The Cookies: "Nasza muzyka jest smaczna i nie tuczy. Chcielibyśmy żeby tak było też z ciastkami..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 13 minut
The Cookies: Nasza muzyka jest smaczna i nie tuczy. Chcielibyśmy żeby tak było też z ciastkami...
 fot. mat. prasowe

Rozmowa z zespołem The Cookies w związku z premierą debiutanckiego albumu zatytułowanego „Push Rewind”.

23 października ukazał się Wasz debiutancki album zatytułowany „Push Rewind”. Długo kazaliście czekać na swój debiut fonograficzny. Początkowo album miał się ukazać w ubiegłym roku, skąd takie opóźnienie?
Nie wiemy, czy to jest „długo”. Według nas to i tak sprawnie to poszło (śmiech przyp.red). Niektórzy muzycy potrafią pracować nad płytą przez dekadę. Staramy się celebrować to wydarzenie. Cieszyć się, że nam się udało, że poszło po naszej myśli. Nie zastanawiamy się nad tym, ile miesięcy to trwało. Wiemy, że zajęło nam tyle, ile miało. Robiliśmy od początku wszystko sprawnie, ale z głową, bez niepotrzebnego pośpiechu. Dlatego nie ma niczego w tym procesie czego byśmy żałowali.

Jeśli chodzi o muzyczny aspekt tworzenia płyty - byliśmy bardzo sprawni. Cała płyta była gotowa (nagrana, zmiksowana i zmasterowana) już jakiś czas temu. Najwięcej zajęło nam potem ustalanie spraw pozamuzycznych - rozmowy z wydawcami, prawnikami, zamykanie umów, planu wydawniczego. To właśnie te rzeczy potrafią się przeciągać w czasie, a my muzycy nie mamy na to wpływu. Jeśli na coś pracuje wspólnie kilkanaście osób, musi to zajmować trochę więcej czasu. Jeśli tylko od naszej piątki zależałoby wydawanie płyt - wypuszczalibyśmy je co 2 miesiące (śmiech przyp. red). W związku z tym, że lubimy słuchać mądrzejszych i bardziej doświadczonych od nas osób - wspólnie z wydawcą ustaliliśmy najlepszy dla nas termin na premierę. No i oto jesteśmy z płytą.

REKLAMA
Tool News

Od 2012 roku, ujawnialiście kolejne utwory, które w większości ostatecznie znalazły się na płycie „Push Rewind”. Pomiędzy premierą teledysku do utworu „Fool” , a klipem do „Kill” upłynął rok czasu. Celowo dawkowaliście napięcie, czy był to celowy zabieg?
Lubimy być spontaniczni, ale generalnie u nas nic nie dzieje się przypadkiem. Wypuszczając „Foola” dopiero zaczynaliśmy pracować nad resztą materiału. To był jedyny utwór, którym w tamtym czasie chcieliśmy się pochwalić i pokazać światu, że „jesteśmy”. Dzięki temu, że wyszedł on wcześnie, mogliśmy zacząć rozmawiać z zainteresowanymi organizatorami i koncertować. Taki był nasz cel. Dzięki temu, że mogliśmy grać ze sobą koncerty i sprawdzać od razu nasze nowe utwory na żywo, mogliśmy się zgrywać, dopracowywać aranże i piosenki, a czasami je całkowicie przerabiać. „Kill” wyszedł bo chcieliśmy pokazać jak zaczynamy ewoluować. Znając tylko jeden utwór można bardzo łatwo zaszufladkować styl w jakim gra dany artysta. „Kill” poszedł w świat z przekory, trochę żeby zapowiadał klimat albumu, trochę żeby pokazać, że my nie tylko gramy słodki pop, ale również romansujemy z elektroniką i rapem. To było pokazanie naszej innej twarzy. Według nas nasza różnorodność to zaleta. Jest ona spójna bo to wciąż my, dlatego nie boimy się sięgać w różnych kierunkach.



Pozostańmy przez moment przy utworze “Kill”, który ukazał się w styczniu 2014 roku. Część źródeł, właśnie ten kawałek wskazuje jako Wasz pierwszy singiel. Numer opowiada o szeroko pojętej codzienności i wszystkim tym, co z tą codziennością jest związane. Do utworu powstał teledysk, w którym możemy obserwować zakupy z perspektywy zakupowego wózka. Trochę żartobliwie zapytam, czy zakupiona siekiera (jedyny zakupiony w klipie produkt) się przydała? (uśmiech przyp. red). Skąd pomysł na taką formę wyrazu?
Teledysk do „Killa” to przerysowanie powiedzenia „kiedyś cię po prostu zamorduję”. Ten obrazek powstał przy zerowym budżecie. Mieliśmy pomysł, chcieliśmy żeby coś się działo w tle do utworu, ale nie planowaliśmy realizować żadnego teledysku. Nakręciliśmy go telefonem, siekiera została oddana potem do sklepu w nienaruszonym stanie. Kręcenie tego bez przerw, w ciągłym ruchu to było spore wyzwanie. Szczególnie zrealizowanie tego pomysłu bez wpadania w kolejkę przy kasie czy na przypadkowe osoby. Przy pomocy kilku osób udało nam się osiągnąć zamierzony efekt za drugim podejściem. Tak, my ogólnie mamy dziwne pomysły.

Karolina: Ja „Killa” napisałam po wysłuchaniu rozmów w salonie fryzjerskim. Przemówiła do mnie dyskusja kilku osób, które uciekły do fryzjera z własnego prywatnego świata, żeby zdystansować się od problemów. Wszystko odbywało się oczywiście w atmosferze żartu. Przewinęło się tam kilka historii, między innymi: kłótnie z młodszą siostrą, narzekające dzieci i mąż, uparta teściowa, rodzice, którzy nie pozwalają na tyle ile byśmy chcieli. Jedna Pani w żarcie spuentowała swoje doświadczenia tekstem: zwyczajnie kiedyś ich wszystkich zastrzelę, albo oszaleję! Na co ktoś jej odparł: tylko rób to wyłącznie w swojej głowie kochana, tak dla komfortu psychicznego. Cały salon zaczął się śmiać, a mnie to „zabijanie dla komfortu psychicznego” bardzo urzekło.

Każdemu z nas zdarzało się w myślach lub wzrokiem „zabijać kogoś”, kto nam zaszedł za skórę. Wiadomym jest, że nie chodzi tu o dosłowność i pozbawianie życia. Chodzi o takie psychiczne radzenie sobie z rzeczami, które nas drażnią w codziennym życiu. Wydaje mi się, że to jest zdrowe, póki radzimy sobie z tymi emocjami w naszej głowie.



Tak się składa, że zbliża się okres świąteczny. Rok temu, na kanale YouTube umieściliście teledysk do kompozycji "Ostatnie Last Christmas". Wydaje się, że przesłanie tego numeru pozostaje niezmiennie na czasie. W tym roku, otworzycie również swoją sezonową poradnię dla sfrustrowanych Mikołajów?
„Co roku jak żyję, zostaję setny raz znów w domu z Kevinem, a uśmiech mikołaja w kolorach coca-coli przeraża mnie tak jak promocja lampek choinkowych.” Mamy taką cichą nadzieję, że w tym roku numer przestanie być na czasie, bo może pierwszy raz nie puszczą „Kevina samego w domu”. W każdym razie w tym roku też będziemy komentować rzeczywistość okołoświąteczną tym żartobliwym utworem (śmiech przyp.red).

Nie musi wszystko być takie bardzo poważne i perfekcyjne przy organizacji świąt. Warto czasami spojrzeć z dystansu na tę grudniową gorączkę i uśmiechnąć się do Mikołaja, który może już 8 godzinę stać na mrozie z ulotkami.



Wróćmy jednak do płyty. Album zatytułowaliście „Push Rewind” – co ten tytuł dla Was oznacza?
To jest fragment jednego utworu z płyty. Oznacza „wciśnij przewijanie do tyłu”. Taki przekaz podprogowy na wielokrotne zapętlanie i odsłuchiwanie naszej płyty (śmiech przyp.red)

Na krążku znalazły się z małym wyjątkiem utwory w języku angielskim. Nie lubicie śpiewać po polsku? Ogólnie lubimy polskie piosenki - „Ostatnie Last Christmas”, które jest na YouTube również jest po polsku. Dzięki temu, że nasz materiał w większej części jest w międzynarodowym języku - mogliśmy grać również za granicą, w Niemczech, Czechach, a nasz teledysk był puszczany w zagranicznej telewizji muzycznej. Są tego zalety. Na koncertach nikt nigdy nie narzeka, publiczność zawsze śpiewa razem z nami (śmiech przyp.red). Lubimy grać zarówno polskie piosenki jak i angielskie.

W informacji prasowej na Wasz temat możemy przeczytać: „The Cookies to ekipa zupełnie nieprzewidywalnych osobowości nabuzowanych energią”. Ten nadmiar energii chyba nikogo nie powinien dziwić, skoro jesteście jak „energetyczne ciastka” od których najlepiej rozpocząć dzień. Wasza nazwa została zainspirowana szczególną miłością do ciastek, czy czujecie się jak „ciacha”? (uśmiech przyp .red)
Jedno i drugie (śmiech przyp.red). Nasza muzyka jest smaczna i nie tuczy. Chcielibyśmy żeby tak było też z ciastkami.

Autorką wszystkich tekstów jest Karolina. Jak wygląda Twój proces twórczy? Tworzysz teksty do gotowych kompozycji?
To zależy od utworu. Nie mam jednego utartego schematu jeśli chodzi o proces pisania tekstów. Na tej płycie - czasami tekst pisałam pod ułożoną melodię, którą ktoś przyniósł na próbę („Go away”), czasami pod mój gotowy tekst dokomponowywaliśmy muzykę („Tamagotchi”), czasami ja przynosiłam melodię i urywek tekstu („In da club lub Fool”) i chłopaki robili z tego sensowną muzyczną całość, a kiedy mieliśmy już muzykę - dopisywałam pełne zwrotki tekstu. Mój komputer ma setki szkiców, pomysłów na melodię i fragmentów tekstów. To co się z nimi dalej stanie zależy tylko od naszej wspólnej wyobraźni.

Płytę „Push Rewind” bezpośrednio promuje utwór „Housewife”. Teledysk bardzo prześmiewczy – ukazuje nieidealną gospodynię domową, którą wyręcza we wszystkich obowiązkach służba. Karolina, chciałabyś w taki sposób przeżyć chociaż tydzień? Nie zastanawiałaś się co by na to wszystko powiedziała „Perfekcyjna Pani Domu”? (uśmiech przyp.red)
Nie chciałabym, zdecydowanie nie. To byłby strasznie nudny tydzień (śmiech przyp.red). Miło jest kiedy przy niektórych obowiązkach ma się wsparcie, ale nic nie robienie przez dłuższy czas mnie nie uskrzydla.



Wasza muzyka to mieszanka kilku gatunków, domyślam się, że to wypadkowa Waszych zainteresowań muzycznych. Co Was w muzyce inspiruje na co dzień?
Gdybyś każdego z nas zapytał o to, to myślę, że każdego dnia uzyskałbyś inną odpowiedź. Nikt z nas nie jest zamknięty na jeden gatunek. Staramy się słuchać i szukać rzeczy, które nas inspirują na różnych poziomach. Gniewomir ma dużo wspólnego z muzyką klasyczną, ale uwielbia słuchać i grać drum’n’bass. Paweł wsłuchuje się w jazz, ale współczesny pop i elektronika nie jest mu obca. Zbyszek w samochodzie słucha kwartetów Beethovena, a w domu Prince’a.

Wasz skład to kobieta i czterech facetów. Pytanie kierują do męskiej części zespołu: Panowie, kto rządzi w zespole i dlaczego jest to Karolina? (uśmiech przyp. Red).
Karolina rządzi bo słucha się nas (śmiech przyp.red). A tak na poważnie, nie każde zarządzanie grupą to model jednego autorytetu. Każdy u nas ma swoją rolę i swoje zadania, bo wiemy kto na czym się zna najlepiej i konsultujemy ze sobą większe decyzje.

Zostaliście laureatami międzynarodowego festiwalu „Emergenza”. Jak wspominacie dzisiaj udział na tym festiwalu? Był to przełomowy moment dla Was?
Tak, był zdecydowanie. Zgłosiliśmy się do Festiwalu Emergenza kiedy już muzycznie i koncertowo czuliśmy się ze sobą dobrze i chcieliśmy zobaczyć, jak profesjonalne jury i duża publika nas oceni. Nie spodziewaliśmy się aż tak dobrej reakcji. Tak się złożyło, że skończyliśmy z 1. miejscem w Warszawie, a 2. w Polsce. Wtedy już nie było odwrotu - wygraliśmy między innymi kilka dni sesji nagraniowej w świetnym prestiżowym studiu, zostaliśmy też zaproszeni na koncert w Berlinie. Wróciliśmy do domu z tymi nagrodami i dopiero dotarło do nas - „o cholera, czyli nagrywamy płytę!”. To wydarzenie nas bardzo pchnęło do przodu.

Sporo koncertujecie. Z Waszych obserwacji, do jakiej grupy wiekowej najlepiej trafia muzyka The Cookies?
O! tu mamy anegdotę. Na jeden nasz występ ktoś z publiczności przyprowadził swoją pięćdziesięciokilkuletnią mamę, ubraną jak na występ Pavarottiego. Miała ona wcześniej tylko doświadczenia z koncertami w filharmonii i występami w teatrze. Nigdy nie była na zwykłym koncercie klubowym. Po występie podeszła do nas podekscytowana i powiedziała, że przez nas musi pierwszy raz użyć publicznie brzydkiego słowa. Przestraszyliśmy się tej zapowiedzi... po czym krzyknęła do nas „było tak zaj*ście!”. Zaniemówiliśmy z wrażenia, że nawet tak wymagającego odbiorcę udało się zadowolić.

Producentem albumu „Push Rewind” jest Olo Mothashipp, który współpracował między innymi z takimi wykonawcami jak Vavamuffin, Pablopavo czy Marika. Jak doszło do tego, że Wasze drogi zawodowe się zbiegły?
Karolina znała twórczość Ola Mothashippa już jako nastolatka i bardzo chciała z nim kiedyś w przyszłości współpracować. Kiedy padła decyzja, że nagrywamy płytę - postanowiliśmy się do niego odezwać i pokazać mu swoją muzykę. Okazało się, że materiał mu się bardzo spodobał i powiedział, że z przyjemnością chciałby zająć się produkcją tej płyty. Szybko nawiązaliśmy dobry kontakt, potem pozostało go tylko spakować do samochodu i wywieźć na Śląsk - gdzie mieliśmy jako nagrodę z Festiwalu Emergenza - zarezerwowane prestiżowe studio MAQ Records tylko dla siebie.

Lubicie dobre ciuchy: na co stawiacie przede wszystkim: szyk i elegancja czy wygoda?
Lubimy dobrze wyglądać na scenie, ale wygoda jest też bardzo ważna. Chcemy zabrać ludzi do innego świata nie tyko muzyką ale całością tego co robimy na scenie, w tym też naszym wyglądem. Scena to nie miejsce na „prywatne” ciuchy czy domowy dres. Poza pracą nad muzyką, Karolina przywiązuje też sporą wagę do tego jak wyglądamy jako całość. Ubiera nas na sesje zdjęciowe i przygotowuje scenografię i ubiory do teledysków. Często szyje przed występem nam muchy, czy fartuszki dla chórzystek, czy wymyśla jakieś dodatki - bo my lubimy jak coś się dzieje. (śmiech przyp.red).

Czy możecie opowiedzieć kilka słów o sobie: czym zajmujecie się poza The Cookies na co dzień?
Zbyszek jest przedsiębiorcą. Jak widać ma do tego smykałkę, bo w zespole, oprócz gry na basie, zajmuję się również zarządzaniem. Porządek musi być! (śmiech przyp. red). Ogólnie najbardziej zajmuje nas muzyka i większość z nas zajmuje się tylko tym. U nas grają ludzie, którzy mają niesamowite szczęście, że mogą żyć z tego, co kochają.

Zbieracie już pomysły na kolejną płytę? Czy na razie spokojnie obserwujecie, jak zostanie przyjęty Wasz debiutancki krążek?
Mamy już kilka nowych utworów, które też gramy na koncertach, ale póki co przeżywamy swój debiut fonograficzny i na nim się najbardziej koncentrujemy. Za chwilę wypuszczamy też swój kolejny teledysk, więc skupiamy się na promocji albumu. Uwielbiamy grać na żywo, więc na pewno też wyruszymy na koncerty. W swoim czasie zabierzemy się na pewno za szykowanie nowego materiału na kolejną płytę i jeszcze więcej koncertowania.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Sebastian Płatek



The Cookies to ekipa zupełnie nieprzewidywalnych osobowości nabuzowanych energią. Z niespotykanym rapem, mocnym wokalem, syntezatorami, groovem, ciekawymi strojami - pokazują swoje koncertowe oblicze. Z lekkością bawią się dawno zaszufladkowanymi stylami, czerpiąc zarówno z klasycznych wzorców, jak i z nowoczesnych trendów muzycznych. The Cookies tworzą: Karolina Raas Kiesner - wokalistka, raperka, autorka tekstów obdarzona także niespotykanym darem geniuszu kulinarnego. Zbyszek Grochowski - basista, dosyć sympatyczny, mimo że poza zespołem zajmuje się księgowością. Tymoteusz Miłowanow - gitarzysta, o którym niewiele wiadomo, bo z uwagi na jego specyficzne poczucie humoru, zakazano mu się odzywać. Paweł Jędrzejewski - klawiszowiec o artystycznej duszy i wrażliwości, dysponujący także całkiem niezłym bicepsem. Gniewomir Tomczyk - perkusista z zacięciem gangstera, który kocha dobry balet. Dosłownie i w przenośni.

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 16.11.2015   fot. mat. prasowe

Goya w akustycznej odsłonie!

Kazik Staszewski i Kwartet Proforma zagrają w Sali Gotyckiej!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć