The Police - Spacerując po księżycu

the_police__spacerujac_po_ksiezycu

Nie wiem czy to już głęboko zakorzeniona tradycja, lecz na pewno niepisany zwyczaj, który towarzyszy każdemu większemu wydarzeniu muzycznemu w naszym kraju. Wówczas to bowiem nasz rynek wydawniczy, w szczególności ten muzyczny przechodzi renesans. Bo jak inaczej nazwać to zjawisko kiedy w jednym miesiącu wychodzi kilka nowych biografii jednego artysty, równie wiele wznowień tych już nieco starszych pozycji, zaś czasem również i przekłady tekstów. No i to co najważniejsze, jak dotąd przerażająco drogie płyty stają się nagle hitem tygodnia, zaś ceny uśmiechają się do nas kusząco, że nie wspomnę już o kompilacjach, nagraniach koncertowych i wszystkim innym co zalicza się do tego muzycznego galimatiasu.

Podobnie było tym razem, kiedy tylko stało się jasnym ,że 26 czerwca 2008 roku będzie pierwszą i jedyną okazją aby razem z kilku dziesięciotysięcznym tłumem wykrzyczeć, że „każda najmniejsza rzecz jaką ona robi to magia”, czy też wysłać list w butelce lub skosztować herbaty na Saharze. Słowem aby zobaczyć i usłyszeć na żywo pierwszy raz po ponad dwudziestu latach zespół The Police.

Sami jego członkowie po zawieszeniu działalności zespołu i skupieniu się z lepszym lub gorszym skutkiem na karierze solowej stali się również autorami wspomnień, biografii zespołu, a także albumów fotograficznych Wystarczy wspomnieć o „Niespokojnej muzyce” Stinga ,czy „One Train Later” Andyego. Nawet „najsłabsze ogniwo” zespołu Henri Padovani postanowił opublikować wspomnienia ze swojej krótkiej współpracy z Policjantami zatytułowane „ Secret Police Man”. Wszystkie te pozycje a także godziny rozmów z sami artystami, menadżerami, oraz najbliższymi osobami z otoczenie Stinga, Andyego i Steawarta, stały się punktem wyjścia do dość karkołomnego zadania. Mianowicie skonfrontowania wszystkich punktów widzenia na te same wydarzenia i być może ustalenia jednej historii która naprawdę się wydarzyła, a nie była tylko wymysłem skłóconych ze sobą obłędnie bogatych gentelmanów. Wykonania tej ekwilibrystycznej sztuki podjął się weteran polskiego dziennikarstwa Wiesław Weiss.

Książkę zatytułowaną „Spacerując po księżycu” co jest tłumaczeniem tytułu jednego z hitów tria już od samego początku czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Można wręcz porównać ją do nie pozwalających oderwać się od siebie kryminałów. Nie jest to ten typ biografii która już w pierwszym rozdziale przytłacza nas mnogością dat,nazwisk, tytułów płyt etc. Oczywiście Pan Weiss nie pomija ich czy też nie przytacza nam tylko kilku tych najważniejszych, wręcz przeciwnie. Lecz robi to w sposób niemal niezauważalny, w rezultacie naprawdę nie jest to męczące dla czytelnika. Cechą która z pewności jest dużym plusem na korzyść tego wydawnictwa są świetne zdjęcia, często unikatowe, będące własnością samego autora lub rezultatem wielomiesięcznych poszukiwań. Szkoda tylko że większość z nich mamy możliwość oglądać tylko w czarno białych kolorach, zaś podpisy po nimi nie są niczym odrębnym tylko fragmentami tekstu, który właśnie przed chwilą przeczytaliśmy.

Autor analizując historię The Police postawił na sprawdzoną i chyba najlepszą, a z pewnością najbardziej przejrzystą formę prezentacji czyli metodę chronologiczną, dlatego też każdy z rozdziałów opisuje kolejny rok działalności grupy. Dodatkowo autor postanowił poświęcić kilka stron na okres po reaktywacji, być może dlatego iż wiedział już,że Policjanci zawitają do Polski. Jak na każdą dobrą biografię przystało i tu nie zabrakło kompletnej dyskografii zespołu. Tym razem trzeba przyznać, że wykonana ona zostało w sposób nader dokładny. Opisane zostały nie tylko Longplay'e , lecz także wszystkie single,kompilacje oraz wydawnictwa na których znalazła się muzyka grupy. Ponadto także pozycje z ostatnich lat czyli wideo oraz dvd, oczywiście wszystko udokumentowane ilustracjami, znowu jednak czarno białymi.

Po przeczytaniu tej biografii trudno jednoznacznie stwierdzić czy historia tu opowiedziana rzeczywiście jest tą właściwą, i czy autorowi udało się sprostać temu zadaniu lecz z pewności mogę powiedzieć, że ta „doskonale współpracująca trójka” staje się nam bliższa. Być może właśnie dlatego iż zostali oni przedstawieni tu jako normalni ludzie z krwi i kości, muzycy którzy, żeby osiągnąć swój dzisiejszy status musieli wiele przejść i poświęcić, a nie tylko jako zasłużeni weterani rocka, z niekończącymi się kontami bankowymi.

author

Bartosz Domagała

 11.04.2009

The Rolling Stones - fenomen zespołu

Moje muzyczne podsumowanie roku 2008

Trwa ładowanie zdjęć