Pozbawieni wyboru - rozprawka o polskim radiu

pozbawieni_wyboru__rozprawka_o_polskim_radiu

„Nudne, męczące, pozbawione charakteru” – to tylko nieliczne z epitetów, które przychodzą mi na myśl podczas słuchania komercyjnych stacji radiowych. Nie od dziś wiadomo bowiem, że lubują się one w zamęczaniu słuchaczy wtórnym i powielanym repertuarem muzycznym. Nie pomaga jego „odświeżanie” i „aktualizowanie” przeprowadzane raz na kwartał. Fakty mówią same za siebie - „jeśli dziś nie usłyszałeś naszej „piosenki dnia”, usłyszysz ją jeszcze jutro. A jeśli jutro także przegapisz ten moment, z pewnością posłuchasz jej dnia następnego. A jeśli i wtedy nie pojawisz się przy odbiorniku radiowym, nie martw się - specjalnie dla Ciebie zagramy tę piosenkę przez cały następny miesiąc!” Fajnie, nieprawdaż?

Mniejsza o nazwy wspomnianych stacji radiowych. Nie ulega wątpliwości, że za tzw. polityką radiową, stoi polityka dużych koncernów i wytwórni płytowych. To w ich interesie leży promowanie twórczości podległych im gwiazd i gwiazdek muzycznych. Fakt ten nie dziwi już nikogo. Problem jednak w tym, że w natłoku rozlicznych produkcji oraz wydawnictw muzycznych, zapomina się o jednym, ważnym elemencie, bez którego radiowy show-biznes nie mógłby istnieć – słuchaczu, czyli potencjalnym odbiorcy takiego repertuaru.

Oczywiście, nie brakuje ludzi którym podoba się ta „masowa papka” jaką karmią nas włodarze dużych rozgłośni radiowych. Dla wielu z nich jest ona dobrym „pożeraczem czasu”, formą relaksu i odprężenia umysłowego. Szybkie, powtarzające się utwory, zgrane ballady czy nie wymagające intelektualnego zaangażowania piosenki to sposób na udany odpoczynek. Niestety, brak w tym przede wszystkim umiaru.

Prosta recepta na rozwiązanie tego problemu? Nie słuchać, nie interesować się – słowem wyłączyć radio. Ale co jeśli chcielibyśmy posłuchać? Co jeśli podobają nam się niektóre z piosenek? Jeśli prawdziwą przeszkodzą jest nie sama muzyka, lecz wtórność – powielanie tych samych schematów? Duże komercyjne rozgłośnie radiowe wiedzą jak „podejść” słuchacza. Nie od dziś wiadomo, że najlepszą formą utrwalenia czegoś w pamięci jest szeroko pojęta powtarzalność. Słysząc po raz piąty ten sam utwór, słuchając go do znudzenia przez następnych kilka bądź kilkanaście dni, zapamiętamy go na dłużej. Może nawet polubimy, zainteresujemy się jego wykonawcą, wreszcie…kupimy płytę. A gdy jeszcze jest to płyta pod patronatem danej stacji radiowej, wspomożemy ją takim zakupem. Pieniądz jest tu wszechobecny.

Nie pomogły protesty rodzimych artystów, ostre słowa zapomnianej dziś Kasi Klich. Komercjalizacja przemysłu muzycznego postępuje i postępować będzie zapewne nadal. Wielu utalentowanych lub zasłużonych artystów czeka na swoją szansę. Szuka kontaktów, koneksji, dojścia do władz najważniejszych rozgłośni radiowych. A wszystko po to by zaistnieć, przypomnieć się publiczności, by umieścić swoją twórczość w eterze tych stacji. Ludzie kierujący przemysłem radiowym, z nielicznymi wyjątkami, pozostają głusi na wołanie słuchaczy i samych artystów. Dają nam wybór – możemy wybierać pośród tych, których sami wskażą. Pośród tych, których „siła przebicia” była większa niż innych. To błąd, zła praktyka, o której trzeba i należy mówić.

author

Kamil Mroziński

 05.06.2012

Wielki nieobecny – krótka historia Tima Grundy’ego

Trwa ładowanie zdjęć