Droga do sławy: Billy Joel (część 1)

droga_do_slawy_billy_joel_(czesc_1)

W skali globalnej, sprzedał ponad 100 milionów płyt na całym świecie. Doceniany nawet w kraju Kwitnącej Wiśni, u nas wciąż pozostaje enigmą – człowiekiem, o którego talencie, osobowości, a przede wszystkim twórczości nadal niewiele wiadomo. Chcąc zmienić taki stan rzeczy, poświęcam ten dwuczęściowy artykuł jednemu z najważniejszych wykonawców XX wieku. Panie i panowie, przed Wami Billy Joel!


Tak moi drodzy, powyższy wstęp nie jest żadną przesadą. Ciężko bowiem mówić inaczej o kimś, na którego koncie odnajdziemy aż 6 prestiżowych nagród Grammy i niezliczoną liczbę utworów, plasujących się przez niemal 30 lat w pierwszej 10 wszystkich najistotniejszych notowań list przebojów. Umieszczony kolejno w Songwriter's Hall of Fame (1992), The Rock and Roll Hall of Fame (1999) oraz The Long Island Music Hall of Fame (2006), Billy to „żyła złota” amerykańskiego przemysłu muzycznego i autor wielu niezapomnianych po dziś dzień tekstów, śpiewanych przez rzesze wiernych mu fanów.

William Joseph Martin Joel (bo tak brzmi jego prawdziwe imię) urodził się 9 maja 1949r. w dzielnicy Bronx w Nowym Jorku, jako syn Howarda i Rosalindy. Co ciekawe, ojciec artysty nie był rodowitym Amerykaninem. Pochodził z Niemiec, skąd wyemigrował w czasie rządów Adolfa Hitlera. Mama Billego była natomiast Brytyjką o żydowskich korzeniach. Rodzice naszego bohatera rozwiedli się w 1960r., zaś Howard Joel opuścił Stany, by osiąść na stałe w Wiedniu – stolicy Austrii. Billy nie był zresztą jedynakiem. Oprócz rodzonej siostry Judith, miał również przyrodniego brata Alexandera, obecnie pianistę i dyrygenta w jednej osobie, zamieszkałego w słonecznej Kalifornii. Pomijając wiele aspektów czysto biograficznych, odnoszących się do wczesnego dzieciństwa wykonawcy, warto zwrócić uwagę na fakt, który nie przemknie niezauważony gdy spojrzymy na zdjęcie Billego. Otóż, jako nastolatek walczył on w amatorskiej lidze boksu - Golden Gloves, z której, po 22 zwycięstwach, zrezygnował w skutek ciężkiego złamania nosa. Skutki wspomnianej kontuzji widoczne są do dziś, co rzutowało z pewnością na powodzenie muzyka u płci przeciwnej. A jak z edukacją? Cóż, naprawdę niewiele zabrakło by przyszła gwiazda rocka ukończyła wyższą szkołę w Hicksville, co według planu nastąpić miało w 1967r. Na przeszkodzie stanął jednak...sen. Billy przespał jeden z najważniejszych egzaminów i na dyplom przyszło mu poczekać aż 25 lat (tyle bowiem „zbierał się” w sobie by definitywnie rozwiązać ten problem). Muzyczni geniusze nie potrzebują jednak kwitków, toteż mimo braków w wykształceniu, Billy zwrócił się w stronę rytmu, dźwięków oraz śpiewu.

W wieku 14 lat wstąpił do popularnej nowojorskiej kapeli - The Echoes, zaś domeną młodego „grajka” stało się wówczas pianino. W 1965r. zespół zmienił nazwę (najpierw na The Emeralds, potem The Lost Souls), lecz Billy opuścił szeregi grupy. Odszedł do The Hassles – formacji mającej profesjonalny kontrakt płytowy z wytwórnią United Artists Records. Na efekt wspólnych działań Joela i jego nowych kolegów nie trzeba było długo czekać. Jeszcze w tym samym roku (1967) ukazał się album „The Hassles”, zaś w 1968r. krążek „Hour of the Wolf”. Niestety, oba dzieła były komercyjną „klapą”, co doprowadziło do rozpadu zespołu. Kolejnym projektem Billego został, założony wraz z perkusistą The Hassles Jonem Smallem, duet o wdzięcznej nazwie Attila. Udało im się wydać debiutancką płytę (a było to w roku 1970), lecz już kilka miesięcy po jej premierze Attila przestała istnieć. Jedynym wyjściem dla głodnego sławy i sukcesu muzyka stała się więc kariera solowa. I to właśnie od tego momentu nasza historia wkracza na właściwe tory...

Pierwszy album sygnowany nazwiskiem Billego to „Cold Spring Harbor” – wydawnictwo, które ukazało się w 1971r. Mający kontrakt z wytwórnią Artie Ripp, Joel nie liczył jednak na zbyt wielkie honorarium. Umowa jaką podpisał opiewała na symboliczne kwoty, ale sam fakt nagrania własnego dzieła zdawał się zaspokajać jego ówczesne ambicje. Jak się należy domyślać, w teorii „Cold Spring Harbor” to miał być przełom w dotychczasowej działalności artysty, w praktyce była to raczej bardzo bolesna porażka. Do klęski przyczynili się producenci i tzw. „studyjni fachowcy”, którzy najzwyczajniej w świecie sknocili mastering płyty. W efekcie głos Billego nie brzmiał tak jak powinien, a poszczególne kompozycje straciły swój zamierzony urok. 158 lokata na liście Billboard 200 to marny wynik w porównaniu z innymi wydanymi w tym roku krążkami, lecz pewny swych umiejętności muzyk nie zwalniał tempa. Na pomoc przyszło mu zresztą szczęście. Rozgłośnia radiowa w Filadelfii puściła w eter nową piosenkę Joela, zatytułowaną „Captain Jack”. Choć była to wersja koncertowa, szybko zdobyła uznanie znacznej liczby słuchaczy, zaś jeden z włodarzy wytwórni Columbia Records – Herb Gordon złożył Billemu intratną propozycję. W 1972r. Joel umieścił podpis pod kontraktem z nowym pracodawcą i zapoczątkował swój „romans” z Columbią, który trwa do dziś. Zachęcony obiecanymi warunkami pracy, ruszył do studia by nagrać drugi w dorobku album. Premiera „Piano Man” odbyła się listopadzie 1973r.

Cokolwiek by nie powiedzieć (bądź napisać) o nowym dziele Billego, jedno nie ulega wątpliwości – tytułowa piosenka to hit jakich próżno dziś szukać w twórczości innych wykonawców. Ulubieniec koncertowej publiczności, utwór „Piano Man” na stałe już wpisał się do annałów muzycznej historii. Za jego sprawą płyta otrzymała status złotej i jak do tej pory sprzedała się w nakładzie 4 milionów egzemplarzy. Krążek wzbogacają również dwie inne istotne piosenki: „The Ballad of Billy the Kid” oraz przytoczony powyżej „Captain Jack”.

Lata ’74, ’76 oraz ’77 to kolejne pasmo sukcesów Billego. Wtedy to bowiem ukazały się kolejno trzy wydawnictwa, które ugruntowały jego pozycję w świecie showbiznesu. Albumy: „Streetlife Serenade”, „Turnstiles” (zawierający przebojowe „New York State of Mind” oraz „Miami 2017 (I've Seen the Lights Go out on Broadway)”), a także „The Stranger” zadziwiły wszystkich wątpiących w umiejętności muzyczne Joela. Zwłaszcza ostatnia z wymienionych tu płyt okazała się istną kopalnią złota. Produkowany przez Phila Ramone, krążek zapewnił artyście 3 nominacje do nagrody Grammy, w kategoriach: „Album Roku”, „Piosenka Roku”, „Nagranie Roku” (utwór „Just the Way You Are”). Billy otrzymał tylko jedną statuetkę, ale sprzedaż „The Stranger” z każdym dniem rosła. Osiągnąwszy wynik 10 milionów egzemplarzy, krążek okrzyknięty został mianem „diamentowej płyty”. Pozytywne recenzje ze strony krytyków nie były zresztą przypadkowe. Piosenki pokroju „Movin' Out (Anthony's Song)”, tytułowej „The Stranger”, bądź „Only the Good Die Young” potwierdzały wyjątkowy charakter najnowszego dzieła Billego. W 2003r. magazyn „Rolling Stone” sklasyfikował album na 67 pozycji wśród 500 najlepszych płyt wszech czasów, zaś w lipcu 2008r. wydana została jubileuszowa edycja krążka z okazji 30-lecia jego powstania.

Rok po premierze „The Stranger”, na półkach sklepowych ukazało się szóste już dzieło Joela, o nazwie „52nd Street”. Płyta, choć daleka od swego poprzednika, z całą pewnością nie rozczarowała fanów wykonawcy. Utwory „My Life” i „Honesty” rekompensowały słabszą formę ich autora. Co ciekawe, „52nd Street” przyniosło Billemu aż 2 nagrody Grammy (w tym za „Album Roku”), stając się także pierwszym w historii albumem wydanym w Japonii w wersji CD (1982r.). W ślad za tym wydawnictwem, wytwórnia Columbia wypuściła dwie następne produkcje muzyka - kolejny premierowy album pt. „Glass Houses” oraz „Songs in the Attic”, zawierający zbiór zarejestrowanych na żywo piosenek. W lata ‘80-te Billy wkroczył więc w glorii chwały.

Zmęczony zapewne dotychczasową tematyką swoich nagrań, Joel odszedł nieco od formuły przynoszącej mu szczęście. „The Nylon Curtain”, album wydany w 1982r., zaskoczył wielu wielbicieli talentu Billego. Poświęcony problemom społecznym, wolny był od typowych dla jego twórczości piosenek. Odbiło się to niewątpliwie na wskaźnikach sprzedaży, które tym razem utknęły na granicy 2 milionów kopii, lecz nawet tutaj nie zabrakło utworów równie przebojowych co kiedyś (przykładem singiel „Allentown”, który zajął 17 pozycję w notowaniach Billboard Hot 100). Powrotem na szczyt okazał się następca „The Nylon Curtain” – krążek „An Innocent Man” (1983). Któż z nas nie słyszał bowiem hitu „Uptown Girl”, emitowanego do znudzenia w licznych stacjach radiowych. Gdy dodamy do tego jeszcze „Tell Her About It” oraz „Keeping the Faith”, otrzymamy mieszankę dźwięków, której nie sposób się oprzeć. „An Innocent Man”, w samych Stanach, obdarował Billego 7-krotną platyną i zamknął usta wszystkim tym, którzy skreślali go przedwcześnie.

W 1985r. nadszedł czas podsumowań. Zaowocowało to albumem „Greatest Hits Vol. I and II”, który nabyło łącznie 20 milionów słuchaczy. Nie mniejszym powodzeniem cieszył się także „Greatest Hits Vol. III”, wydany w 1997r.

author

Kamil Mroziński

 10.11.2009

Legendarny mówca

Droga do sławy: Billy Joel (część 2)

Trwa ładowanie zdjęć