Gdy ktoś znajdzie już swój styl, to jest właśnie jego koniec...

Ten tekst przeczytasz w ok. 12 minut
Gdy ktoś znajdzie już swój styl, to jest właśnie jego koniec...
 fot. www.teleportmagic.com

Rozmowa z zespołem Teleport Magic - Artystą marca NetFan.pl

To co przyciąga uwagę do Waszego zespołu, jeszcze przed wysłuchaniem muzyki, to nazwa formacji? To przypadkowe zestawienie słów, czy też odzwierciedlenie tego jak płynnie przemieszczacie się między wieloma muzycznymi stylistykami?
W.D: Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się specjalnie nad tym, że nazwa zespołu który zakładaliśmy musi coś oznaczać. Nazwa Teleport Magic po prostu pojawiła się w mojej głowie i najzwyczajniej w świecie bardzo mi się spodobała. Reszcie ówczesnego składu czyli Esterze i Grzegorzowi także przypadła do gustu i tak już zostało. Dopiero z czasem okazało się, że nazwa doskonale pasuje do klimatu muzyki, która powstawała i wyrażenie Teleport Magic zaczęła nabierać głębszego znaczenia.

S.Z.: A mnie wydaje się, że ta nazwa naprawdę przyciąga. Co najmniej kilka osób po każdym koncercie pytało mnie właśnie o naszą nazwę, skąd się wzięła itd. Odpowiedź podał już Wojtek. Osobiście jestem przekonany, że nazwa zespołu coraz bardziej przenika i stapia się z muzyką, którą gramy.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Jako zespół Teleport Magic istniejecie od roku 2007, jednak nikt z Was nie jest muzycznym debiutantem, a każdy z członków zespołu ma bogate muzyczne CV. Jak takie indywidualne doświadczenia wpływają na to co tworzycie jako Teleport Magic?
W.D: To fakt, zanim spotkaliśmy się w tym składzie, każdy z nas zdążył zdobyć sporo doświadczenia muzycznego, artystycznego, scenicznego. Moim zdaniem pozwala nam to tworzyć ciekawszą i bardziej zróżnicowaną muzykę. Każdy z nas jest inny, ma inną wrażliwość muzyczną. Można powiedzieć, że inaczej czujemy muzykę, ale dzięki temu jesteśmy zespołem 5 osób, które jak mi się wydaję bardzo dobrze się uzupełniają.

S.Z.: Tak, to prawda. Uzupełniamy się bo mamy za sobą różne “szkoły” muzyczne. Dzięki temu często mamy na próbach burzę mózgów, a wojny o ostateczny kształt piosenek nie są nam obce (śmiech przyp.red)

Obecnie w mediach przeżywamy prawdziwe apogeum jeżeli chodzi o programy typu talent-show? Czy nie kusi Was, aby sprawdzić się w tego typu przedsięwzięciu i być może ułatwić sobie tym samym drogę do sukcesu?
WD: He he, można powiedzieć że nawet już “skusiło”. Wzięliśmy ostatnio udział w katowickim castingu do programu Must Be The Music. Niestety bez większego rezultatu oprócz tego, że dobrze się bawiliśmy i według nas zagraliśmy naprawdę dobrze. Był to raczej rodzaj eksperymentu, bo chyba nikt z nas nie czuje się komfortowo “sprzedając” naszą muzykę w ten sposób. Uważam, że jesteśmy zespołem którego twórczość można docenić po czasie, poznając nasze utwory, teksty, klimat. Nie jesteśmy na pewno zespołem z założenia komercyjnym, który w ciągu 30 sekund powala z nóg jurorów i publiczność. Takie programy są raczej nie dla nas, chociaż trzeba przyznać, że dają olbrzymią szansę pokazania się przed szerszą publicznością.

S.Z.: Gdybyśmy wiedzieli, przygotowalibyśmy cover Dody albo jakiegoś boys bandu, ale to nie my. W nas trzeba się wsłuchać. Z pietyzmem tworzymy nasze piosenki by każdy instrument, dźwięk i teksty miały swoją historię, a jednocześnie tworzyły jednolitą całość. Nasze piosenki są przemyślane, ale wychodzą często z improwizacji.

Zespół Teleport Magic ma swój profil na portalu Megatotal.pl, gdzie ludzie odsłuchując Waszą muzykę, mogą wpłacać dowolną kwotę na dalszy muzyczny rozwój. Przeglądając komentarze można znaleźć wiele ciepłych słów do Was kierowanych. Zapewne takie opinie dają wiele pozytywnej energii do dalszej twórczej pracy?
E.S-D: Zgadza się. Świadomość, że to co robimy potrafi kogoś wzruszyć, że mamy grono swoich stałych słuchaczy i kibiców zarazem, dodaje nam skrzydeł. Tak na prawdę wówczas nasza twórczość nabiera sensu, kiedy daje odzwierciedlenie w słuchaczach / widzach. Prawdziwym artystą jest się nie tyle dla siebie ile dla publiczności.

S.Z.: Tak zwany feedback jest bardzo potrzebny młodym zespołom, takim jak nasz. Dodam tylko, że oprócz pisania dla słuchaczy/fanów tworzymy też by sprostać/dać wyraz naszym gustom. Osobiście nie wiem kiedy jestem w momencie pisania dla odbiorcy, a kiedy dla siebie. Najważniejsze, że ta twórcza energia płynie!

Udało Wam się już odnieść pierwsze sukcesy zagraniczne. Wasz utwór „The other side of the mirror” zyskał miano piosenki tygodnia w holenderskiej rozgłośni radiowej TalenCast. Jak do tego doszło, że Wasza muzyka zawędrowała właśnie tam?
WD: Od początku uruchomienia naszego profilu w serwisie myspace, szukałem kontaktów, możliwości szerszego zaprezentowania muzyki Teleport Magic.. W 2009 trafiłem w internecie na serwis radia TalentCast. Zarejestrowałem się na ich stronie oraz wysłałem kilka naszych utworów ze zgodą na odtwarzanie na antenie radia. Co kilka miesięcy otrzymywałem informację, że jeden z naszych utworów został wytypowany do playlisty tygodnia. Na antenie pojawił się również utwór Love Poem. Jednak jak się okazało kilka tygodni temu utwór The other side of the mirror spodobał się większej ilości słuchaczy i został piosenką tygodnia. Bardzo nas to ucieszyło.

Jak obecnie zapatrujecie się na możliwość wydania pełnego albumu pod skrzydłami profesjonalnej wytwórni płytowej? Czy gdyby z dnia na dzień nadarzyła się taka okazja, jesteście już w pełni przygotowani do tego, aby nagrać w studio w pełni autorski materiał?
GS: Myślę, że gdyby padła taka propozycja na pewno została by w gronie zespołu poważnie rozważona. Oczywiście dużo zależałoby od warunków na jakich miałby być wydany album. Co do materiału to w chwili obecnej w naszym repertuarze jest 16 utworów, ciągle pracujemy nad nowymi więc na płytę spokojnie wystarczy.

WD: Na pewno chcielibyśmy wydać płytę, ale nie za wszelką cenę. Bardzo ważne jest dla nas zachowanie pewnej niezależności, czyli tworzenie dokładnie tego co nam w duszy i sercu gra, a nie tworzenie pod czyjeś dyktando. Dlatego wydaje mi się, że albo znajdzie się jakaś wytwórnia która doceni to co tworzymy albo możliwe, że wydamy sobie ją sami.

W.Z.: To zależy co dana firma oferuje. Znane sa przypadki gdzie duże firmy fonograficzne wydając płytę młodego artysty, nic poza skromną promocją i kilkoma koncertami nie oferuje.

Kompozycję takie jak „The other side of the mirror” czy „Goodbye song” ukazują liryczną twarz Teleport Magic. Czy debiutancki album również utrzymany będzie w takiej balladowej stylistyce?
GS: Nigdy nie wychodzimy z założeniem co do stylistyki muzycznej w jakiej się poruszamy. Gramy po prostu to co lubimy, czasami są to szybkie energiczne utwory, czasami bardzo klimatyczne. Gdyby miała powstać płyta na pewno byłaby zróżnicowana.

E.S-D: Choć trzeba przyznać,że najlepiej czujemy się w utworach nastrojowych i chyba jest nam na chwilę obecną łatwiej takie tworzyć.

S.Z.: Jednak patrząc na nasze upodobania muzyczne nie możecie się spodziewać jednego stylu. Leszek Możdżer w jednym z wywiadów dla TVP Kultura powiedział coś w rodzaju “Gdy ktoś znajdzie już swój styl, to jest właśnie jego koniec” - bardzo lubię te słowa. Odbieram to jako obumarcie twórcze, konformizm i odcinanie kuponów, a sztuka to przecież ryzyko przy jednoczesnym pozwalaniu sobie na błędy, porażki czy upadki.

W kompozycji „I am sorry” wędrujecie trip-hopowym szlakiem. Na tle elektronicznych loopów, linii wokalnej delikatnie wtórują partię gitar i fortepianu. Moim zdaniem to jedna z Waszych najciekawszych muzycznych propozycji? Czy wiąże się z nim jakaś szczególna historia lub artystyczna inspiracja?
WD: Raczej nie, to bardziej wynik różnych eksperymentów związanych z tym utworem. Sam motyw przewodni na pianie wymyśliłem jakieś 8 lat temu (chyba pod wpływem Pyramid Song - Radiohead) i tak zawsze za mną chodził i chodził i nigdy nie wiedziałem jak zrobić z niego piosenkę. Ten utwór powstawał w bólach, gdyż szukaliśmy długo właściwego wyrazu dla całości. Zresztą tak samo w bólach rodziła się jego obecna wersja koncertowa, gdy doszedł do nas Sebastian (perkusja) i Wojtek (gitara basowa).

Słuchając kompozycji umieszczonych na Waszej stronie internetowej z każdą kolejną odkrywałem nową twarz Teleport Magic. Lubicie zaskakiwać i czerpać pełnymi garściami z różnych muzycznych stylistyk. Być może to właśnie z tym zaskakującym stylistycznym eklektyzmie należy szukać świeżych pomysłów?
GS: Tak jak Wojtek już wspomniał - każdy z nas ma inna przeszłość artystyczną. Może poza mną i Wojtkiem, gdzie pomimo tego, że razem zaczynaliśmy swoją przygodę z muzyką w 5-tej klasie szkoły podstawowej to nasze drogi wielokrotnie się rozchodziły i schodziły. Myślę, że przez taką rożnorodność stylistyczną nasza muzyka jest “świeża”, ale tym samym nie skierowana dla przeciętnego słuchacza.

S.Z.: Bardzo lubię nasz sposób tworzenia utworów. Nie narzucamy sobie schematu pt.: “Ej przecież my gramy punk albo death metal !” Po prostu tworzymy muzykę - to jedyna nasza “szufladka”, ale w niej możemy znaleźć przeróżne dźwięki.

Zawsze zastanawia mnie to, czemu młode polskie zespoły rezygnują z rodzimego języka najczęściej zastępując go angielskim podobnie jak ma to miejsce w waszym przypadku? Przecież dobra muzyka zawsze obroni się sama bez względu na język jaki jej towarzyszy, skąd więc taka decyzja?
GS: Takie było po prostu pierwotne założenie, ale po ostatnich dyskusjach i przemyśleniach wewnątrz-zespołowych ma się to zmienić na korzyść ojczystego języka.

WD: Na początku język angielski po prostu lepiej pasował do klimatu naszej muzyki. Nie ukrywam, że łatwiej jest mi pisać po angielsku niż po polsku. Pisząc po polsku jestem bardziej krytyczny do tego co tworzę i bardzo często wydaje mi się to zbyt banalne. To się jednak trochę zmieniło w ostatnim czasie i kto wie... może już w marcu pierwsza niespodzianka związana z utworem w języku polskim...(śmiech przyp.red)


Albumy jakich wykonawców można odnaleźć w Waszej domowej płytotece. Czy jest jeden taki artysta, którego wszyscy wspólnie słuchacie i równie wysoko cenicie?
GS: Jeśli chodzi o mnie to słucham szerokiego spektrum muzycznego począwszy od wirtuozów gitary jakimi są Paco de Lucia, Al di Meola, John McLaughlin po ostre brzmienia typu Opeth. Razem z Wojtkiem dorastaliśmy muzycznie w klimatach cięższych brzmień jak AC/DC, Metallica, Sepultura, Samael, Moonspell. Generalnie klimaty zmieniały się wraz z muzyką jaką graliśmy. Obecnie moimi ulubionymi wykonawcami są m.in. Porcupine Tree, Peter Gabriel, Radiohead, Stereophonics i wiele wiele innych... Myślę, że Radiohead to jest ten zespół, który mogę podać jako wykonawcę, którego ceni większość zespołu (choć nie mój najbardziej ulubiony).

WD: Moja młodość i pierwsze inspiracje gitarowe to bez wątpienia Metallica, którą słucham i bardzo cenię do dziś. To dzięki nim zapragnąłem nauczyć się grać na gitarze, to była moja pierwsza prawdziwa inspiracja muzyczna. Potem było trochę ciężkich klimatów, o których wspomniał już Grzegorz. Aktualnie to na pewno Radiohead, Coldplay, Sigur Ros, Air, Mum, Travis, Jeff Buckley, Album Leaf - niestety z powodu braku czasu najczęściej słucham muzyki podczas jazdy samochodem..

ESD:Ja chyba najbardziej “odstaję” muzycznie od pozostałych członków naszego zespołu. Odkąd pamiętam to słuchałam i słucham przeróżnych gatunków muzycznych. Począwszy od klasyki (co na pewno jest związane z moim wykształceniem) przez rock, pop, musical, jazz, soul, muzykę elektroniczną. Sporą część mojej płytoteki zajmują polscy wykonawcy. Jedno jest pewne, największą uwagę zwracam na głosy solistów. Nie znoszę bylejakości i mamrotania. I kiedy ktoś na przykład odwiedza nas w naszym domu jednego dnia może usłyszeć Marię Callas w roli Tosci, innego dnia Erica Marienthala, Stinga, Barbry Streisand, Whitney Houston, a jeszcze innego obejrzeć któryś z moich ulubionych musicali - Rent , Dreamgirls, Ray. Mogłabym wymieniać i wymieniać.

S.Z.: Moja płytoteka to totalny rozstrzał gatunkowy czyli wracając do poprzednich pytań nie słucham gatunku ale muzyki ogólnie. Jednak nie wystrzegłem się głównego nurtu. Od 10 lat to progresywny rock. Przede wszystkim Dream Theater, Porcupine Tree, którym zaraził mnie Grzegorz, Pink Floyd, Poluzjanci, Sigur Rós, LTE, The Flower Kings. Również Michael Bubble, Toto, Republika, Take six, muzyka z Cirque du Soleil, muzyka musicalowa, Mike Oldfield, Bobby McFerrin. Zabawa barwami elektronicznymi, wszelkie modulacje głosu, śpiew alikwotowy, gardłowy i tym podobne nie są mi obce.

W.Z.: Na pewno jest to muzyka gitarowa ale też nie tak do końca. Ostatnio bardzo mocno wciągnął mnie zespół The Whitest Boy Alive, który właściwie gra popowo :) Początkowo bardzo interesowała mnie scena muzyczna z Seattle i grunge'owe granie. Artystów/zespołów można by tu długo wymieniać, ale są takie które maja bardzo duży wpływ na ukształtowanie mojego wizerunku muzycznego mianowicie: Doves, Kashmir, Interpol, Lambchop, Sonic Youth, Paul Weller, Roxy Music, The Verve, Talk Talk, QOTSA, Oasis ,Pixies, Archive i wielu innych.

Na sam koniec, pytanie które mam nadzieję doskonale podsumuje naszą rozmowę. W kilku słowach: Czym jest dla Was muzyka?
GS: Hobby, które pozwala mi oderwać się od obowiązków życia codziennego.

WD: Sposób na wyrażenie tego co tak naprawdę myślę, co czuję i kim jestem w dalekim oderwaniu od zwykłej codzienności.

ESD: Muzyka i scena to moje życie. To zarówno moja pasja i praca.

S.Z. To moja pasja i żywioł dzielony z drugą pasją teatrem muzycznym. Sposób na życie (wszędzie słyszę muzykę) i sposób wyrażania i przekazywania emocji i myśli.

W.Z.: Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Pomoga odreagowac stres i nie tylko :)

Rozmawiał Bartosz Domagała

WD - Wojtek Dziurosz (gitara, klawisze, teksty) 
GS - Grzegorz Szlęk (gitara) 
ESD - Estera Sławińska-Dziurosz (wokal, piano) 
WZ - Wojtek Zieliński (gitara basowa) 
SZ - Sebastian Ziomek (perkusja, teksty) 

author

Bartosz Domagała

 01.03.2011   fot. www.teleportmagic.com

Jennifer Lopez powraca!

ZAZ wystąpi we Wrocławiu

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć