marzenia wzorem obu bohaterów, ale to, co liczy się najbardziej w życiu to obecność ludzi, których kochamy. Którzy pozostaną z nami aż do chwili naszej śmierci. Sądzę zresztą, że jej nieprzewidywalność sprawia, iż lękamy się jej tak bardzo. Każdy wierzy jednak w starość w otoczeniu swoich dzieci oraz wnuków. To błogosławieństwo ukazane w tym obrazie. Jedni będą tęsknić, inni zrozumieją.

REKLAMA
Tool News

Jest tam również scena, w której Edward opowiada o wierzeniach starożytnych Egipcjan. Mówi: "Gdy ich dusze docierały do wrót Nieba, pilnujący je strażnicy zadawali dwa pytania - 'czy znalazłeś szczęście w życiu i czy dałeś je też innym?'". Gdybyś miał udzielić odpowiedzi na te pytania, czy brzmiałyby one twierdząco?
Mówiąc całkiem szczerze wcale nie tak trudno wyobrazić sobie ludzi, którzy wierzą, że tak jest. Jeśli chodzi o mnie jednak to nie jestem tego pewien. Kilkukrotnie w życiu czułem się szczęśliwy, lecz nie było to regułą. Jak wiesz, miałem bardzo trudne dzieciństwo. Będąc w otoczeniu przyjaciół zazdrościłem im wszystkiego, co mieli, a przede wszystkim pełnych rodzin, w których dorastali. Opisane tu realia nie są niczym nowym, ale każdy z nas odczuwa je inaczej. Żyjąc w takiej traumie, mam poczucie straconego czasu. Wypaczyło to mój obraz „szczęśliwości”. Jeśli chodzi o dawanie szczęścia innym jest to głównym celem muzyki, którą tworzę. Ona jest pomostem, który łączy radość i nadzieję z wiarą w siłę Allaha. Jeśli wgłębisz się w jej teksty to usłyszysz prawdę o tym wszystkim. Chciałbym wierzyć, że opowiadając o swych niedoskonałościach inspiruję innych do wyrwania się z niewoli, uwolnienia z więzów nienawiści do samego siebie. Wytyczenie nowej ścieżki jest możliwe. Trzeba tylko walczyć i nie tracić tej nadziei.

Kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem powiedziałeś, że nie boisz się przeszłości. Często wracasz do niej w swoich myślach?
Tak, każdego dnia. Wiem, że w taki sposób wpędzam się w uczucie smutku oraz beznadziei, ale z nieznanego mi powodu jestem wręcz uzależniony od takiego samookaleczania się. Wielokrotnie myślę również, że na drodze, którą kiedyś sam obrałem święcić mogłem donioślejsze triumfy. Taki styl rozumowania wpływa destrukcyjnie na psychikę i podejmowane decyzje. Mam wrażenie, że to rodzaj kary, którą świadomie sobie wymierzam. I nie boję się przyznawać do tego. Na problemy tej natury trzeba spojrzeć w znacznie szerszym kontekście. Alkoholizm, czy depresja to choroby umysłowe. Jeśli w porę nie doceni się ich wagi - mogą być szalenie niebezpieczne. Tak też czuję się, gdy myślę o tym, co już za mną. To naprawdę trzeba leczyć!

Zapytałem o to nie bez przyczyny. W swoim nowym utworze „Fall Back” mówisz wiele o emocjach oraz o tym, czego doświadczyłeś w życiu. Jak opisałbyś uczucia, które były z Tobą w chwili powstawania tej piosenki?
Bardzo nie chciałbym urazić kogokolwiek, ale...nagrywając tamten utwór, jak i zresztą cały album w myślach miałem tylko jedno - „pieprzcie się!”. To największy środkowy palec, jaki mógłbym komukolwiek pokazać! Jedną z rzeczy, których nie wie o mnie nikt z rodziny, bliskich oraz fanów jest to, że po złości lub też w smutku nie potrafię w pełni wykorzystać swego potencjału. Całkiem szczerze – tworzę wtedy gównianą muzykę. Żaden ze mnie też artysta, który pisałby każdego dnia. Stawiam na koncepcję i pozwalam, by pomysły same napływały do mnie. I nie silę się na kreatywność. Z takiej właśnie atmosfery zrodził się „Fall Back”.

Pozwól więc, że zacytuję: „gdzie byłeś, kiedy zasypiałem w swojej przyczepie / byłem głodny, jak cholera, obchodziło to ciebie?”. Czego dotyczyły przytoczone tu słowa?
Od czasu naszego ostatniego wywiadu doświadczyłem wielu najróżniejszych rzeczy. Były niczym sprawdzian mojej wiary, silnej woli, przyjaźni oraz test dla mojej rodziny. Kamil, bracie – kiedy mówię to poważnie to naprawdę daję ognia! Tak, jak wtedy gdy mówiłem Ci o rzeczach, których mówić nie musiałem lub o czasach, gdy siedziałem w więzieniu. A pewności nawet nie mam, czy ponownie tam nie wrócę. Mogę nie mieć wyjścia. W każdym razie, stawałem na głowie poszukując ludzi, którzy mogliby być dla mnie wsparciem. Kiedy jednak wszystko legło w gruzach nikt, absolutnie NIKT nie stanął po mojej stronie. Żaden z tych, dla których lądowałem za kratami. Wszyscy gdzieś zniknęli. Tylko moja żona wciąż walczyła, abym wyszedł wcześniej. To jej się udało, ale rana pozostała otwarta. Po tym fakcie, niemal rok nocowałem w należącej do mnie przyczepie. Często w miejscach zabronionych przez prawo. Powiem zatem tak – nikt mnie do niczego nie zmuszał. Wszystko to robiłem z własnej woli, ale do cholery, czemu zostałem potraktowany w taki właśnie sposób? Dziś wybaczam tym, których nie potrafię pozbyć się ze swego życia, ale wiem przynajmniej, kto z nich nie jest w moim narożniku.

W swoich rymach mówisz także o swej mamie oraz złości, jaką czułeś gdy rodzice rozwiedli się ze sobą. Czy zastanawiałeś się, jak wyglądałoby Twe życie gdyby ich historia potoczyła się inaczej?
Mocno wierzę, że gdyby tylko odnaleźli sposób poradzenia sobie z różnicami, moje życie potoczyłoby się ścieżką prowadzącą do zawodu pilota myśliwców wojskowych, którym chciałem zostać. Jak wiesz, zawsze interesowałem się lotnictwem. Takie było bowiem moje pierwsze prawdziwe marzenie. I kolejne, które zapomniało się ziścić. O to też mam zresztą wiele pretensji do samego siebie. Nie potrafię przestać myśleć o tym, co być mogło, ani cieszyć się teraźniejszością. Żyję więc w poczuciu niepewności. Zastanawiam: „ile ja dziś płyt sprzedałem?”. To odbiera mi przyjemność z pracy nad muzyką, o czym często przypomina moja żona.

Jako artysta chcesz zapewne, aby Twoje słowa docierały do szerokiej rzeszy odbiorców. Chciałbyś zwrócić ich uwagę na istotę tego, o czym mówisz. To zadanie nie jest jednak łatwe. Rozważając to hipotetycznie, jeśli po raz pierwszy zetknąłbym się z Twoją twórczością, co byłoby kluczem do jej właściwego poznania? Zrozumienia w pełni?
W mojej osobistej ocenie najłatwiejszym sposobem byłoby wypalenie zioła i wsłuchanie się w jej rymy. Dzięki temu mógłbyś lepiej to zinterpretować. Dla tych jednak, którzy nie sięgają po używki lub nie piją alkoholu miałbym inną radę – posłuchajcie mojej muzy w stanie emocjonalnego wrzenia. Wówczas zwraca się uwagę na szczegóły, które wcześniej gdzieś umknęły.

A co z tymi, którzy nie zdołają zrozumieć. Czy krytyka martwi Cię choć trochę?
Absolutnie nie. Jestem na nią w pełni przygotowany. Lata presji robią swoje, więc spokojnie oczekuję jej nadejścia. Powiem więcej – to krytyka sprawia, że systematycznie polepszam swój warsztat. Ale świadomy jestem faktu, że niezadowolę każdego. Wszyscy nie polubią muzyki, którą tworzę. I nie mam z tym żadnego problemu. Cenię sobię szczerość tych, dla których moja twórczość nie jest pozbawiona wad. Pytanie brzmi jednak, czy faktycznie ich ocena podyktowana jest dobrymi intencjami? Ludzie powinni słuchać, zamiast skupić się wyłącznie na jednym utworze. Zatem tak, możesz mieć obiekcje co do tej piosenki, ale czy poznałeś także cały mój katalog? Z trudem godzę się na coś takiego. Krytykować można po dogłębnej analizie. Tak brzmi moje zdanie.

Kończysz prace nad najnowszym krążkiem. Kiedy chcesz go wydać? Powiesz nam coś więcej na ten temat?
Zgadza się, prace weszły już w końcową fazę. Trochę czasu upłynęło odkąd wypuściłem swój ostatni album. Było to powodem wielu zawirowań w moim życiu. Teraz jestem pewien, że to odpowiedni moment. Chciałbym wydać płytę w sierpniu tego roku. Tak, jak wcześniej znajdziesz ją też w Internecie. Jeśli chodzi o merytorykę to poruszam tutaj wiele ważnych tematów. Jest to również pierwszy krążek, który wydam w Hustlahs Muzik – mojej własnej wytwórni płytowej. Jestem dumny z tego powodu!

Opisz nam więc plany na najbliższe miesiące? Czym zaskoczysz swoich fanów?
Chciałbym wypromować płytę za pomocą najróżniejszych portali społecznościowych. W planach mam też założenie oficjalnej witryny internetowej Hustlahs Muzik. Spędzę także więcej czasu z najbliższymi i rodziną. Moja najmłodsza córeczka – Malani - urodziła się w 2016 roku i już teraz zachowaniem przypomina tatę...Ale oprócz tego to słodziutka dziewczynka. Mając to więc na uwadze oraz inne dzieci, których jestem ojcem możesz sobie wyobrazić, co się dzieje w naszym domu! To wystarczająco mnie zajmuje. Jeśli wszystko będzie dobrze chciałbym również ruszyć w trasę koncertową. A jak pomysł nie wypali to pojadę na skateboarding. Zanim sprzedawałem narotyki na ulicy sport był moim hobby. Teraz uczę skateboardingu także swoje dzieci.

Myślę, iż się spodziewałeś, że postawię to pytanie zatem czas najwyższy, aby ono padło – co skłoniło Cię do zmiany dotychczasowego imienia i nazwiska? Michael Bolden brzmiało nienajgorzej...
Zanim Ci to powiem, chciałbym podziękować za pytania, które już zadałeś. I faktycznie, Michael to cudowne imię, które wymyśliła dla mnie mama. Ojciec dla przykładu wolał Warren albo Walter. Same takie gówna. Jakoś nie wydaję mi się, aby pasowały one do mnie. Już od lat jestem Muzułmaninem, stąd to naturalna kolej rzeczy, że nazwałem siebie zgodnie z kanonami własnej wiary. Moje imię brzmi dziś Abdullah, co oznacza „sługa Boży”. To najlepsza funkcja, jaką mógłbym pełnić względem naszego Stwórcy. Na nazwisko mam Muhammed, a oznacza to po prostu człowieka godnego pochwały. No i wiem, co powiesz – mnie to nie dotyczy, ale to Muhammed (Mahomet – przyp. red.) był ostatnim prorokiem Allaha. Moje drugie imię Zakir pochodzi od imienia wybitnego uczonego, którego bardzo cenię. Całość daje nam więc Abdullah Zakir Muhammed. I to właśnie tak nazywam się obecnie.

Bez wątpienia czasy nie sprzyjają dziś wyznawcom Allaha. Mamy „świętą wojnę”, która ogarnęła świat. Bokser Muhammad Ali powiedział kiedyś, że to media ignorując prawdziwe znaczenie islamu, czynią z Muzułmanów wrogów. Doświadczyłeś tego w swoim życiu? Czy religia stała się problemem, z którym przyszło Ci się mierzyć?
Kolejne świetne pytanie i dziękuję, że je zadałeś. Muhammad Ali miał absolutną rację. Wielokrotnie byłem dyskryminowany z powodu swojej wiary. To pytanie daje mi możliwość objaśnienia kilku kwestii, które błędnie kojarzone są z islamem. Jako Muzułmanin nie mam prawa zmuszać kogokolwiek do przyjęcia mojej wiary, gdyż dopuściłbym się wówczas „haram” - bardzo poważnego grzechu. Naturalnie dość naiwny byłbym twierdząc, że pokazywany w mediach obraz ludzi, którzy zabijają w imię Allaha nie jest zgodny z prawdą. Tyle, że nie może być to odniesieniem do każdego, kto czytuje Koran. Jihad jest dziś błędnie interpretowany, jako „świeta wojna”, co dalekie jest od prawdy. Słowo to oznacza walkę i przetrwanie. Zanim wyda się więc sądy, trzeba poszukiwać źródeł i zrozumieć ich znaczenie.

Wierzysz więc, że Bóg jest w stanie wybaczyć wszystkie nasze grzechy?
Bez dwóch zdań. To chyba największa umiejętność Allaha. Jestem pewien, że to dzięki niej wszyscy znajdziemy się w niebie. Istnieje tylko jeden grzech, którego Allah nie potrafi wybaczyć – szirk, co oznacza oddawanie czci komuś innemu niż On. Jeśli jednak szczerze poprosisz o wybaczenie, Bóg – niezależnie od tego, jak go nazywasz – przychyli się do twych próśb.

Czego zatem uczy nas poprzez swoje miłosierdzie?
Tego, że wybaczanie jest najcenniejszą z lekcji. Wierzę, że im boleśniejsze są nasze doświadczenia życiowe, tym szybciej uczymy się wybaczać innym. W ten sposób uwalniamy się od bólu i rozczarowania. Nasz wywiad jest potwierdzeniem tych słów. Doznałem wielu krzywd, a ludzie odwracali się do mnie plecami, lecz dziś życzę im pomyślności oraz wszelkiego dobrobytu. Mam również nadzieję, że ci których zawiodłem, potrafią wybaczyć mnie. Życie jest bowiem zbyt krótkie, by przeżyć je w nienawiści. Raz mądry człowiek powiedział do mnie „nie poć się nad małymi sprawami”, zaś mądra kobieta przekonywała mnie „żyj skromnie i ufaj Panu”. To słowa moich rodziców. Najukochańszych ludzi na świecie. Dziękuję im za to.

A ja dziękuję za czas, który mi poświęciłeś...
Czy mogę jeszcze coś dodać?

Proszę. Ja powiedziałem już dość.
Na zakończenie chciałbym ogromnie podziękować zarówno Tobie, jak i całej rodzinie NetFan.pl. Pragnę w tym miejscu podziękować także ludziom, którzy pomagali mi w nagraniu najnowszej płyty – Lil Peabak – mój brat i szef Peabak Muzik Group, Tankhead z Slip-n-Slide, DJ Hoodrich za produkcję. Oczywiście dziękuję Mad Lungowi z Yesyal Records, choć nasze drogi rozeszły się w ostatnim czasie. Nie byłbym w zgodzie z samym sobą, gdybym pominął jego osobę. Nadal jesteśmy kumplami, bez względu na okoliczności. Dziękuję moim fanom oraz mojej małżonce Veronice za to, że trwała przy mnie w najgorszych chwilach mojego życia. Gdyby nie ona nie znalazłbym w sobie siły, aby poradzić sobie z tym wszystkim. Jesteś moją Królową! Dziękuję też moim dzieciom: Avery – droga, którą przebyliśmy była wyboista, ale cieszę się, że to właśnie ją wybrał dla nas los. Dzięki tej próbie zbliżyliśmy się do siebie. Dziękuję i kocham Cię! Michael Jr. - synu, słowami nie opiszę tego, co czuję do Ciebie. Jestem dumny widząc, jak dorastasz każdego dnia. Kevin – jesteś moim komputerowym magikiem. Dziękuję i kocham Cię! Macellus – synku to, co przeszedłeś w swoim krótkim życiu uczyniło Twego ojca silnijeszym. Jesteś moim maleńkim szczęściem! I na koniec wspomniana Malani – moja księżniczka i mała terrorystka. Twój uśmiech rozgrzewa moje serce...Tatuś szalenie Cię kocha! Dziękuję!

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 19.05.2018   fot. mat. prasowe

Obudźcie się! Black Eyed Peas wracają z singlem "Ring the Alarm"

2Cellos wzruszyli, oczarowali i naładowali energią!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć