RECENZJA

Manescape - In progress EP

in_progress_ep

Zespół MANESCAPE to jedno z objawień polskiego przemysłu muzycznego. Powstały w 2006r., składa się z trzech dzielnych „muszkieterów”, których bezkompromisowe podejście do własnej twórczości staje się znakiem firmowym grupy. Daniel Paluszek (gitara, wokal), Piotr Lubiak (bass, wokal w tle) i Tomasz Piechowiak (perkusja) znają się na rzeczy, czego dowodem najnowsza płyta formacji, zatytułowana „In progress EP”. Nie jest to naturalnie pełnowymiarowy krążek. Jak sugeruje sama nazwa, mamy tu do czynienia z krótką (jedynie 3 utwory) prezentacją materiału powstałego na początku roku w Studiu im. Toma Waitsa w Porażynie. Całość produkcji oraz wszystkie kompozycje to dzieło ww. panów, którym w realizacji projektu dopomógł Szymon Swoboda. Tyle tytułem wstępu. Co zaś się tyczy samego albumu, to warto poświęcić mu nieco więcej miejsca. Rzadko bowiem mamy okazję zetknąć się z tak ciekawą i niecodzienną wizją, która wyłania się podczas słuchania płyty.
W czym więc tkwi siła MANESCAPE? Przede wszystkim w konsekwencji oraz przekonaniu o własnej wartości, których wpływ odcisnął swe piętno na stylu gry zespołu. Już od pierwszych sekund tytułowej piosenki wiemy, że to czym raczą nas autorzy „In progress”, dalekie jest od znanej i powielanej przez media tandety. Klimat w jakim utrzymano krążek, pełen jest tajemniczości oraz niepokoju, które towarzyszą słuchaczom aż do samego końca. Duża w tym zasługa sekcji rytmicznej, zaskakującej pomysłowością, jak również zaangażowaniem. Charakterystyczne dla psychodeliki riffy, „brudne” i przeplatające się ze sobą dźwięki, a także szereg technicznych nowinek to tylko część tego co poznamy obcując z opisywaną tu płytą. Nie gorzej wypada wokal, za którego ekspresję odpowiada Daniel. Ciepła barwa jego głosu to z pewnością spory plus, choć w tym elemencie akurat można mieć drobne zastrzeżenia. Dotyczą one zwłaszcza pewnej konwencji, w oparciu o którą realizowano utwory. Wokalista brzmi bowiem jak dodatek do muzyki, tonąc w głośnej kawalkadzie gitar, przez co teksty które wyśpiewuje (w języku angielskim), nie są do końca zrozumiałe. Bez wątpienia był to zabieg celowy – wytwór fantazji MANESCAPE, lecz nawet takie wytłumaczenie nie broni całości. Mankament niezbyt poważny, ale co bardziej wrażliwi mogą mieć o to pretensje.
Na odrębną uwagę zasługuje także ostatnia z umieszczonych na płycie piosenek. 8-minutowe „Absence of silence” to przekrój możliwości zespołu, instrumentalny kunszt, potwierdzający posiadany potencjał. Podobnie jak we wcześniejszych kompozycjach, również i tu nastrój wytworzony przez grupę zmusza do większych refleksji. Nie wystarczy zatem powierzchowne przesłuchanie krążka, aby dokonać jego oceny. Tę muzykę trzeba poczuć, zgłębić jej tajniki, a dopiero wtedy przekaz MANESCAPE stanie się dla nas jasny.
3 utwory to oczywiście za mało, by wydawać szczegółowe sądy, jednak moim zdaniem, już teraz mamy do czynienia z wyjątkową grupą ludzi, których wspólne pasje i zamiłowania procentują równie udaną twórczością. Nasze dzielne trio zmierza nieuchronnie po sukces i tylko patrzeć jak stanie się integralną częścią polskiego show-biznesu. To jak i co sobą reprezentuje pozwala wierzyć, że w niedalekiej przyszłości rodzima scena muzyczna będzie należeć do nich. Póki co, polecam wszystkim najnowsze wydawnictwo grupy, bo choć krótkie w swej formie, zapada w pamięć na długo. „In progress EP” dowodzi, że to nie ilość, lecz jakość kształtuje efekt końcowy.

Ocena: 4,5/5

Więcej informacji o zespole:
www.manescape.net

author

Kamil Mroziński

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć