Mad Lung: "Muzyka jest dla mnie formą oczyszczenia..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 7 minut
Mad Lung: Muzyka jest dla mnie formą oczyszczenia...
 fot. mat. prasowe

David „Mad Lung” Langston - amerykański raper, producent muzyczny i właściciel niezależnej wytwórni płytowej YesYal Records. Jego ostatni album „Reality Check” ukazał się w sierpniu 2017 roku pod patronatem NetFan.pl.

„Reality Check” jest pierwszym od blisko pięciu lat wydawnictwem muzycznym w Twoim dorobku płytowym. Chyba miło jest wrócić po tak długim czasie, nieprawdaż?
Potwierdzam. I przyznać muszę przyjacielu, że jest to wyjątkowo fajne uczucie. Bo kiedy, jak nie teraz? Bardzo lubię, gdy przeróżne tematy schodzą się ze sobą w sposób organiczny, naturalny. I tak było w przypadku „Reality Check”. To musiało powstać w tej właśnie chwili.

REKLAMA
Judas Priest News


W jednej z naszych prywatnych rozmów przekonywałeś mnie, że wspomniany album różnił się będzie od wcześniejszych projektów Twojego autorstwa. Teraz, gdy ujrzał on światło dzienne, jak scharakteryzowałbyś jego zawartość?

Jest inny w znaczeniu tego, jak podchodziłem do jego tworzenia. Tym razem bowiem nie starałem się nagrywać utworów jedynie pod kątem słuchaczy. Na albumie znalazł się zapis moich osobistych przemyśleń na temat życia, muzyki, kultury oraz otaczającego nas świata. To mój punkt widzenia.

Termin reality check określić można, jako swoisty sygnał ostrzegawczy. Dzięki niemu dostrzegasz prawdę na temat sytuacji, w jakiej znajdujesz się aktualnie lub prawdę o łączych Cię relacjach z innymi ludźmi. Skąd zatem pomysł, by stanowił on tytuł Twojej kolejnej płyty? Jak Ty go rozumiesz?
Jest dokładnie, jak mówisz. Tak właśnie należy odbierać ten tytuł. Nazwałem krążek „Reality Check”, by przejść z poziomu umysłowego otępienia w stan pełnej świadomości. To, jak klepnięcie w tył głowy. Tym dla mnie jest ten termin. Zderzeniem z prawdą, faktami, nauką otrzymaną od życia.

Jak brzmi przesłanie Twojej nowej płyty? Trzy najważniejsze komunikaty, które kierujesz do swoich odbiorców? Zdaniem wielu artystów to właśnie ono jest największą wartością sztuki.
Pierwsze przesłanie wydrukowane zostało na tylnej okładce mojego albumu. To cytat ze słów Roda Serlinga: "ciemność nie skrywa nic, czego nie zobaczylibyśmy przy włączonym świetle". Jego treść zamieściłem, jako manifest wobec braku oryginalności w muzyce rap, jak również metaforę braku wiary w siebie, gdyż wszystkim nam zdarzają się w życiu okresy niepewności. Jeżeli zamierzamy jednak uczyć się, rozwijać, poszerzać swe horyzonty, by stać się lepszymi ludźmi musimy zmierzyć się z tą ciemnością, czymś nieznanym. Wyjść poza strefę własnego komfortu, aby uzyskać pełniejszy obraz samych siebie. Wszyscy miewamy problemy, trawią nas lęki, prześladują cienie, które są z nami przez całe życie. To pierwsze przesłanie brzmi zatem: zmierz się z własną ciemnością, gdyż nie ma w niej nic, czego nie ujrzałbyś przy zapalonym świetle. Drugie przesłanie natomiast kryje się w samej nazwie tej płyty. Reality check. Mówiliśmy o tym. To przebudzenie, przetarcie oczu, wyjście na zewnątrz i porzucenie wirtualnej skóry. A wtedy świat wokół nas stanie się bardziej wyrazisty. Trzeci zaś komunikat jest za to najprostszy - energia jest zawsze tam, gdzie skupia się nasza uwaga. Bądź optymistą i zmierzaj w kierunku marzeń. Wówczas możesz wszystko!

Opowiedz więc o oczekiwaniach związanych z premierą „Reality Check”. Jak sądzisz, co takiego musiałoby się wydarzyć, abyś czuł pełną satysfakcję z wydania tego krążka?
Moje oczekiwania związane były niemal wyłącznie z jego wypuszczeniem, co i tak samo w sobie jest już wystarczająco satysfakcjonujące. Wszystko ponad to jest dla mnie błogosławieństwem. Podobnie zresztą, jak ten wywiad, wiadomości od fanów, czy osobisty kontakt ze słuchaczami. Najsilniej satysfakcjonują mnie jednak opowieści innych ludzi, którym pomogły moje utwory lub wpłynęły w znaczący sposób na ich własne życie. To miłe, gdy o tym mówią, gdy cytują moje teksty z wcześniejszych płyt.

W Polsce mawiamy, że sukces ma często wielu ojców. To powiedzenie idealnie pasuje także do Twojej sytuacji. W pracach nad płytą wsparli Cię bowiem pozostali artyści YesYal Records – wytwórni muzycznej, którą założyłeś. Powiesz nam kilka słów na ich temat?
To prawda. Na płycie znaleźli się niemal wszyscy artyści YesYal. Większość z nich zresztą to bardzo pracowici ludzie i to nie tylko w kontekście samej muzyki. Naszym nowym „nabytkiem” jest Myles West. To utalentowany wykonawca R&B, który pojawia się w dwóch utworach - „Better Take It Easy” oraz „You Can Do Anything”. Obecnie Myles pracuje nad swoim debiutanckim singlem „Summer Love”.

W swoich piosenkach jawisz się, jako zdeterminowany i pewny siebie artysta. Nikt jednak nie wie o nas więcej niż wiemy o sobie sami. Jak Ty postrzegasz swoją osobę?
Wierzę, że taki jestem. Postrzegam siebie, jako wiecznego optymistę. Bez względu na sytuację w jakiej znajduję się w życiu staram się myśleć pozytywnie. Robię to dla moich bliskich i własnego spokoju duszy.

Jest to więc jedna strona medalu. A jak Twoim zdaniem postrzegany jesteś przez innych ludzi?
To już trudniejsze, gdyż każdy z nas ma swój punkt widzenia. Kompletnie różny od spojrzenia innego człowieka. Myślę, że postrzegany jestem tak, jak przed chwilą to opisałeś. Artysta pewny siebie i zdeterminowany w swoich działaniach. To ja.

W Twoich rymach zawarta jest pewna historia – zapis Twojego życia. Opowiadasz w nich o uczuciach i doświadczeniu, które zdobyłeś przez lata. Ale nawet najbardziej kreatywne umysły mają niekiedy dość. Czy nie obawiasz się, że pewnego dnia zwyczajnie zabraknie Ci pomysłów, które mógłbyś wykorzystać w utworach?
Muzyka jest dla mnie formą oczyszczenia. Nie boję się, że do tego dojdzie, gdyż życie to podróż, a ja czerpię pomysły ze wszystkiego co znajduje się wokół.

Co ekscytuje Cię w przenoszeniu własnych rymów na papier? Nie pytam o techniczną stronę tego procesu, myślę raczej o emocjach, jakie towarzyszą Ci podczas pisania tekstów.
Odpowiedź poniekąd zawarta jest w pytaniu. Chodzi o uwolnienie energii oraz emocji, o których wspomniałeś. O ukojenie następujące w wyniku tego. Umiejętność opisania tych uczuć za pomocą muzyki, zawierania ich w swoich rymach ma dla mnie szczególne znaczenie. To rzecz o niebywałej sile.

Co dalej? Jakie masz plany na najbliższe miesiące? Doszły mnie słuchy, że założyłeś markę odzieżową...
Zgadza się. YesYal Fits jest połączeniem kultury oraz muzyki wyrażonych poprzez modę. Polecam naszą stronę internetową www.yesyalfits.com. Sprzedaż poza granice Stanów Zjednoczonych, jak najbardziej możliwa. Co do najbliższych planów chciałbym w kreatywny sposób rozbudować markę YesYal. Wydać też więcej muzyki zarówno swojej, jak i pozostałych artystów tej wytwórni.

Bycie muzykiem wciąż sprawia Ci radość? Czy zdarzały Ci się momenty, w których najchętniej odłożyłbyś to wszystko na bok?
To kręci mnie nadal głównie z powodu osobistego zaangażowania. Tworzę muzykę dla siebie i wszystkich, którzy trzymają ze mną. Ale nie będę kłamać – myślałem o tym co najmniej kilka razy. Tyle, że jak nie trudno jest zauważyć nie zmieniło to wiele.

Zatem co liczy się dla Ciebie bardziej – świat artystycznej kreatywności, czy ten codzienny, położony na jego obrzeżach?
Najważniejsze są dla mnie rodzina i życie, które wiodę. Twórczość natomiast stanowi pochodną tych dwóch sfer.

Dziękuję za rozmowę...
A ja za szansę, jaką ponownie otrzymałem od Ciebie. Dziekuję Tobie i Czytelnikom NetFan.pl. Życzę wielu przyszłych sukcesów!

Rozmawiał: Kamil Mroziński

author

Kamil Mroziński

 21.04.2018   fot. mat. prasowe

Rawa Blues Festival – znamy pierwszych wykonawców!

10 lat Soundedit - Morcheeba

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć