"Muzyka to biżuteria życia! Towarzyszy jej całe piękno i dramat, z jakim mierzymy się na co dzień..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 9 minut
Muzyka to biżuteria życia! Towarzyszy jej całe piękno i dramat, z jakim mierzymy się na co dzień...
 fot. Carl Johan Paulin

Rozmowa z Alexandrem Bardem – liderem zespołu Army of Lovers w związku z premierą albumu "Big Battle of Egos"

W połowie czerwca, do sklepów trafi Wasz najnowszy album zatytułowany „Big Battle Of Egos”. Nazwa krążka brzmi dość tajemniczo. Jak należy rozumieć jej znaczenie?
O, to bardzo proste. Army of Lovers zawsze było charyzmatycznym zespołem - grupą indywidualistów, dlatego też jego historia to wielki dramat, jedna wielka bitwa ego.

Na albumie „Big Battle Of Egos” znalazły się tylko cztery nowe kompozycje. Równie dobrze, ten krążek mógłby stanowić album EP – które w ostatnim czasie są dość popularne. Dlaczego zdecydowaliście się na kolejny album kompilacyjny z czterema bonusami, zamiast całkowicie nowego materiału?
Cztery nowe utwory w ich ostatecznych wersjach wydane zostaną tego lata, jako oddzielny album EP o nazwie „Queen With The Dragon Tattoo”. Nasza wytwórnia płytowa wierzy jednak, że istnieje nowa generacja fanów, którzy pragną identyfikować się z nami, dlatego też podjęto decyzję o umieszczeniu tych piosenek wraz z wieloma klasykami Army of Lovers i nazwania tego składanką „Big Battle of Egos”. Wspomniane cztery utwory są tymi, które udało nam się nagrać specjalnie na to wydawnictwo.

REKLAMA
Judas Priest News

Pierwszym singlem, promującym wydawnictwo był utwór „Rockin' The Ride” z którym zaprezentowaliście się podczas szwedzkich eliminacji do festiwalu piosenki w Eurowizji. Niestety nie udało się Wam wygrać. Czy jesteście mocno rozczarowani tym faktem? Jak myślicie, dlaczego nie udało Wam się wygrać?
„Rockin’ The Ride” nie jest właściwie pierwszym singlem (jest nim piosenka i teledysk „Signed On My Tattoo”). Utwór ten napisany i zaaranżowany został z myślą o naszym występie podczas Melodifestivalen po to, by wywołać duży skandal. Co zresztą, miało miejsce. Nigdy nie przejmowaliśmy się zwycięstwem w tym konkursie, uczestnictwo w Eurowizji nie miałoby dla Army Of Lovers żadnego znaczenia. Ale Melodifestivalen to olbrzymie telewizyjne show w Szwecji, stąd możliwość wystąpienia na nim, zwłaszcza, że zostaliśmy zaproszeni, była doskonałą okazją przypomnienia o zespole i to przed tak szeroką publicznością. To najlepsza z możliwych form! Nie chcemy być postrzegani, jako zespół retro z lat ’90-tych. Muzyka i przesłanie Army of Lovers są wciąż świeże, jak zawsze zresztą.

Pozostańmy jeszcze przez moment przy szwedzkich elimacjach. Miałem okazję oglądać Wasz występ w internecie. Mimo upływu lat, wyglądacie znakomicie. Jaka jest Wasza recepta na długowieczność?
Seks, dużo seksu i to w różnej formie. Różnorodność jest równie istotna, co sam seks.

Specjalnie na eliminacje do piosenki Eurowizji powróciła La Camilla. Niestety po nieudanych dla Was eliminacjach opuściła zespół. Czy możecie zdradzić dlaczego tak się stało?
Tak właściwie to nie La Camilla zdecydowała o swoim odejściu, to my zdecydowaliśmy o wykopaniu jej z zespołu. Tak samo zresztą, jak w 1992 roku, gdy mieliśmy jej dość. Zatem historia się powtarza. Army of Lovers stanowi i zawsze stanowić będzie wielką walkę ego. Stale się zmieniamy, zawsze odgrywa się tu jakiś dramat.

Na miejsce La Camilli, powróciła Dominika. Bardzo fajnie, że w Army of Lovers ponownie mamy polski akcent. Oglądając jakiś czas temu wywiad z Dominiką, podkreślała, że jest bardzo zajęta swoimi nowymi obowiązkami zawodowymi. Wam jednak udało się Wam ją przekonać do powrotu. Długo trwały negocjacje? Jak Wam się to udało?
Pierwotny plan zakładał występ z La Camillą podczas Melodifestivalen, ale wówczas dołączyła do nas La Dominika, z którą graliśmy wszystkie późniejsze utwory i koncerty. Rozpoczęliśmy pracę, jako kwartet. Podczas prób i występów w trakcie Melodifestivalen La Camilla zachowywała się tak źle, że zarówno ja, jak i Jean-Pierre mieliśmy jej serdecznie dość. Kiedy więc powróciła La Dominika, wspólnie zadecydowaliśmy o wyrzuceniu Camilli z zespołu i kontynuowaniu bez niej. Trio w składzie La Dominika, Alexander i Jean-Pierre świetnie reprezentuje Army of Lovers w 2013 roku. Aby się o tym przekonać, musisz jedynie obejrzeć klip do „Signed On My Tattoo”.



Porozmawiajmy teraz przez moment o polskich akcentach, jakie towarzyszą Wam w różnych projektach jakie realizujecie. Czy to przypadek, a może jakieś szczególny sentyment do Polaków?
Jasne, że Army of Lovers kocha Polskę, a La Dominika dumna jest ze swoich polskich korzeni. Mnie łączy zresztą podwójny związek z waszym krajem, i to nie tylko za sprawą La Dominiki, ale także polskiego piosenkarza Martina Rolinskiego. Wspólnie tworzyliśmy niebywale popularny w początkach XXI wieku zespół BWO (Bodies Without Organs). Muzyka pop powinna być pełna polskich akcentów!

Nowym singlem, który promuje „Big Battle Of Egos” jest kompozycja „Signed On My Tattoo”. Jak dla mnie, to najlepszy numer z nowych propozycji, jakie znalazły się na albumie. Ma wszystko to, co powinien posiadać potencjalny przebój. „Signed On My Tattoo” nagraliście wspólnie z grupą Gravitonas. Co było inspiracją do powstania tej kompozycji?
„Signed On My Tattoo” posiada piękną melodię, mocno zakręcony tekst i bardzo świeże brzmienie, typowe dla 2013 roku. Nie stanowi repliki tego, co stworzyliśmy w przeszłości. Utwór ten brzmi więc wybornie, jako pierwszy singiel. Gravitonas z kolei to popularny zespół odnoszący sukcesy na całym świecie. Pochodzi ze Szwecji i to w nim grywam na keyboardzie. Wspomniana grupa ma na swoim koncie cztery wielkie singlowe hity, które znalazły się w notowaniach Billboard Chart w Stanach Zjednoczonych, podobnie zresztą, jak we Francji, Grecji, Rosji, na Ukrainie oraz naturalnie w Skandynawii. Był to więc dobry pomysł, aby nagrać i wypuścić tego lata „Signed On My Tattoo”, jako duet pomiędzy naszymi zespołami. Naturalnie, mamy też spektakularny klip, gdyż obie grupy świetnie prezentują się na ekranie.

Na lato zapowiadacie nową wersję „Crucified”. Czy już teraz możecie zdradzić odrobinę szczegółów na ten temat? Czy „Crucified 2013” będzie zapowiedzią albumu z całkowicie nowym materiałem?
„Crucified 2013” stanie się hymnem wielkiego duńskiego festiwalu o nazwie Copenhagen Pride, który rozpocznie się pod koniec sierpnia. Utwór wydany zostanie zatem wraz z teledyskiem i wieloma remiksami, jako następca „Signed On My Tattoo”. „Crucified 2013” to zupełnie nowe brzmienie hitu Army of Lovers z 1992 roku, wyprodukowanego przez czołowego szwedzkiego producenta Niklasa Begwalla (który już niebawem zostanie mężem September – kolejnej szwedzkiej gwiazdy bardzo popularnej w Polsce).

Czy w najbliższych latach, planujecie wydanie czegoś w rodzaju kolekcjonerskiego boxa, który będzie zawierał wszystkie Wasze dotychczasowe albumy, single i niepublikowane materiały?
Póki co, nic o tym nie wiemy. Musiałbyś zapytać naszych wytwórni płytowych (SoFo Records oraz Universal Music). W dzisiejszych czasach, większość nagrań i tak ściągana jest lub streamowana w Internecie, stąd rynek zbytu dla płyt kolekcjonerskich zdaje się nieco ograniczony. Musimy zatem poczekać i przekonać się, jak będzie. Obecnie skupiamy się przede wszystkim na tworzeniu nowego materiału na rok 2013 i lata późniejsze. Army of Lovers nie jest zbyt nostalgiczne, że tak to ujmę.

Szczególnie Wasze pierwsze albumy takie jak „Disco Extravaganza” i jego amerykańska edycja zatytułowana „Army of Lovers” stanowią atrakcyjne kolekcjonerskie kąski, których na próżno szukać w sklepach, a na aukcjach internetowych, jeśli już się pojawią osiągają niebotyczne ceny. Jak myślisz, dlaczego?
Chcemy wierzyć, że tak jest, bo to naprawdę imponujące nagrania, które wciąż oszałamiają. Nikomu nigdy nie udało się skopiować brzmienia oraz stylu Army of Lovers. Dlatego też, nasze stare nagrania stały się prawdziwymi klasykami.

Army of Lovers, wiele osób kojarzy z świetnymi teledyskami, często z ogromnym poczuciem humoru. Sam doskonale pamiętam klipy do „Crucified”, „Obsession ” czy „Ride The Bullet” na które dosłownie się polowało oglądając MTV. Dzisiaj muzyczne stacje telewizyjne praktycznie nie istnieją, a teledyski głównie można oglądać w serwisie YouTube. Jak Wam się wydaje, czy dobrze się stało, że obecnie ramówka takich kultowych stacji jak MTV z muzyką ma niewiele wspólnego?
Naszym zdaniem to naprawdę świetnie, że muzyczne teledyski przeniesione zostały do sieci, że każdy może obejrzeć taki klip, jaki lubi i to gdziekolwiek tylko chce. Jest to o wiele bardziej demokratyczne, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę rolę MTV w propagowaniu muzyki Army of Lovers w latach ’90-tych. Gdyby nie Steve Blame, słynny prowadzący tej stacji, który odnosił się do nas entuzjatycznie i był naszym lojalnym fanem, być może kariera Army of Lovers, jako światowych gwiazd popu, nigdy nie miałaby miejsca

Jesteście zespołem, który lubi zaskakiwać opinię publiczną. Czy na przestrzeni tych wielu lat na scenie, pamiętacie jakieś zdarzenie, czy sytuację w których to role się odwróciły i to Wy zostaliście zaskoczeni przez publiczność?
W 1994 roku zagraliśmy koncert w miejscowości Volgograd w Rosji przed trzystutysięczną publicznością. Ludzie stali siedem kilometrów od sceny, która znajdowała się na barce dryfującej po rzece Wołga i wypełniali całą drogę aż do pomnika, widocznego daleko na wzgórzu. Publiczność robiła wówczas nieprawdopodobne wrażenie.

W czerwcu, zostaliście wybrani naszym Artystą miesiąca. Mogę Was zapewnić, że przez cały czerwiec Army of Lovers dosłownie zawładnie serwisem muzycznym NetFan.pl. W tym miejscu, chciałbym Was prosić o udzielenie odpowiedzi na pytanie, które zadajemy większości naszym rozmówcom, a które często puentuje cały wywiad. Czym jest dla Was muzyka?
Muzyka to biżuteria życia! Towarzyszy jej całe piękno i dramat, z jakim mierzymy się na co dzień.

Jakie są Wasze najbliższe plany związane z Army of Lovers i promocją nowego materiału?
W czerwcu pojawimy się podczas Europride w Marsylii, prawdopodobnie jednym z największych europejskich festiwali tego lata. Ponadto, wystąpimy podczas Copenhagen Pride w Danii oraz Belgrade Pride w Serbii. Na jesieni i w zimie kontynuować będziemy naszą kampanię promocyjną w Europie, głównie poprzez okazjonalne występy w klubach oraz w różnych programach telewizyjnych. La Dominika ma zresztą własne show w telewizji, a ja będę jednym z jurorów szwedzkiego Idola, który ruszy tej jesieni. Wszyscy będziemy więc niezwykle zajęci.

Na koniec: Czego Tobie oraz zespołowi Army of Lovers mogę życzyć? Wspaniałego roku pełnego wielu dramatów. Naturalnie, Army of Lovers chętnie odwiedziłoby Polskę, aby zagrać tu tak szybko, jak to tylko możliwe.

W takim razie, tej dramaturgii oraz koncertów w Polsce gorąco Tobie i całemu zespołowi życzę. Dziękuję, że znalazłeś dla nas czas. To była prawdziwa przyjemność. Do zobaczenia w Polsce!

Rozmawiał Sebastian Płatek

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 01.06.2013   fot. Carl Johan Paulin

Tomasz Korpanty na festiwalu opolskim w koncercie Debiuty

Konkursy NetFan.pl: Wyniki

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć