FOTORELACJA

Lech Janerka zagrał w Krakowie - fotorelacja

Lechu jak się cieszę, z tych króciutkich wskrzeszeń kiedy z żoną i zespołem przyjeżdżasz zagrać w Krakowie – chciałoby się sparafrazować najpopularniejszy szlagwort ze słynnej pieśni Klausa Mitffocha. Jeden z najbardziej szanowanych i poważanych twórców polskiego rocka, basista, wokalista, kompozytor i autor tekstów w jednej osobie – Lech Janerka – po długiej przerwie zawitał do Krakowa. Poprzedni koncert tego znakomitego muzyka miał miejsce w cyklu Niepokorni realizowanym przez Bartka Borówkę w krakowskim klubie Żaczek kilka lat temu. Janerka słynie z tego, że planuje swój kalendarz tras i unika zbyt częstego koncertowania, tym razem dzięki staraniom Żydowskiego Muzeum GALICJA na krakowskim Kazimierzu udało się tego muzyka zaprosić do grodu pod Wawelem. Wydarzenie odbyło się 6 października 2016. Bilety bardzo szybko zostały w całości wyprzedane i główna sala ekspozycyjna muzeum dostosowana na ten wieczór do potrzeb koncertu szczelnie wypełniła się miłośnikami dobrej „muzyki z tekstem”. Nasza redakcja miała przyjemność być jednym z patronów medialnych imprezy.

Co zrobić, żeby trzystu Polaków spotkało się w jednym miejscu i wspólnie śpiewało piosenki nie będące szlagierami „muzyki biesiadnej i chodnikowej” ? Odpowiedź jest prosta – zorganizować koncert Lecha Janerki. Z jednej strony autor z potężną biblioteką znakomitych utworów, niegdyś lider legendarnego Klausa Mitffocha, mający w dorobku ponad 10 płyt wydanych już pod własnym nazwiskiem, muzyk, który nie daje słabych koncertów, z drugiej strony konkretna, wysmakowana i świetnie znająca repertuar publiczność, dla której pieśni Lecha są ważnym elementem muzycznego elementarza. Radość wymalowana na twarzach wspólnie wyśpiewujących teksty z Janerką. Widać było, że i Lechowi, Bożenie i towarzyszącym im muzykom granie tego wieczoru sprawia dużą przyjemność. Lechu pięknie opowiadał o kolejnych piosenkach, nie stronił od anegdot. Świetna reakcja publiczności spowodowała, że koncert długo nie mógł się zakończyć – jeden z widzów skrupulatnie naliczył, że było osiem bisów… Świetne brzmienie całej kapeli, dobra energia, bliski kontakt artystów z fanami – niewielka, niska scena, kameralny charakter miejsca koncertu spowodowały, że ta impreza mimo uczestnictwa w niej kilkuset widzów miała całkiem familiarny charakter. Repertuar oczywiście przekrojowy, od nieśmiertelnego „Jezu jak się cieszę”, przez piosenki z „Historii podwodnej” po nowsze kompozycje – choć słowo „nowsze” jest lekkim nadużyciem, wszak ostatnią płytę z premierowym materiałem Janerka wydał ponad 10 lat temu… Była oczywiście „Lola”, „Strzeż się tych miejsc”, „Konstytucje”, „Paragwaj”, owacyjnie i wspólnie odśpiewany mix z pieśni „Śpij aniele mój” i „Bez kolacji nie chcę spać”… Długo by wymieniać. Jednym z bisów był wyproszony przez publiczność (i między innymi moją czteroletnią córkę) słynny „Rower” – Lech przed zagraniem zabezpieczył się dyplomatycznie, że rzadko grają ten numer i może być problem ze słowami, ale przecież to było niemożliwe na koncercie, na który przyszło około trzystu suflerek i suflerów świetnie znających teksty Janerki .

Dobry, świetnie przygotowany i zorganizowany koncert w nieoczywistym miejscu (podkreślić należy, że od pewnego czasu Żydowskie Muzeum GALICJA systematycznie rozbrzmiewa muzyką niekoniecznie kojarzącą się wyłącznie z merytoryczną stroną działalności tej placówki), nietuzinkowi artyści w – nomen omen – koncertowej, bardzo wysokiej formie. Ten wieczór na pewno pozostanie na długo w pamięci jego uczestników. Pozostaje nadzieja, że państwo Janerkowie z kolegami prędko wrócą do Krakowa żeby znowu zagrać na żywo, i że Lech ma gdzieś w szufladzie ponotowane piosenki na kolejną płytę wyczekiwaną przez wierne grono fanów.

Trwa ładowanie zdjęć