„To może żołądkowa na pół?” – tak zaczyna się książka Marty Kosakowskiej, Mariki, ale nie jest to historia o skandalach, romansach i nałogach, a niezwykle szczery list do czytelnika, przewodnik po życiu i twórczości artystki, kobiety, która, idąc za głosem serca, odważyła się porzucić bajecznie kolorowe, acz cisnące już wdzianko i pokazać światu siebie nową, dojrzałą i szczęśliwą. Spisując wspomnienia i myśli – czasem nostalgicznie, czasem z przymrużeniem oka – odsłania to, co kryje się między wierszami jej piosenek.
Dziewczynka
Marta Kosakowska urodziła się w Białymstoku jako czwarte dziecko z pięciorga i pewnie dlatego może z czystym sumieniem powiedzieć coś, czego z pewnością nie usłyszymy od dzisiejszych dzieciaków, szczególnie tych wielkomiejskich – że nigdy się nie nudziła. Długo nie mogła pogodzić się z tym, że jest dziewczynką:
Na górce za ogrodem sąsiadów Michał i Jarek kopali pozyskanymi w zuchach lub harcerzach
saperkami fenomenalne ziemianki, robili bazy z pustaków i eternitu, palili ogniska i karbid,
hodowali żaby i ślimaki, wcieleni do indiańskich antagonizujących plemion toczyli walki na
śmierć i życie! – pisze artystka – Byłam po uszy zakochana w moich starszych braciach. Oni
to mieli zabawy. Boże, jak ja chciałam być chłopcem! – dodaje.
Dzieciństwo wspomina z nostalgią – gwarny duży dom, matecznik, jak go nazywa, zawsze
pełen ludzi, książek, dźwięków (pianino, akordeon, skrzypce, saksofon, gitara, sokowirówka). Z dużą dozą poczucia humoru portretuje czasy zmian ustrojowych lat dziewięćdziesiątych w Polsce widzianych oczami dorastającej nastolatki.
Marika
W latach 80. chłonęła wszystko, co leciało na MTV, podziwiała charyzmatycznych wokalistów. W
jej oczach kluczem do sukcesu były wyróżniająca osobowość i styl, taka chciała być. O reszcie
zadecydował przypadek. Pierwszy rok studiów. Pierwsza impreza, a na niej – raggamuffin i
dancehall – coś nowego, wyrazistego, szybkiego, zarówno w warstwie tekstowej, jak i
rytmicznej. To właśnie wybrała, narodziła się Marika – kolorowa, energetyczna, wyrazista, inna
niż wszyscy, jak rajski ptak z tropikalnej wyspy. Osiągnęła sukces, o którym marzyła.
Marta
Wszystko ma swój kres. Kolory i wyszukane stroje zaczęły uwierać, popularność przestała satysfakcjonować. Artystka musiała zmierzyć się ze zmianą w niej samej, z dojrzewaniem, kobiecością, rozpadem związku – nowym etapem w życiu. Wybrać nową drogę. Zdecydowała się zacząć od nowa.
Zatem koniec z ukrywaniem się za barwną, egzotyczną stylistyką. Czas się rozebrać z tej spódniczki. W końcu powstał album poetycki w warstwie tekstowej, elektroniczny w warstwie muzycznej. Nie ma tu jednak elektronicznego chłodu i dehumanizacji, są kobiece i męskie głosy, kwartet smyczkowy, jest odrobina kalimby, saksofonu – napisała Marta Kosakowska, żegnając Marikę.
Z każdego kolejnego tekstu Marty Kosakowskiej wyłania się obraz kobiety, która szukała odpowiedzi i dziś wie dokładnie, czego jej w życiu potrzeba i jaką drogą chce podążać. Ruszyła z miejsca, odważyła się na zmianę. Dzieli się swoimi doświadczeniami i pełnią, którą
żyje. A pisze o nich otwarcie od samego początku (wyjaśnia się kwestia żołądkowej, od której zaczyna):
„To może żołądkowa na pół?” Dwie dziewczyny, na oko dwudziestotrzyletnie studentki,
fajne! Wyższa brunetka stoi jedną nogą na longboardzie, druga wtyka rudą głowę do
okienka nocnego sklepu. O północy zamykają drzwi i pozostaje taka szparowo-okienna
komunikacja. Jest środek stycznia, środek miasta i środek nocy. Wysiadłszy z taksówki
mijam je uśmiechając się pod nosem i idę do domu. Ach, więc oto nadeszła ta cała
dorosłość! Mam trzydzieści pięć lat i idę spać. (...) kiedy bezwiednie wyjadamy z lodówki
zimnego kalafiora prowadząc ożywioną dyskusję, dociera do mnie, jaki to mały wielki
cud mieć partnera intelektualnego, z którym można płakać na filmach, ścigać się na
rowerach i spierać nieustannie o wszystko, a mimo to tak uporczywie szukać
porozumienia. Jak wspaniale mieć to mieszkanie z kredytem i wiedzieć już co nieco o
sobie, ludziach i pielęgnacji domowych kwiatów. Że nie chcę oddawać tych wszystkich
zdobyczy: doświadczeń, także tych dawniej odbieranych jako totalne katastrofy, myśli, olśnień, rozczarowań i zachwytów, które wydarzyły się w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Cieszę się że wiem już to, co wiem i z radosnym drżeniem oczekuję na więcej!
Hej, jesteś szczęściarą!
To nie jest biografia, a raczej studium życia, osobistych doświadczeń i okoliczności, zapis wspomnień i obserwacji przeplatane tekstami autorki, które ożywają w nowym, dotąd
ukrytym kontekście i ilustracjami Sylwii Wilk. To jest historia o młodości w latach 90.,
buncie, konstatowaniu rzeczywistości, trudnych relacjach, a także o dojrzewaniu twórcy i
szukaniu prawdy o sobie. Połączona z poetyckim przekazem trzydziestu piosenek, tworzy
prawdziwy obraz młodej artystki – Mariki – i kobiety, jaką się stała – Marty. Inspiruje i
zachęca do wnikliwego spoglądania w głąb siebie oraz otwartości na wszelkie doświadczenia.
O autorce:
MARIKA Marta Kosakowska – polska wokalistka, kompozytorka i
autorka tekstów, a także dziennikarka radiowa. Debiutowała w 2002
roku jako wokalistka soundsystemu Bass Medium Trinity. W 2008 roku
ukazał się jej pierwszy solowy album wydany pod pseudonimem
Marika – “Plenty”, a potem kolejne: „Put Your Schoes On/Off”,
“Momenty”, wszystkie utrzymane w stylu z pogranicza gatunków
reggae, soul i funk oraz jazzującą akustyczną płytę „Chilli Zet Live
Sessions: Marika”.
Kilka lat pracowała w radiu, m.in. prowadziła show The Voice of Poland
oraz SuperSTARcie. Nominowana do Fryderyków i Superjedynek,
występowała na największych krajowych festiwalach i wielokrotnie reprezentowała Polskę za
W 2015 roku odeszła od dotychczasowego stylu i wydała kolejny album studyjny zatytułowany
własnym nazwiskiem, zrealizowany w stylu nowoczesnego, lirycznego, dojrzałego avantpopu.