RECENZJA

Circle of Bards - Tales

tales

Miałem nadzieję, że okropnie wyglądająca okładka debiutanckiej płyty grupy Circle Of Bards nie będzie zapowiadała muzyki na podobnym poziomie, ale niestety przypuszczenia mnie zawiodły. Folkowe ballady wymieszane z utworami o charakterze niemalże rockowym, pełne brzmienia akustycznych gitar i fletów, w rustykalnym lub celtyckim duchu, z wokalistą aspirującym do bycia bardem, wyśpiewującym teksty w stylu fantasy o smokach lub rycerzach - wszystko to pasuje mi jak ulał do twórczości jakiegoś banity z puszczy Kampinowskiej albo - biorąc pod uwagę, że większość utworów jest w języku angielskim - lasu Sherwood. Różne nazwy wymienia się przy opisywaniu muzyki Mariusza Migałki, poczynając od Clannad, Blind Guardian po Blackmore's Night. Ostatni typ wydaje mi się najbardziej prawdopodobny, ale o ile fanem grupy byłego gitarzysty Deep Purple nie jestem, to jednak jego dokonania na tle muzyki Circle Of Bards wydają się niemalże wybitne. Z założenia ładnie i przyjemnie to brzmi dla ucha, ale jakoś trudno mi znieść zestawienie wzniosłych ballad z opowieściami o charakterze baśniowym. W ogóle nie poczułem celtyckiej aury, którą rzekomo próbował nadać swoim utworom pan Migałka. Jeśli ktoś chce ją poczuć naprawdę to niech lepiej sięgnie po "Veedon Fleece" Vana Morrisona albo któryś ze wczesnych albumów Fairport Convention.
2/10

author

Kamil Dachnij

 06.12.2010  
Trwa ładowanie zdjęć