FOTORELACJA

Miuosh Akustycznie II Miasto/Muzyka/My - fotorelacja

Za nami dwa dni pełne wrażeń, które zaserwował nam Pan z Katowic i jego niesamowici goście. Miuosh – bo o nim mowa – sprawił, że deski Teatru Śląskiego ponownie zadrżały w posadach. Dlaczego? O tym za chwilę… Jeżeli zdarza Ci się czytać lub oglądać moje reportaże, to zapewne ostatnimi czasy zauważyłeś, że pośród wszystkich koncertów, na które pędzę z aparatem w ręce, bardzo dużo zdjęć jest z koncertów Miuosha. Wszystko głównie dlatego, że twórczość Pana z Katowic znam od zamierzchłych czasów PROJEKTORA, czyli ponad dekadę, a z samym Miuoshem miałem nie raz okazję współpracować przy świetnych projektach, jak chociażby „Panowie z Katowic LIVE” (kliknij tutaj). Ogromnie szanuję osoby, które pomimo tego, że są na „fali” – nie ukrywajmy, to akurat fakt – pozostają w dalszym ciągu sobą. Tak też jest z Miuoshem, on się nie zmienia, za to jego muzyka ewoluuje. Całą ewolucję widać nieustannie od czasu koncertu, który odbył się w siedzibie Narodowej Orkiestry Polskiego Radia w Katowicach. Po bardzo entuzjastycznym przyjęciu projektu przez widownię nie można było zatrzymać się w miejscu, potrzebny był kolejny duży krok do przodu i dalsze zmiany. Te bezsprzecznie wyszły na dobre, a twórczość Miuosha wyrwała się przez to z utartych hip-hopowych schematów. Doskonałym przykładem może być koncert „Opowiem Wam moją historię. MIUOSH AKUSTYCZNIE”, czy spektakl „Wujek.81. Czarna Ballada”, do którego napisał i skomponował muzykę. Nawiązując do powyższych słów, Miuosh nie kazał nam długo czekać na dalszy rozwój sytuacji, a od czasu do czasu serwował nam coraz to nowsze informacje o niespodziance, którą dla nas szykuje. W końcu nadeszła jesień, a razem z nią kontynuacja tego, co rozpoczęło się rok temu. Pora na drugą część akustycznych koncertów w Teatrze Śląskim. Jako że w ubiegłym roku koncerty z cyklu „Opowiem Wam moją historię. MIUOSH AKUSTYCZNIE” zdobyły serca i uznanie słuchaczy, a bilety wyprzedały się w mgnieniu oka, nie można było ot tak zakończyć tego wątku. W końcu współpraca z Teatrem Śląskim, wykorzystanie teatralnej scenografii i techniki scenicznej zaowocowały nie tylko pierwszym tego typu wydarzeniem w Polsce (jeśli chodzi o akustyczne wersje koncertów muzyki miejskiej ), ale wyjątkowym i niepowtarzalnym wydarzeniem na skalę krajową. Tym razem wszystko uderzyło ze zdwojoną siłą, a to za sprawą tegorocznego albumu „POP” (premierowy koncert). Całość nabrała świeżego spojrzenia. Nowy reżyser, specjalnie zaprojektowana scenografia, zupełnie inna charakterystyka utworów, oraz wyjątkowe miejsce i towarzystwo sprawiło, że całość powala na kolana. Zacznijmy jednak od początku, czyli od scenografii i aranżacji. W tym przypadku można rzec tylko jedno – PETARDA! – poważnie. Można było się tego spodziewać, w końcu zadbał o nią Raspazjan. Człowiek „orkiestra” – niesamowity malarz, artysta uliczny, muralista, fotograf, grafik i animator kultury – który moim zdaniem, jak nikt inny czuje klimat śląskiego street artu. Nie ma się co dziwić, bo ze sztuką związany jest od wczesnych lat 90., gdy zaczął tworzyć graffiti. Spaz świetnie bawi się formą, typografią i abstrakcyjnymi ideami. Łączy futurystyczne wizje z podaniami ludowymi. Znając jego talent, wiedziałem, że wszystko będzie dopracowane w stu procentach i będzie rewelacyjnie współgrało z całością wydarzenia. Zresztą spójrz na poniższe zdjęcia, to prezentuje się obłędnie! Dobra! Nieco się „rozgadałem”, więc przejdę teraz do sedna sprawy, czyli do części stricte koncertowej. Muzycznie, jak zawsze był wzorowo, tylko zostało pomnożone razy kilka. Wyszło lepiej niż ostatnio, a sam Miuosh rozpędził się na scenie i brnął nieprzerwanie do przodu, niczym fala tsunami. Do tego wszystkiego dołączyła niezastąpiona FDG. Orkiestra oraz muzycy NOSPR, którzy nadali wszystkim utworom nowego, świeżego brzmienia. Nie zabrakło również wyjątkowych gości. Zaczynając od mojej ulubionej Natalii, którą większość z Was kojarzy, jako PTAKOVĄ, a także ładniejszą połowę duetu SOXSO (Sorry Maciek!). Osobiście jest moją faworytką i uważam, że ma jeden z najlepszych głosów młodego pokolenia. Osoby, które uczestniczyły 16 i 17 października w koncercie mogły się o tym przekonać, gdy na scenie rozbrzmiewały „Neony” czy „Tu”. Pomijam już fakt, że jest megą przesympatyczną i bardzo pozytywną osobą, z którą można przegadać długie godziny na każdy temat. Drugim gościem, był niesamowity Piotr Rogucki. „Traffic” i „Wizje” w jego wykonaniu doprowadziły do tego, że nawet obsługa teatru nie powstrzymała się przed tym, żeby uchwycić choćby fragment tego, co dzieje się na scenie. I nie dziwię się im ani trochę, to było niesamowite doświadczenie, które myślami przypomniało mi występy Piotra podczas „nowOsieckiej” w katowickim NOSPR. Ten człowiek nie jest zwykłym muzykiem, on jest prawdziwym artystą. Zaufaj mi. Żeby nie było, Miuosh nie pozostał tylko przy utworach z „POP-u”, sięgnął także do korzeni i na scenie zabrzmiały utwory z wcześniejszych płyt – „Prosto przed siebie”, „Ulice Bogów”, „Pan z Katowic”. Nie zabrakło także mojej ukochanej „Piątej strony świata” przy akompaniamencie Maćka Lipiny, znanego z zespołu Ścigani, czy ze spektaklu „Skazany na Bluesa”. Było to dla mnie wyjątkowe półtorej godziny, pomnożone razy dwa. Cieszę się, że mogłem dorzucić do tego wszystkiego swoje przysłowiowe „trzy grosze” i zapisać w „kilku” kadrach moment, w którym tworzy się kolejna część historii wartej zapamiętania.

Trwa ładowanie zdjęć