Folder: "Zależy nam, aby nasza muzyka była autentyczna"

Ten tekst przeczytasz w ok. 6 minut
Folder: Zależy nam, aby nasza muzyka była autentyczna
 fot. fot. oficjalna strona zespołu

Rozmowa z zespołem Folder - trójmiejską formacją, która niedawno wydała fantastyczną EP- "Get Real", której recenzję możecie przeczytać oczywiście w dziale "Recenzje".
Zespół powstał w 2006 roku i ma na swoim koncie już trzy EPki i jeden album długogrający. Ich muzyka opisywana jest jako połączenie cold wave'u i shoegaze'u. W rozmowie opowiadają między innymi o tym dlaczego nazywają się Folder, czy na koncertach patrzą w podłogą czy raczej w publiczność a także jak zaczęła się ich przygoda z muzyką.


Zajmujecie się graniem w stylu cold wave i shoegaze, od początku wiedzieliście, że to właśnie taką muzykę chcecie tworzyć?

Jędrek Chrapek: Nigdy nie zakładaliśmy, że będziemy grać w jakimkolwiek stylu. Po prostu chcieliśmy grać. Od pierwszej próby przyjęliśmy założenie, że utwory będą powstawały podczas spontanicznego jamu, w którym bierze udział każdy z muzyków. Dzięki temu nasza muzyka jest autentyczna. Nie wpisujemy się na siłę w jakikolwiek nurt, a ten nasz cold wave i shoegaze tworzy się raczej samoczynnie.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Jakie polskie lub zagraniczne zespoły mają największy wpływ na muzykę Folderu?

JC: Trudno powiedzieć. Nie mamy wspólnych ikon muzyki, na których się wzorujemy. Każdy z nas jest inny, słucha nieco innej muzyki i ma różne inspiracje... zapewne wypadkowa tych różnic w sposób znaczący wpływa na muzykę, którą popełniamy.

Często zarzuca się zespołom shoegaze’owym, czy też nawiązującym do tego nurtu, że podczas koncertów nie patrzą na publiczność, za bardzo skupiając się na tym, co dzieje się pod ich nogami. Bronicie się przed zbyt dalekim odlotem w muzyczne eksperymenty?

JC: Nie mamy żadnego scenariusza mówiącego, że podczas koncertu patrzymy na obuwie albo prowadzimy konferansjerkę. Na scenie nie jesteśmy rozmowni, bo muzyka jest najważniejsza. Gdy bierzemy instrumenty, to wchodzimy w swój własny świat i gramy. Czasem zdarza się nam odlecieć. Jednak najważniejszy na scenie jest dla nas autentyzm – gramy i zachowujemy się tak, jak czujemy. To samo cenię najbardziej jako odbiorca u innych muzyków.

W obecnym składzie zespołu znajduje się połowa założycieli zespołu. Jak zmiany składu wpływają na muzykę i atmosferę w grupie?

JC: Skład zespołu skrystalizował się na etapie publikacji debiutanckiej epki pt. „Inside”, którą nagrywała Asia, Mariusz, Marcin i ja. Wcześniej grał z nami Michał Wasilewski, ale opuścił zespół jeszcze przed pojawieniem się Asi. Następna zmiana składu nastąpiła po wydaniu „Hello” – perkusistę Marcina zastąpił Wojtek. Marcin postanowił opuścić zespół z powodów rodzinno-zawodowych. Rozstaliśmy się w miłej atmosferze i nadal jesteśmy przyjaciółmi, co nie jest wcale takie częste w innych zespołach. Zmiana perkusisty nie wpłynęła na atmosferę w zespole – była i jest przyjacielska. Co do muzyki – nowa osoba to oczywiście nowe pomysły i nowa energia, czyli zawsze pożądany powiew świeżości.

Od pojawienia się Waszej debiutanckiej płyty, mija już trzeci rok. Wydana ostatnio EPka „Get Real” jest zapowiedzią nadchodzącego długogrającego albumu?

JC: Ta epka powstała zupełnie przypadkowo – to efekt kilkugodzinnego wspólnego grania. Postanowiliśmy po prostu upublicznić trzy nagrane wtedy utwory. Aktualnie pracujemy nad nowym albumem, który planujemy zarejestrować jeszcze w tym roku.

Porównując poprzednie wydawnictwa Folderu do najnowszego „Get Real”, można zauważyć, że jest między nimi znacząca różnica. Nowa EPka to dzieło dużo bardziej dojrzałe. Co wpłynęło na taką zmianę, bo jeszcze na „Hello” nie brzmieliście aż tak szlachetnie?

JC: Wydaje mi się iż cały czas się rozwijamy, nie bez znaczenia było również pojawienie się nowego bębniarza. Rejestracja odbyła się z dala od sterylnych studiów nagraniowych, w sali prób zaprzyjaźnionego zespołu, a nagraniem i mixem zajął się Karol Schwarz - człowiek o złotych rękach i diamentowym uchu. Wszystko nagraliśmy na głośno, bez słuchawek i bez spiny.

Muszę szczególnie zapytać o piosenkę „Dreaming”, która jest jednym najlepszych numerów Folderu, co zainspirowało Was do stworzenia tak mrocznego utworu?

JC: Przykro mi, ale niczym nie zaskoczę. Z tym kawałkiem nie wiąże się żadna wyjątkowa historia. Utwór powstał – podobnie jak inne – podczas zwykłej próby. Wiedzieliśmy, że musi być prosty i skoncentrowany na rwanej perkusji i powtarzalnych sekwencjach klawiszy, wokal, bas i gitary ułożyły się same. Nie miał to być żaden przebój. Dopiero po wydaniu „Get Real” okazało się, że jest dobrze odbierany przez słuchaczy (co nas oczywiście cieszy). A czy jest mroczny? - sam nie wiem.

Cała EPka „Get Real” wydaje się być dużo mroczniejsza i tajemnicza, w porównaniu do poprzednich wydawnictw, słychać w niej jeszcze głębszą izolację od otoczenia i chęć zniknięcia. Skąd tak depresyjne przesłanie?

JC: Zależy nam, aby nasza muzyka była autentyczna. Nie planujemy z premedytacją, że jeden kawałek ma być depresyjny, a drugi wesoły. To po prostu odzwierciedlenie naszych charakterów i aktualnych emocji. Każdy może interpretować naszą muzykę, jak chce.

Nie jesteście zbyt wylewni, jeżeli chodzi o początki Folderu. Wszystkie informacje o Was mówią, że historia zespołu nie jest ani ciekawa, ani interesująca. Muszę jednak zadać to pytanie – jak zaczął się Folder?

JC: Co tu dużo gadać, to nudna historia. Mariusz Kużownik i ja pochodzimy z Lęborka, gdzie muzykowaliśmy z Piotrem Abrahamem (obecnie Miss Hapen). Po kilku spotkaniach postanowiliśmy przenieść miejsce prób do Gdańska, gdzie mieszkam ja i gdzie o wiele łatwiej zwerbować innych muzyków do zespołu. Piotr szybko pożegnał się z nami, a do składu dołączył gitarzysta Michał Wasilewski, będący świeżutko po rozstaniu z zespołem eM. Zaczęliśmy regularnie grywać, jednocześnie poszukując perkusisty i wokalisty. Za bębny szybko trafił Marcin Miskiewicz, niestety Michał zdecydował się na emigrację zarobkową i znów zostaliśmy w trójkę. Nie mija zbyt wiele czasu i poznajemy skromną, 17-letnią gdańszczankę, Asię Kuźmę. Przyznam, że na początku podeszliśmy do współpracy dość sceptycznie, jednak po pierwszej próbie wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. W takim składzie Folder nagrał „Inside EP”, „Red Lof LP” i „Hello EP”. Potem opuścił nas Marcin i jego miejsce zajął były słupszczanin Wojtek Pietras, z którym nagraliśmy „Get Real EP”. Aktualnie można więc nas nazywać gdańsko-lęborsko-słupskim kwartetem. Zatem jak widzisz historia ani ciekawa, ani interesująca :-)

A sama nazwa grupy? Dlaczego Folder? Łączy się z tym szczególna symbolika?

Mariusz Kużownik: Pomysłodawcą nazwy był Michał. W folderach (np. w naszych komputerach) gromadzi się rzeczy pasujące do siebie. My jako zespół tworzymy właśnie taki Folder, w którym poza nami jest też nasza muzyka i wiele ciekawych przeżyć związanych z jej tworzeniem. Pamiętajmy też, że jesteśmy Folderem, który nie tak łatwo wymazać z pamięci komputera i - co ważniejsze - z pamięci ludzkiej (śmiech).

Planujecie w najbliższym czasie jakieś koncerty, a może całą trasę koncertową?

JC: Koncerty planujemy jak najbardziej, choć z uwagi na sytuacje rodzinno-zawodowe każdego z nas duża trasa koncertowa jest obecnie poza zasięgiem. Od grudnia jesteśmy skoncentrowani na przygotowaniu materiału koncertowego. Jesteśmy już po dwóch koncertach - odbiór był optymistyczny, więc jesteśmy zadowoleni. Aktualnie jesteśmy w gotowości koncertowej i planujemy zagrać ich jak największą ilość, więc zapraszajcie organizatorów do kontaktu z nami.

Rozmawiała: Ada Struś

author

Adrianna Struś

 28.02.2012   fot. fot. oficjalna strona zespołu

Memoryhouse: Nowy album w sklepach!

Bilety na koncert Rise Against oraz Korna w ramach Rock In Summer już w sprzedaży!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć