"Szczęście to poczucie spełnienia, harmonii, dobrej relacji z otaczającą nas rzeczywistością..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 13 minut
Szczęście to poczucie spełnienia, harmonii, dobrej relacji z otaczającą nas rzeczywistością...
 fot. Bartosz Nowicki Fotografia Koncertowa

Rozmowa z Maciejem Balcarem w związku z premierą nowego albumu zatytułowanego „Znaki”

3 lutego ukazał się Twój nowy album zatytułowany „Znaki”. Wierzysz w symbolikę i przekaz znaków?
Przede wszystkim wierzę w swoje "Znaki". Wiem, że to świetna i bardzo dojrzała płyta. Nagrałem już kilka albumów i jeszcze z żadnego nie byłem aż tak dumny. Choć "Ruletka" to też niezła płyta, w "Znakach" udało mi się stworzyć coś na kształt płyty koncepcyjnej, tematem przewodnim są znaki wszelakie, na ziemi i na niebie, te namacalne i fizyczne, łatwe do odczytania, jak i te eteryczne, ukryte w gąszczu zagadek. Również te, które wysyłają nam inni. Czasami nie potrafimy ich odczytać, innym razem interpretujemy je bezbłędnie. Wierzę w symbolikę, wierzę w przekaz znaków. Myślę, że czasami wręcz trudno w nie wierzyć. Cisza przed burzą to też znak, każdy kapitan o tym wie.

REKLAMA
Tool News

Pierwszym singlem, który promował krążek był utwór „O Maku”. Do utworu powstał nowatorski teledysk, zrealizowany w technologii 360 stopni. Skąd wziął się pomysł, by właśnie w ten sposób obrazem wyrazić przekaz utworu? Efekt końcowy jest znakomity. Szczególnie urzekła mnie świeżość pomysłu będąca połączeniem animacji z nowinkami technicznymi. Myślisz, że to tylko kwestia czasu, kiedy interaktywne teledyski odeślą tradycyjne klipy do lamusa?
Pomysł na ten teledysk wyszedł od naszych zaprzyjaźnionych filmowców, Kamila Słabonia i Tomka Kozika z grupy BIZY. Poprzednie trzy teledyski do utworów z Ruletki to również ich dzieła. Początkowo nastawiony byłem dość sceptycznie, choć staram się nigdy nie negować rzeczy o których mam mgliste pojęcie. Moi synowie wytłumaczyli mi, na czym to polega i powoli zacząłem rozumieć, o co w tym chodzi. Finalnie udało się stworzyć bardzo ciekawą wirtualną animację, a sam fakt istnienia dwóch równoległych teledysków do jednej piosenki jest zdecydowanie wartością dodaną. Myślę, że niedługo technologia zaprowadzi nas znacznie dalej, aż strach pomyśleć dokąd, patrząc na tempo rozwoju. Bardzo polubiłem ten klip, według mnie świetnie oddaje przekaz tekstu.



Pozostańmy jeszcze przez moment przy utworze „O maku”. W utworze wykorzystałeś wiersz Czesława Miłosza „Przypowieść o maku”. Czym urzekł Cię ten tekst, że zdecydowałeś się go zaśpiewać?
Z tym konkretnym wierszem naszego noblisty zderzyłem się już pod koniec szkoły podstawowej, mocno zapadł mi w pamięć i czułem że ten przekaz, punkt widzenia świata jest mi bardzo bliski. Od dawna potrafiłem go wyrecytować. Obecnie, jako człowiek z pewnym doświadczeniem życiowym postrzegam filozofię zawartą w wierszu bardzo podobnie, nadal jest dla mnie bardzo ciekawa i wręcz terapeutyczna. Zrobienie muzyki do tego tekstu było tylko kwestią czasu.

Jeszcze przed premierą „Znaków”, w sieci pojawił się drugi singiel „Pokochaj”. Stylistycznie, kompozycja zbliżona do utworów znanych z Krainy Łagodności, do której tekst napisał Michał Zabłocki. Kompozycja zamyka płytę, ale pokazuje Twoją liryczną i niezwykle nostalgiczną stronę. Starasz się, by każdy Twój dzień nie mijał bez miłosnych scen?
Utwór "Pokochaj" zamyka płytę nasyconą filozofią i często niezbyt optymistycznymi przemyśleniami. Jest pewnego rodzaju ukojeniem, bo w gruncie rzeczy miłość w istocie jest świetnym panaceum na wszystko co nas dręczy. To takie najprostsze ze wszystkich lekarstw. Szkoda ze tak rzadko po nie sięgamy.

Właśnie słuchając utworu „Pokochaj”, nasunęła mi się taka myśl, że o miłości ogólnie mówi się dużo, pisze, śpiewa, wyraża ją obrazem, jednak mimo to dla wielu ludzi już samo mówienie o miłości jest czymś w rodzaju okazania słabości. Jak myślisz, skąd się bierze takie myślenie ludzi, na temat uczucia, które powinno stanowić sens naszego codziennego życia?
Problemem jest błędne pojmowanie miłości. Miłość to potężna siła w nas samych, a nie jakaś wzajemna relacja, która raz jest a raz jej nie ma. Owszem, łączymy się w pary, spędzamy razem resztę życia, lub nie, ale to nie druga osoba świadczy o naszej miłości. Nie można kochać czystą miłością swojego partnera, a w pracy znęcać się nad podwładnymi. Nigdy nikogo nie kochałeś, jeżeli mówisz "już Cię nie kocham". Tak Ci się tylko zdawało. Nie da się miłości włączać i wyłączać, jak żarówki. Mylimy miłość z zauroczeniem. Miłość nie jest niczym uwarunkowana, nie zależy od tego, czy kogoś mamy, czy nie - jest czystą energią, czymś niezależnym od wszechrzeczy, częścią nas. I musimy zacząć od siebie, aby móc się dzielić z innymi. A bardzo często twierdzimy że kochamy, sami siebie nie szanując. Nie o taką miłość mi chodzi.



Twoim najnowszym singlem jest utwór „Traf” . Bardzo mocne otwarcie płyty, które praktycznie kładzie na łopatki. Utwór zmusza do refleksji. Cytując fragment: „Czy coś od nas zależy, czy tylko przypadek i traf dzielą i rządzą, stoisz przy sterze i tak nie ustrzeżesz się raf...” chciałbym Cię zapytać o Twój stosunek do wiary. Jak myślisz, czy ktoś z góry ułożył dla każdego z nas jakiś plan czy to tylko przypadek lub traf?
Jest taki piękny film Kieślowskiego pt. "Przypadek". Od dawna jestem pod jego urokiem, to dzięki niemu wywiązała się rozmowa z Wojtkiem Byrskim, który parę dni później przysłał mi tekst do utworu Traf. I nawet jeśli nad wszystkim czuwa opatrzność, to przecież fascynująca jest świadomość że nasze życie, w zależności od różnych konfiguracji, mogłoby się toczyć na tak wiele sposobów. Osobiście uważam że mamy wolną wolę, dokonujemy wyborów bardziej lub mniej świadomie, ale te wybory mają swoje konsekwencje i dokądś nas prowadzą. I nie wierzę że kwestia wygranej w totolotka to sprawa boska i że to Bóg decyduje że w przyszłym tygodniu wygra Kowalski, Iksiński lub Nowak. Jezus, jak czytamy w piśmie, brzydził się hazardem. Czyli traf istnieje. Ale czy wyłącznie?



To, że nie boisz się ciężkiej pracy udowadniałeś w przeszłości już wielokrotnie. Wyruszasz w trasę koncertową, 16 koncertów dzień po dniu. Mnóstwo przebytych kilometrów, totalne szaleństwo. Czy do takiego wyzwania w jakiś szczególny sposób przygotowywałeś się przede wszystkim fizycznie? Bo na dużą liczbę godzin snu chyba nie będziesz miał co liczyć?
Przy szesnastodniowej trasie jest wskazana względna przytomność umysłu i ogólnie higieniczny tryb życia. Dodatkowo, moi przyjaciele z FitLine dbają o odpowiednią suplementację, żebym miał z czego brać energię. Kiedyś ta firma postawiła mnie na nogi, kiedy wszyscy tradycyjni lekarze spasowali w walce z moim ZZSK. Oczywiście, taka trasa to spory wyczyn, ale z drugiej strony nie wchodzimy na Mont Everest, tylko jedziemy grać koncerty, z noclegami w hotelach, a nie zimą pod namioty (śmiech przyp.red). Szykują się takie momenty trasy, gdzie noce będą krótkie i trzeba będzie szybko przenosić się gdzieś dalej, ale i zdarzy nam się pospać do południa. Także luz. To nasza szósta trasa, jesteśmy w tym nieźli.

Zatrzymajmy się jeszcze przez moment, przy tym Twoim maratonie koncertowym. To z pewnością będzie spore obciążenie dla Twoich strun głosowych. Masz jakiś trik, by utrzymać głos w świetnej formie?
Technika, technika i jeszcze raz technika. Do tego zero alkoholu podczas śpiewania, to dobre na krótką metę, ale nie podczas maratonu. Na trzeźwo czujesz kiedy przeciągasz strunę, po wypiciu śpiewasz jak heros, tylko rano nie umiesz nic wydukać. Tą wiedzę już przerobiłem dawno temu.

Czy poza tymi skumulowanymi koncertami, w późniejszym terminie planujecie jakieś pojedyncze występy?
Raczej nie, choć wszystko się może zdarzyć. To zależy nie tylko od moich terminów, ale i pozostałych muzyków. Piotrek Wojtanowski koncertuje z Renatą Przemyk, Maciek Mąka z Agnieszką Chylińską, Krzysiek Krupa z Anią Wyszkoni, a Janek Gałach... z kim on nie gra? Owszem, zdarzają nam się pojedyncze koncerty w ciągu roku, ale to zwykle wiąże się z niebywałym zbiegiem okoliczności.

Od Twojej poprzedniej płyty „Ruletka” minęły dwa lata. W jednym z wywiadów zapowiedziałeś, że mniej więcej w takich dwu letnich odstępach będziesz starał się powracać z nowym materiałem. Jak według Ciebie zmieniłeś się przez te 2 lata?
Nowy dwuletni system pracy spowodował ze praktycznie cały czas cos tworzę. Nie dlatego ze muszę, ale z czystej radości, bo jest po co. Z jednej strony to trochę niehigieniczne, w ogóle nie odpoczywać, ale z drugiej "praktyka czyni mistrza" i ja też czuje, ze nie pracuje już po omacku, ale bardziej świadomie. Wiem dokąd zmierzam, wiem co chce osiągnąć i jak do tego doprowadzić. To niezwykle uczucie. Zmieniłem się diametralnie.

Większość osób kojarzy Cię głównie z występów z zespołem Dżem. Czy z kolegami z zespołu pracujecie nad nowym materiałem? Z tego co wiem, to przygotowujecie się do trasy po Polsce, gdzie zagracie duże halowe koncerty.
W przypadku Dżemu nowy materiał to rzecz przydatna, ale nie obowiązkowa. Mając na koncie tyle wspaniałych płyt, ze można by nimi obdzielić kilka zespołów, Dżem nie musi już niczego udowadniać. Ujmijmy to tak: Przyjdzie czas, będzie płyta.

W roku ubiegłym, z zespołem Dżem wystąpiłeś podczas festiwalu Rawa Blues. Rawa stanowi część historii zespołu. Dżem powrócił po wielu latach nieobecności. Dla Ciebie był to kolejny koncert, czy może towarzyszyła Ci trema, że kolejny raz w jakimś tam stopniu musisz się mierzyć z legendą?
Zeszłoroczna Rawa to kolejny istotny koncert dla Dżemu, ale na pewno nie jakiś wyjątkowo szczególny. Być może koledzy z zespołu potraktowali to sentymentalnie, to możliwe, w końcu to tam Dżem przez tyle lat święcił triumfy i udowadniał że nie ma sobie równych. Jeśli chodzi o mnie, pamiętam jak graliśmy w Spodku 30 urodziny Dżemu, czterogodzinny koncert w trzech odsłonach: akustycznej, symfonicznej elektrycznej. Z widownią nabitą po sufit i całością rejestrowaną na potrzeby wydawnictwa DVD. Tak, wtedy czułem tremę.

Nawiązując do utworu „Do Ludzi”, jaka jest Twoja definicja szczęścia?
Szczęście jest silnie związane z miłością. Właściwie z niej wynika. Szczęście to poczucie spełnienia, harmonii, dobrej relacji z otaczającą nas rzeczywistością. To pogoda ducha. A ludzie to wyczuwają i stąd pojęcie szczęścia do ludzi. Chyba mam szczęście do ludzi.

Jesteś przesądny? Ile jest w Tobie „Wiarusa” ? (śmiech przyp. red)
Nie jestem i uwielbiam czarne kotki. Nie rozumiem jak można je obarczać winą za nasze nieszczęścia. Dopóki chwytamy się za guzik, śmiejąc się serdecznie, jest to dopuszczalne, ale już wiara w pechową trzynastkę to dla mnie przesada. Choć z drugiej strony ujmijmy to tak jak w refrenie: w co uwierzysz, tak będziesz miał. Jeżeli uwierzysz w swoją wytrwałość, będziesz wytrwały, wierz w nieszczęście, a będziesz nieszczęśliwy. Niezwykle dużo zależy od tego, jak postrzegamy rzeczywistość.

„Pamiętaj tylko cudowne chwile” to fragment utworu „Pamiętaj”. Niezwykle budujący refren, świetna kompozycja idealna na początek dnia. Ten numer miał być czymś w rodzaju „Poradnika Pozytywnego Myślenia” według Maćka Balcara?
Tekst Krzysztofa Feusette'a od dawna był moim faworytem na kolejną płytę, ale miałem z nim pewien problem. Nasz wspólny znajomy, kompozytor i aranżer Hadrian Filip Tabęcki, zdążył już w latach 90-tych zrobić do tego muzykę, która, co tu dużo mówić, jest świetna. Utwór został zaprezentowany na PPA we Wrocławiu i miał duże szanse na zdobycie tytułu premiery przeglądu. W końcu zwyciężył inny utwór, także autorstwa duetu Feusette-Tabęcki, pt. "Sobie Inna". "Pamiętaj" to tekst który absolutnie trafnie opisuje fazę rozstania między ludźmi, z tej pozytywnej, a jakże, strony. Uwielbiam ten tekst, muzyka jednak była, choć piękna, to na tyle "aktorska", ze po kilku żmudnych próbach przearanżowania kompozycji Hadriana na potrzeby solowego Balcara, postanowiłem odłożyć to na kilka lat i napisać ją całkiem od nowa, oczywiście za zgodą autorów pierwowzoru. Chyba już nigdy się nie podejmę takiego wyzwania. Pisanie nowej muzyki do znanego sobie utworu, w dodatku lubianego, to koszmar.

Utwór „Znaki”, to kwintesencja albumu. Na mnie największe wrażenie robi solówka na perkusji. Już się nie mogę doczekać, by usłyszeć to na żywo (śmiech przyp. Red) Pomysł na tą wstawkę zrodził się wcześniej czy dopiero podczas pracy w studio nad tym utworem?
Od początku nagrań planowałem w tym utworze solówkę Krzysia. Pracując nad demówką, na długo przed nagraniami, wrzuciłem w to miejsce i zaloopowałem krótki fragment przebitki na bębnach. Zapętlona, nie brzmiała jak solo, ale poprzez arytmiczną zagrywkę, sprowokowała mnie do kilkukrotnego przesłuchania tego fragmentu. Chwilę wcześniej ostatnie słowo jakie pojawia się w tekście, to "cios". Powiększyłem loopa do 16-tu taktów i już wiedziałem, że to świetne miejsce na solo bębnów.



Do udziału w nagraniach zaprosiłeś wybitnych muzyków. Niektórych znamy już z Twoich poprzednich płyt. W kilku słowach, jak wspominasz Waszą pracę w studio nad tym albumem? To była burza mózgów czy bardziej działanie według nakreślonego przez Ciebie planu?
Moi koledzy z zespołu to naprawdę zdolni i twórczy muzycy, którzy są czołówką w tym kraju, mówię to bez cienia wątpliwości. Studio nie jest jednak po to żeby w nim dumać, tylko działać. W swoim studio zaczynam prace nad materiałem zazwyczaj od wersji demo, które wysyłam do chłopaków, a Piotrek Wojtanowski, w zależności od potrzeb, czasami je doaranżowuje. Pracujemy nad formą, szukamy optymalnych rozwiązań. Potem każdy z nas przygotowuje swoje partie pod konkretny aranż. Kiedy wchodzimy do studio, najczęściej tylko partie solówek są dla mnie niewiadomą. Choć oczywiście zdarzają się jakieś drobne korekty już na miejscu, w studio.

Na koniec trochę zostawmy muzykę na boku i porozmawiajmy o Twojej drugiej pasji jaką jest aktorstwo. Od 2000 roku wcielasz się w postać Jezusa w musicalu „Jesus Christ Superstar”. W czym według Ciebie tkwi fenomen tej sztuki że od tylu lat nie schodzi z afisza?
Jesus to po pierwsze uniwersalny i globalny temat. Nawet ludzie innych wyznań i niewierzący na całym świecie wiedzą, o kim jest ta historia. Po drugie genialnie skomponowana muzyka i napisane libretto, przez dwóch, niezwykle zdolnych, ale i młodziutkich i pełnych pasji, twórców: Tima Rice'a i Andrew Loyd Webbera. Po trzecie film, który powstał niedługo po pierwszym sukcesie musicalu, z udziałem Teda Neeleya, w roli Jesusa to absolutna petarda. Obejrzałem go chyba z milion razy, dwa razy tyle wysłuchałem soundtracku i pisząc te słowa, kolejny raz klikam play na odtwarzaczu, bo wlaśnie sobie uświadomiłem że od tygodnia tego nie słuchałem. Ci, którzy załapali się na magię tego filmu, na pewno potwierdzą moje słowa. Stąd ten fenomen, Jesus Christ Superstar, moim zdaniem, nie ma słabych punktów. Tylko tyle i aż tyle.

W najbliższym czasie, wiążesz jakieś swoje plany związane z aktorstwem?
Mam nadzieję, że coś ciekawego mnie spotka. Nie mam konkretnych planów, ale z przyjemnością wezmę udział w jakiejś interesującej inscenizacji.

Dziękuję za poświęcony czas w tym intensywnym okresie promocyjnym. Dziękuję za rozmowę oraz przede wszystkim za doskonałą płytę.

Rozmawiał Sebastian Płatek

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 08.02.2017   fot. Bartosz Nowicki Fotografia Koncertowa

Arturo Sandoval Sextet w Krakowie już 17 lutego!

Raper Lukasyno w klipie promującym film "Wyklęty"

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć