"Moja muzyczna historia zaczęła się dawno, ma głębokie korzenie i bez niej nie potrafię żyć..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Moja muzyczna historia zaczęła się dawno, ma głębokie korzenie i bez niej nie potrafię żyć...
 fot. Robert Wolański

Rozmowa z Natalią Safran w związku z premierą albumu "High Noon"

Często można spotkać się z opinią, że jesteś przykładem „american dream”. Zgodzisz się z tym, że faktycznie Twój amerykański sen się spełnił?
Jak to bajkowo brzmi... lubię bajki i happy endy, więc dobrze, niech będzie (śmiech przyp.red). Jeśli przez amerykański sen rozumiesz obranie celu i osiąganie go konsekwentną pracą oraz uparte dążenie do tego co się sobie wymarzyło, nawet kiedy wiatr mocno wieje w oczy, to chyba tak. Z tym że mój sen jest bardziej europejsko-amerykański, bo w Europie się zaczął i tu też pracuję i spędzam wiele czasu.

Twoja muzyka dużą popularność zyskała dzięki portalowi Sellaband. Skąd pomysł na umieszczenie muzyki w sieci i poszukiwanie inwestorów wśród fanów?
Pomysł wyszedł od mojego brata Mikołaja Jaroszyka, współtwórcy płyty i wszystkich moich muzycznych poczynań. Nieustannie mnie do czegoś namawia i mimo moich oporów zazwyczaj ma rację. Zrobiłam to niechętnie, nie wierząc, że ktoś mógłby naprawdę chcieć przyłożyć się do wydania płyty, dwojgu nieznajomym artystom, ale jeszcze tego samego dnia okazało się jak bardzo się mylę.

REKLAMA
Tool News

Ludzie usłyszeli nasze piosenki i chętnie stawali się inwestorami naszej płyty. Sellaband to internetowa wytwórnia muzyczna, w której wsparcia szukają muzycy z całego świata, od zupełnie nieznanych, do kultowych postaci sceny muzycznej, jak Public Enemy czy Korn. Z ponad dziesięciu tysięcy wykonawców, szybko wyłoniliśmy się na pierwsza pozycję i zebraliśmy 50,000 dolarów na wydanie albumu. Nie było to oczywiście tak proste, jak wrzucenie kilku piosenek w sieć i natychmiastowe zebranie funduszy. Sellaband to też wielka społeczność, skupiająca ludzi złaknionych dobrej, niezależnej muzyki i żeby być zauważonym, trzeba było zrozumieć jej kulturę, przekonać do siebie i swojego projektu i aktywnie promować. Wymagało to nagrywania nowych piosenek, spędzania na komunikacji z fanami kilku godzin dziennie, przez kilka miesięcy i przekonywania o tym, że jesteśmy warci wsparcia. Tak więc wiele czasu i pracy, co przynosiło też ogromną satysfakcję. Wiedzieć, że w twoją muzykę wierzą tak bardzo, że gotowi są zainwestować w nią swoje ciężko zarobione pieniądze, to niezwykła inspiracja.

Jako nastolatka ćwiczyłaś śpiew operowy i brałaś udział w konkursach poezji śpiewanej. Potem zainteresowały cię cięższe brzmienia – hard rock i grunge. Obecnie tworzysz w bardziej popowych klimatach, kiedy wykrystalizowała się Twoja muzyczna droga?
Ciężkie brzmienia zawsze będę kochać, ale jako wokalistka najlepiej znajduje się w delikatniejszej muzyce. Wykrystalizowało się to bardzo organicznie, tak jak wszystko w moim życiu. Nie lubię robić niczego na siłę, a raczej iść za głosem intuicji. I tak, kiedy zaczęliśmy z Mikołajem wspólnie pisać, kierunek był zdecydowanie inny od tego, jaki obiera w swojej solowej karierze, na przykład na koncertach jego kapeli Borzoi, gdzie od siły przekazu pękają mury zbrojne (śmiech przyp.red). On też intuicyjnie wyczuł jak to powinno brzmieć. Kiedy zagrał mi na gitarze kilka lat temu piękną, nastrojową melodię, przemówiła do mnie na tyle, że zaczęłam natychmiast pisać do niej słowa i już wkrótce mieliśmy razem piosenkę. Nigdy nie zastanawialiśmy się jak to powinno brzmieć, albo co się najlepiej sprzeda. Pozwoliliśmy, żeby muzyka poniosła nas sama i tak robimy zawsze. Mikołaj wymyśla wszystko muzycznie, a potem razem dopracowujemy całość i ja pisze słowa. Wszystko też razem aranżujemy i produkujemy, czasem w kolaboracji z innymi artystami, jak na High Noon, gdzie parę piosenek wyprodukowaliśmy z kultowym amerykańskim artystą Kiranem Shahani, kilka z Kostkiem Andreevem, a kilka miksowanych było przez Roba Chiarelli, mixera m. in. Madonny, Pink, Aguilery, Shakiry i Quincy Jonesa.

Urodziłaś się w Polsce, ale już jako nastolatka podróżowałaś po świecie. Teraz można nazwać Cię obywatelką świata, jednak muzyka z którego rejonu świata wpływa na Ciebie najbardziej?
Dziękuję, bardzo lubię to określenie. Myślę, że najlepiej oddaje to, jak się czuję. To dla mnie oznacza, że potrafisz odnaleźć się wszędzie, że niesiesz to, czego nauczyłaś się w domu, wzbogacając po drodze o inne kultury, inne doświadczenia, a inspiracją stają się wszystkie miejsca, w których byłaś. I tak też jest z moją ulubioną muzyką. Trudno mi powiedzieć, co wpływa na mnie najbardziej. Oczywiście najmocniej wpływa na mnie muzyka Mikołaja. Zawsze byłam pod wrażeniem jego niekończącej się kreatywności i stylu. Mamy bardzo podobne muzyczne gusty i od dzieciństwa wymieniamy się ulubionymi płytami i fascynacjami. Myślę też, że każda piosenka, która mnie kiedykolwiek zachwyciła, każdy utwór i aria, pozostawiają na mnie swój ślad, wiec moje wpływy są bardzo międzynarodowe: począwszy od moich pierwszych zachwytów nad Markiem Grechutą, Ewą Demarczyk, Leszkiem Długoszem, Bułatem Okudżawą, Włodzimierzem Wysockim i Brucem Springsteenem, poprzez Chopina, Rachmaninowa, Marię Callas, Michaela Nymana, Jeffa Buckleya, Jimi Hendrixa, Jima Morissona, Beatlesów, Hot Water, aż do Seattle grunge z Alice in Chains, Soundgarden i Pearl Jam na czele, Metallicą, Tool, Deftones, Radiohead, Massive Attack, Air, Caetano Veloso, bossanovę, Bluegrass, czy country w wykonaniu Willy Nelsona, Johnny Casha czy Krisa Kristoffersona. Najmniej działa na mnie mainstreamowy pop, a najbardziej artyści niezależni ze swoją własną wizją świata, wszystko jedno skąd by się ona wywodziła.

Skąd czerpiesz inspirację do swojej twórczości?
Zewsząd. Dla artysty na szczęście wszystko staje się inspiracją, więc jest jej zawsze wiele. Mikołaj potrafi na przykład przerwać spotkanie w środku zdania, bo wpadła mu nagle do głowy linia melodyczna, którą natychmiast musi nagrać na dyktafon. Choć jego inspiracja nawiedza najczęściej bardzo późną nocą. Mnie pomysł przychodzą, kiedy obserwuję sytuacje, zachowania, w czasie oglądania filmu, słuchania muzyki. Nagle coś wyda mi się fascynujące i idea sama jakby się rodzi i każe zapisać w telefonie, który z tego powodu zawsze mam przy sobie. To są zazwyczaj słowa, albo kawałek melodii i z czego to wynika nie wiem i nie potrafię wyjaśnić. Takie momenty, kiedy otwiera się świadomość i funkcjonuje na chwilę na innych obrotach i jakby w innym wymiarze. Nigdy nie przestaną zachwycać mnie chwile, w których masz nagle w głowie całą linię melodyczną, a jesteś w środku oglądania czarno białego filmu z Gary Cooperem, albo płacenia rachunku za telefon (śmiech przyp.red).

Płyta wydana jest pod nazwiskiem Natalii Safran, jednak towarzyszy Ci na niej brat. Jaki wpływ miał Mikołaj na końcowy efekt „High Noon”?
Bez niego nie byłoby ani tej płyty, ani piosenek, ani większości muzyki w mojej głowie. Jego wpływ jest tak samo duży jak mój, jeśli nie większy. Poza tym, to Mikołaj zawsze stymuluje mnie do pracy, do działania i do rozwijania się muzycznie. W równym stopniu odpowiedzialni jesteśmy za muzykę, grafikę i charakter „High Noon”.

Zgadzasz się z porównaniami Twoich piosenek do utworów Fiony Apple czy Alaniss Morisette?
To dwie wspaniale artystki, więc nie mogę nie czuć się usatysfakcjonowana. Słyszę też porównania np. do Morcheeby, Zero 7, Dido, Massive Attack, Goldfrapp, Cocto Twins. Muzyka to tak indywidualne i osobiste doświadczenie, że każdy z nas może mieć inne skojarzenia, wszystkie z nich subiektywne i prawdziwe, więc i nie kwestionowalne. Nie lubię tylko kiedy ktoś wrzuca mnie do torby z „modelkami, które próbują śpiewać”' bez posłuchania mojej muzyki. Moja muzyczna historia zaczęła się dawno, ma głębokie korzenie i bez niej nie potrafię żyć. To nie pomysł na odnowienie image, kaprys, czy marketnigowy trik, ale profesjonalna produkcja na najwyższym poziomie z udziałem wielu wybitnych artystów.

Dotychczas w Polsce nie byłaś bardzo rozpoznawalna. Zdecydowanie większą popularność zdobyłaś za granicą, chociażby w USA. Skąd pomysł na tak silną promocję „High Noon” w Kraju nad Wisłą?
„High Noon” wychodzi właśnie na krążku Sellaband, czyli będzie we wszystkich tych krajach, w których są nasi inwestorzy, a to pokaźna lista. Wkrótce będzie miał również swoją premierę w Stanach, a mamy też oferty na wydanie go w Niemczech, Nowej Zelandii i Wielkiej Brytanii. To płyta międzynarodowa i będzie dostępna wszędzie na świecie, a tak się złożyło, że w Polsce najpierw, co bardzo nas cieszy. Mieliśmy oferty wydania jej od trzech największych polskich wytwórni i dlatego zwróciliśmy uwagę na Polske najpierw. Ale wydaje mi się, że tak wyszło najlepiej: stąd pochodzę, tu często bywam i z ogromna przyjemnością przedstawiam moja muzykę polskiej publiczności.

Hollywood ma duży wpływ na twoją twórczość? Bo przecież inaczej patrzy się na świat z perspektywy poznanianki, a mieszkanki Los Angeles - Ty łączysz oba te punkty widzenia.
Trudno mi powiedzieć ile w mojej twórczości Hollywood, a ile Poznania. Myślę, że moja wrażliwość jest mieszkanka i tego i tego oraz wszystkich innych miejsc, w których byłam (śmiech przyp.red)

Oprócz piosenkarki, jesteś także aktorką i modelką. W modelingu osiągnęłaś już wiele, w muzyce, jak widać pniesz się coraz wyżej, a co do aktorstwa, to masz na swoim koncie kilka ról, jednak raczej drugoplanowych. Chciałabyś kiedyś zagrać główną rolę?
Bardzo chętnie zagrałabym dobrą rolę, ale aktorstwo nigdy nie było moim priorytetem. Za mało w nim zależy od ciebie, za małą też ma się kontrolę nad ostatecznym rezultatem, nie mówiąc już o czasie, który traci się biegając na castingi. W muzyce wszystko zależy ode mnie i nad wszystkim mam kontrolę od początku do końca. Tworzę kiedy chcę, kiedy czuję inspirację, wciąż piszę, pracuję nad melodiami i finalny efekt zależy tylko ode mnie.

Jeszcze jedno pytanie o film, jednak tym razem od strony muzycznej. Twoją piosenkę „Hey You” można znaleźć na soundtracku do filmu „Za jakie grzechy”, utwór ten zbiera naprawdę pochlebne opinie, nie tylko fanów, ale też krytyków. Nie myślałaś o tym, żeby nagrać cały soundtrack do jakiegoś filmu?
Marzy nam się to z Mikołajem! „Hey You” była już użyta w kilku hollywoodzkich filmach, a teraz pracujemy nad dalszymi piosenkami do filmów i dochodzi do nas coraz więcej zamowień na utwory napisane specjalnie do danego projektu. Stworzenie całego soundtracku byłoby niesamowitym wyzwaniem i nowym dla nas doświadczeniem.

Kilka lat temu, razem z tatą i bratem wydałaś „Kołysanki i lulanki”, czyli książkę dla dzieci z płytą CD. To był początek profesjonalnego podejścia do muzyki? Kiedy zdecydowałaś się, że chcesz nagrać pełnoprawną płytę, nie dla dzieci, ale raczej dla dorosłego słuchacza?
Do muzyki od początku podchodziliśmy bardzo poważnie i zawsze wiedzieliśmy, że przyjdzie moment na nagranie płyty. To była tylko kwestia czasu, funduszy i materiału. Moment zebrania pieniędzy na Sellaband zbiegł się z momentem naszej gotowości do nagrywania.

Teraz, kiedy płyta trafiła już na sklepowe półki, muszę zadać pytanie – co dalej? Będzie można Cię zobaczyć na koncertach w Polsce?
Przygotowujemy się właśnie na premierowy koncert promocyjny naszej płyty, który odbędzie się na początku lutego w Warszawie, a zaraz po nim będą dalsze koncerty w Polsce. Nie możemy się doczekać zagrania materiału z „High Noon” żywej publiczności. Styczeń spędzę w Los Angeles i Północnej Karolinie na preprodukcji filmu, który przygotowuję właśnie z mężem i naszą firmą The Safran Company, a pod koniec stycznia lecę do Utah na festiwal filmowy założony przez Roberta Redforda w Sundance. Reszta zimy upłynie mnie i Mikołajowi na kończeniu piosenek do filmów i przygotowaniach do premiery „High Noon” w Stanach. A pod koniec stycznia w Polsce, premiera drugiego singla z naszej płyty „Big Wave” wraz z teledyskiem do niej - nagranym na kalifornijskiej pustyni z ulubionym operatorem Davida Lyncha. Szukuje się długa zima - dobra długa zima!

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała: Ada Struś

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 13.01.2012   fot. Robert Wolański

Premiera 5 studyjnego albumu Apollo 440!

Nagroda 2011 Electronic Musician Editors 'Choice Award dla Zildjian Gen16

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć