FOTORELACJA

Dreamland -

Całe dwa tygodnie planowaliśmy wyjście ze znajomymi na koncert DREAMLAND ( www.dreamland.pl ) - to dla nas obowiązkowa impreza i tak jak zwykle, gdy weszliśmy ciut spóźnieni do Piwnicy 21, pozostały jedynie miejsca stojące, których w zastraszającym tempie ubywało. Ale, po co nam krzesła! Dźwięki, które usłyszeliśmy wchodząc do klubu nie pozwoliły nam długo myśleć o siedzeniu. Właśnie zaczął grać supportujący DREAMLAND zespół ERIJEF. Ruszyliśmy w kierunku sceny, gdzie zatrzymał nas tłum ludzi bawiący przy energetycznym ragga, serwowanym przez tę młodą poznańską kapelę. "Gdzie jest selekta, gdzie jest selektaŚ" -dopytywało się ze sceny dwóch nawijaczy, damsko-męski chórek i doskonali muzycy. Publika bardzo "poczuła" kawałki, atmosfera stawała coraz gorętsza. Przyznam się, że pierwszy raz słyszałam ERIJEF na żywo - to ponoć ich drugi koncert w takim składzie, a już robią niesamowite wrażenie. Ciekawskich odsyłam do sklepu po składankę Rap Eskadra 3, na której znajdą utwór "Definitywnie" tego zespołu, a także "Czilałt" DREAMLANDu. No właśnie, "o której zagra DREAMLANDŚ" - pomyślałam, gdy po udanym występie ERIJEF za gramofony wkroczył DJ Wu. Moje wątpliwości rozwiał widok przeciskających się między rozgrzaną publicznością muzyków DREAMLAND. Tłok był już niemiłosierny, aż ciężko się oddychało. Na ciemnej scenie pojawił się freestylujący Ossi. Po paru minutach zabawnych tekstów pełnych podtekstów:) dostrzegłam, że za bębnami zasiadł Zed Zed, a mc Hipolit rozkłada na scenie butelki z wodą. To zapowiadało szybkie rozpoczęcie kulminacyjnej części show... I stało się. Nie kazali długo na siebie czekać. Około godziny 21, w hałasie braw, na scenie pojawił się cały zespół i po dynamicznym wstępie powitał zgromadzonych fanów znanym już szerzej utworem "Uciec stąd". Poznaniacy doskonale znają ten numer, więc sala została natychmiast "kupiona" - tłum rymował razem z Hipolitem, a na refrenie ("Chcę zmienić swój los") przekrzykiwał wokalistki i potężne nagłośnienie. Ależ oczywiście, że też pomagałam! Następnie zagrali "Wczoraj" ze wspaniałą "bujającą" zagrywką na klawiszach i dość nowy, spokojny kawałek, którego nazwy nie pamiętam, ale po prostu odpłynęłam słuchając tekstu i doskonałych wokali dziewcząt. Nie miałam wątpliwości, że to jeden z najlepszych koncertów DREAMLAND. Wtedy Mc zapowiedział premierę - "Czubek nosa". Kasia i Ewa po krótkim kursie nauczyły nas tekstu w refrenie. Nas, czyli kilkaset osób stłoczonych jak sardynki w Piwnicy 21 i machającymi w rytm muzyki czym popadnie. Numer bez wątpienia będzie kolejnym ich przebojem. Następnie zespół zapowiedział i zagrał oficjalny singiel promujący ich nadchodzącą płytę. Nie zdradzę jaki, pewnie niedługo usłyszycie... Impreza wrzała. Pomimo krótkich problemów z mikrofonem Ewy, DREAMLAND nie pozwalał odetchnąć. "Otwórz okno! Wpuść powietrze!", "Nyga" i wreszcie "Czilałt" z prawdziwym "czarnym disco" w końcówce. Parkiet falował - każdy tańczył, każdy. Spod sceny nie było odwrotu. Tłum napierał. Zgnieciona, chwilę tak zastanawiałam się, co sprawia że wszyscy podchwytują muzykę DREAMLANDŚ Doskonały kontakt z publicznością, taneczność, dobry rap, świetne wokale, tekstyŚ AranżacjeŚ Znajomi mówią, że wszystko razem! ONI mają TO wszystko razem! Po 3 kolejnych przebojowych utworach zmęczony Hipolit powiedział sakramentalne słowa: "To ostatni kawałek na dzisiaj". Oj nie. Wiedzieliśmy, że blefuje. Po "Bujam" ogromne owacje i okrzyki były znakiem, że to nie może być koniec. DREAMLAND zawsze bisuje. Zawsze. Propozycja powtórzenia premierowego kawałka spotkała się z gorącym przyjęciem przez spragniony muzyki tłum. "Czubek nosa" ponownie porwał publikę w wir hip-hopu, r'n'b, popu i... rocka! Tak! Gitarzysta zespołu - Slow ma w palcach doskonałą technikę, a w głowie i w sercu niezliczone pomysły na solówki. Te różne temperamenty i fascynacje członków poznańskiego zespołu sprawiają, że DREAMLAND to prawdziwy tygiel styli, który aż kipi energią i miłością do żywego grania. Było to widać na scenie przez cały koncert, zwłaszcza, kiedy na wyraźne żądanie sali zespół wyszedł zagrać drugi bis - bardziej "czilałtową" wersję "Czilałtu". Tak, ta chwila miała ich smak. Było super, ale wszystko musi mieć swój kres. Biliśmy brawo w nadziei, że jeszcze się pojawią. Na szczęście to nie był koniec imprezy. DJ Wu rozpoczął tradycyjny już "after DREAMLAND" i parkiet zaczął kołysać się do największych amerykańskich hitów. Bar przeżywał prawdziwe oblężenie, a ja chodziłam szukając znajomych. Widziałam, że ludzie ruszyli po zakup singli oraz gadżetów na zespołowym stoisku. Członkowie DREAMLAND krążyli po klubie, przyjmując gratulacje, a ja patrzyłam na to szczęśliwa, życząc im z całego serca kolejnych sukcesów. Byłam w DREAMLAND 10 lutego 2006. I wrócę.

(dla Dreamteamu - fanka)
Relacja dzięki uprzejmości www.dreamland.pl

Trwa ładowanie zdjęć