Bela Komoszyńska (Sorry Boys): "Jesteśmy sentymentalni i romantyczni! Czasem tylko rozważni...."

Ten tekst przeczytasz w ok. 9 minut
Bela Komoszyńska (Sorry Boys): Jesteśmy sentymentalni i romantyczni! Czasem tylko rozważni....
 fot. Sonia Szóstak

Rozmowa z Belą Komoszyńską - wokalistką zespołu Sorry Boys

Warszawski zespół Sorry Boys, zadebiutował w 2010 r. albumem „Hard Working Classes”. Płyta spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wśród słuchaczy i recenzentów. W 2009 r., decyzją kapituły PAM London, Sorry Boys otrzymał nagrodę „Największa Nadzieja 2009” w ramach PAM London Awards. W listopadzie 2013 r ukazała się druga płyta zespołu - “Vulcano”. Płyta znalazła się również wysoko w wielu podsumowaniach najlepszych płyt 2013. Trzeci album grupy zatytułowany “Roma” ukazał się w listopadzie 2016 roku. Napisany w połowie po polsku i angielsku, emanuje charakterystycznym dla zespołu bogactwem muzycznych światów i kontekstów.

Pod koniec ubiegłego roku, ukazał się Wasz trzeci studyjny album zatytułowany „Roma”. Skąd u Was ta fascynacja Rzymem?
Ten tytuł nawiązuje do mateforycznego Rzymu, tego do którego “prowadzą wszystkie drogi”. Każdy ma swój własny, prywatny Rzym gdzie indziej i kroczy do niego innymi drogami, ale tym co nas łączy jest pragnienie, nadzieja i tęsknota za tym miejscem.

Wielu Artystów mówi, że często zaraz po premierze albumu, z rozpędu twórczego, myślą o utworach na kolejny krążek. Jak jest w Waszym przypadku?
Koncentrujemy się teraz przede wszystkim na koncertach. Okres pracy nad „Romą” był na tyle długi i intensywny, że mamy naturalną potrzebę zatrzymania, odetchnięcia innym powietrzem, żeby stworzyć coś nowego, co nie będzie prostą kontynuacją poprzedniego albumu. Oczywiście mam już nowy notes, pomysły nagrywane na dyktafon przy pianinie, ale daje sobie jeszcze chwilę, zanim zaczniemy regularną pracę nad nowymi piosenkami.

REKLAMA
Tool News

Miałem okazję obejrzeć i fotografować Was po raz pierwszy na żywo podczas koncertu w katowickim kinoteatrze Rialto. Bella, jesteś prawdziwym scenicznym wulkanem energii. Jak ty to robisz? Skąd bierzesz ten cały sceniczny „Power”?
Uwielbiam tańczyć śpiewając. Przeżywam muzykę całym ciałem, adrenalina dodaje skrzydeł. Ale przede wszystkim energetyzuje mnie publiczność. Koncert jest wymianą energii i w tej energetycznej wymianie cała nasza piątka stara się jak najwięcej oddać. Na scenie lubimy być blisko siebie, nawet jeśli scena jest duża, lubię czuć, że chłopaki są blisko, że mamy kontakt wzrokowy z Bartkiem, że mogę podejść do Maćka, że Piotr i Tomek mogą razem rozpocząć „Water”. Ta fizyczna bliskość również napędza.

Obecnie jesteście w trasie koncertowej promującej album „Roma”. Na żywo jesteście doskonali. Jednak zwróciłem uwagę, że bardzo dużą wagę przywiązujecie do spotkań z fanami po koncercie. Jakie znaczenie dla Was mają fani? Te wszystkie rozmowy, a wiem, że niektóre trwają do późnych godzin nocnych, są w jakiś sposób dla Was inspirujące? Co z nich wynosicie?
Te spotkania po koncertach często są jedyną okazją, żeby porozmawiać, dowiedzieć się, kim są nasi słuchacze, jak się czują po koncercie, dlaczego słuchają naszych płyt. To dla nas bardzo ważne. Patrząc na to z szerokiej perspektywy, myślę, że między odbiorcami, a autorami muzyki wytwarza się wyjątkowa więź, nawet jeśli nie znają się osobiście. Kiedy spędzam długie godziny, czasem tygodnie z płytą danego artysty w słuchawkach, chłonę jego dźwięki, słowa, nawiązuję z nim przecież metafizyczną więź.

Wróćmy do krążka „Roma”. Cała oprawa graficzna nawiązuje do starożytnego Rzymu. Jednak zdjęcia powstały w warszawskich Łazienkach. Dlaczego właśnie wybraliście Rzym w polskim wydaniu? Zdecydowały o tym finanse, logistyka czy jakieś inne względy?
Łazienki są niezwykłym miejscem, bardzo warszawskim, ale zawieszonym w czasie. Pewnego letniego wieczoru wybrałam się na nocne zwiedzanie królewskiej Galerii Rzeźby w Starej Oranżerii. Tam moją uwagę przykuł Apollo Belwederski. Ta rzeźba rzuciła na mnie jakiś czar, zafascynowała mnie. Niedługo potem napisałam utwór Apollo, który znalazł się na „Romie”. Wzięliśmy tego greckiego boga muzyki, sztuki, poezji i światła za patrona całej płyty, bo “Roma” w dużym stopniu jest hołdem dla sztuki samej w sobie, dla muzyki, procesu twórczego, poezji. Wracając do Starej Oranżerii - to miejsce stało się merytorycznie ważne dla płyty i dlatego chcieliśmy, żeby oprawa graficzna była z nim związana. Naszym fotografem została znakomita Sonia Szóstak, której twórczość od dawna śledziłam i wiedziałam, że wspaniale odda nastrój “Romy”.

Sorry Boys - Roma

Tak właściwie, zastanawiam się o czym jest ten utwór. „Apollo” może mieć wiele znaczeń i różnie można go odczytać.
To utwór o narzuceniu komuś niewłaściwej tożsamości i o tym, jak trudno się przed tym bronić. Bohaterem piosenki jest bóg grecki Apollo, który trafia do naszych czasów i jest mylony z amerykańską misją kosmiczną Apollo. Ludzie pytają go, kiedy wróci na księżyc. I on zapomina o swojej właściwej, boskiej naturze. Zaczyna patrzeć na księżyc i zastanawiać się, czy ktoś rzeczywiście tam na niego czeka. W końcu się tam wybiera, a jakie są tego konsekwencje, możemy się domyślić.

Na froncie okładki widnieje tytułowa Roma, zaś na jej odwrocie jej anagram „Amor”. Zestawienie tych dwóch słów chyba nie jest przypadkowe i ma dla Was jakieś ukryte znaczenie.
Ten anagram odkryłam dość późno, ale on tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że “Roma” to właściwy tytuł dla tego albumu. Rzym jest w miłości, jeśli uda się ją odnaleźć lub odnaleźć jej właściwą postać.

Przyznam się Wam szczerze, że uwielbiam utwór „Alleluia”. Często do niego wracam, nastraja mnie bardzo pozytywnie. To majstersztyk. Wiem, że inspiracją do jego powstania była "Czarodziejska Góra" Tomasza Manna. Czy ta kompozycja jest dla Was czymś w rodzaju hymnu pochwalnego? Dziękczynienia za coś?
To pochwała dla potęgi ludzkiego ducha. “Czarodziejska Góra” jest arcydziełem, czyli dziełem, po kontakcie z którym ma się poczucie, że obcowało się z boskim elementem, a które wyszło jednak spod ludzkiej ręki. Byłam spokojna i szczęśliwa dzięki tej książce. Tomek napisał wtedy świetny riff na mandolinie i zaśpiewałam do niego moje dziękczynne “Alleluia”!

„Wracam” to powrót do źródeł, także w muzyce a wszystko za sprawą gościnnego udziału Pani Apolonii Nowak. Jak doszło do współpracy pomiędzy Wami?
Głos pani Apolonii poznałam kilkanaście lat temu dzięki płycie “Zaświeć Niesiądzu” zespołu Ars Nova. Były to pieśni kurpiowskie wspaniale zaaranżowane na instrumenty dawne, a zaśpiewane przez Apolonię Nowak. Zakochałam się w jej głosie i w tych pieśniach. Podczas komponowania piosenek na “Romę” śpiew kurpiowski powrócił do mnie dawnym echem i tak powstało “Wracam”. Pani Apolonia była z koncertem w Warszawie, pojechaliśmy tam, opowiedzieliśmy pani Apolonii całą historię i zostawiliśmy płytę z wersją demo “Wracam” i zaproszeniem do zaśpiewania w nim. Po kilku dniach odezwał się w słuchawce głos pani Apolonii: “Fajny ten utwór. Mogę zaśpiewać!”. Fruwałam z radości!

Wykorzystanie elementów ludowych w utworach współczesnych mimo wszystko nadal jest dość ekstrawaganckie. Pamiętam płytę, Grzegorza Ciechowskiego, która zrewolucjonizowała podejście do mieszania tak różnych gatunków muzycznych. Skąd ten pomysł, by połączyć Waszą muzykę ze śpiewem kurpiowskim?
Nie jest to celowy zabieg formalny. Chciałam napisać nową pieśń kurpiowską, dla samej siebie, mimo że nie potrafię śpiewać po kurpiowsku. Ale wyobrażałam sobie, że śpiewam z całym chórem kurpiowskich kobiet, z panią Apolonią. Wyobrażałam sobie, że idę przez kurpiowską puszczę, silna, niezależna.



„Wracam” to chyba też tęsknota za rodzinnym domem, za miejscem do którego zawsze chętnie się wraca. Jaką rolę w Waszym życiu odgrywa rodzina?
Myślę, że wszyscy jesteśmy rodzinni, choć nasz tryb życia, w pewnym sensie wędrowny, nie sprzyja częstym wizytom w rodzinnych domach. Nasze rodziny bardzo nas wspierają, kibicują, są, to bardzo ważne.

Mówiąc o powrotach i poszukiwaniu dróg, zapytam wprost, czy jesteście sentymentalni?
Sentymentalni i romantyczni! Czasem tylko rozważni.

„Lord” to kompozycja z elementami muzyki gospel, która mimo wszystko w Polsce nie jest zbyt popularna, mimo, że mamy sporo świetnych wokalistów tego gatunku np. Gabi Gąsior & Holy Noiz. Czy to jednorazowa przygoda z gospel w Waszym wydaniu, czy tez zamierzacie „pociągnąć” temat w przyszłości? “Lord” został zainspirowany tradycyjną pieśnią gospel “I’m Gonna Wait On The Lord”, którą po raz pierwszy usłyszałam w wykonaniu naszego zaprzyjaźnionego Soul Connection Gospel Group. Przygotowywaliśmy koncert specjalny na otwarcie festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Wykonywaliśmy piosenki z płyty “Vulcano” z towarzyszeniem chóru gospel. Poprosiłam Beatę Stasiak, dyrygentkę Soul Connection, aby wykonali coś a’capella ze swojego żelaznego repertuaru. I to “I’m Gonna Wait…” tak głęboko zapadło mi w serce, że dopisałam dalszą część tej pieśni. Tak powstał “Lord”. A Soul Connection Gospel Group koncertuje z nami i przy “Romie”.

„Miasto Chopina” to utwór pełen przeróżnych wyszukanych dźwięków. Jest nawiązaniem do epoki romantyzmu. Czym urzekł Was Chopin?
Podczas pisania utworów na “Romę” w naszym domu pojawiło się pianino, które odegrało ważną rolę na płycie. Partię pianina w “Mieście Chopina” nagrałam właśnie na nim, w domu. Wraz z pojawieniem się pianina, odkryłam na nowo Chopina, miłością już dojrzałą, z nowym zrozumieniem jego geniuszu, muzyki, postaci. Duch Chopina był na różne sposoby obecny przez okres pracy nad “Romą”. A te “wyszukane dźwięki” w “Mieście Chopina” to głównie zasługa naszego producenta, Marka Dziedzica.

Na swoim koncie macie już trzy albumy. Co przez te kilka lat zmieniło się w Waszym pojmowaniu muzyki? O jakie doświadczenia jesteście bogatsi?
Nasz pierwszy album wyprodukowaliśmy sami, dwa kolejne z Markiem, od którego wiele się nauczyliśmy. Uczymy się cały czas od siebie nawzajem, od nowych instrumentów, które pojawiają się w naszych rękach. Nie czuję, żeby w naszym pojmowaniu muzyki wiele się zmieniło przez ten czas. Niezmiennie jest nieodgadnioną, cudowną materią, która daje nieskończone możliwości i szczęście.



Na koniec: Czy po tych kilku miesiącach od premiery płyty, możecie powiedzieć, że udało Wam się „zdobyć” Rzym?
Droga może być przecież celem samym w sobie! Do Rzymu ciągle zmierzamy.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Sebastian Płatek

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 07.04.2017   fot. Sonia Szóstak

Premiera debiutanckiej płyty Jakuba Herforta już dziś!

The Kelly Family w Polsce! Rusza sprzedaż biletów!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć