„Astropunk” to jedna z twarzy naszego nowego brzmienia...

Ten tekst przeczytasz w ok. 8 minut
„Astropunk” to  jedna z twarzy naszego nowego brzmienia...
 fot. music zone

Wasz najnowszy singiel pokazuje, że idziecie z duchem czasu. Odświeżyliście nie tylko swój sceniczny image, ale przed wszystkim brzmienie zespołu. Czy to jest właśnie nowy muzyczny styl Astropunk?
Tomek Urbański: Na płycie „Obudzimy Love”, której premiera odbędzie w okolicy maja, wykorzystujemy bardzo różne muzyczne przestrzenie. „Astropunk” to właśnie jedna z twarzy naszego nowego brzmienia.

Mariusz Noskowiak (Nosek): Ale Astropunk to zarazem nowy muzyczny styl, który łączy w sobie disco i punk rocka. Przy tworzeniu poprzednich płyt staraliśmy się przede wszystkim, by były one spójne stylistycznie. Podczas pracy nad „Obudzimy Love” zmieniliśmy nieco to podejście.

Sławek Urbański: Nagrywając utwory przez cały czas zadawaliśmy sobie pytanie: „Czy słychać, że to zrobiło Blenders?”. Dzięki temu w pewnym sensie nowa płyta zawiera cztery poprzednie w pigułce.

REKLAMA
Tool News

Podobno każda z kompozycji na nadchodzącej płycie ma być utrzymana w odmiennej muzycznej stylistyce. To dość karkołomne przedsięwzięcie, wymagające szerokich muzycznych horyzontów. Czy rzeczywiście przygotowaliście dla słuchaczy taki wyjątkowy album?
Nosek: To prawda. Wszystko przez to, że każdy z nas ma inny gust muzyczny. Nigdy nie było tak, że siadamy razem wieczorami, by słuchać wspólnie tych samych płyt i popijać herbatę. Dlatego na albumie znalazła się taka różnorodność muzycznych wątków.

Tomek: Choć gusty nas dzielą, ale łączy je Blenders, gdzie nasze odmienne fascynacje łączymy w spójną całość.

Jakie nastroje towarzyszą Wam na krótko przed premierą najnowszego albumu. Czy te emocje zawsze są niezmienne, niezależnie od tego ile płyt ma się już na koncie?
Tomek: Gdy wydawaliśmy nasze poprzednie płyty, przed premierą zawsze czułem pewien dreszczyk. Albumy okazały się ciekawe i na pewno zostały zauważone przez ludzi. Teraz znów mam to uczucie, więc cieszę się, bo wiem, co ten dreszczyk zapowiada.

Nosek: Na pewno nie mamy jeszcze obiektywnego stosunku do nowego materiału. Dopiero za rok będziemy w stanie posłuchać naszej płyty, jak zwykłego albumu, zrobionego przez kogoś innego. Teraz słuchając nagrań, zastanawiamy się, co można jeszcze zrobić lepiej albo inaczej.

Podczas prac nad piosenką „Astropunk” współpracowaliście z duetem producenckim Plan B, odpowiedzialnym między innymi za brzmienie ostatniej płyty Agnieszki Chylińskiej. Jak duży był ich wkład w ostateczne brzmienie tego utworu i jak układała się ta kooperacja?
Nosek: Wkład Planu B w produkcję „Astropunku” był duży i istotny. Na początku pracy nad płytą nie byliśmy pewni, jak powinien brzmieć ten kawałek. A wszystko przez to, że jesteśmy z natury ciekawscy i że zawsze musimy spróbować miliona rozwiązań, zanim się na któreś z nich zdecydujemy. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz z Bartkiem i Markiem, powiedzieli nam, że kiedyś słuchali Blendersów. Wtedy postanowiliśmy się przekonać, jak zinterpretują nasze kawałki. Zainteresowało nas, jak chcieliby widzieć Blendersów dzisiaj.

Tomek: Artyści z Planu B są nam bardzo bliscy, bo łączy nas podobny eklektyzm. Nagrali płytę dla Agnieszki Chylińskiej, która jest kompletnie inna niż ich dokonania z zespołem Sistars. I obie te rzeczy są bardzo dobre. Myślę, że dzięki temu eklektyzmowi potrafimy sobie zaufać.

Czy wasza współpraca z Planem B ograniczyła się tylko do jednej kompozycji, czy też kolejne utwory na albumie, to również efekt tego muzycznego spotkania?
Nosek: Pozostałe utwory wyprodukowaliśmy już sami, ale Plan B zmiksował dużą część materiału na płycie. My zajęliśmy się miksem kawałków w „korzennym” stylu dawnego Blenders. Resztę utworów zmiksował Jacek Gawłowski. Chcieliśmy przy tej płycie pracować z różnymi osobami, by podkręcić jej stylistyczną różnorodność.

Jak obecnie wygląda koncertowy repertuar grupy, czy podczas waszych występów fani oprócz premierowego materiału usłyszeć mogą utwory,  które stworzyły „dobrą markę” zespołu Blenders?
Nosek: Oczywiście! Jesteśmy dumni z każdego utworu , który kiedykolwiek napisaliśmy. Nie możemy wykonywać ich wszystkich, bo koncerty trwałyby po cztery godziny. Ale zawsze gramy utwory, które nasi słuchacze znają najlepiej.

Wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy, roszady personalne w zespole sprawiły, że obecnie skład grupy Blenders jest zupełnie odmieniony. Czy moglibyście wyjaśnić fanom te wszystkie zawiłości?
Sławek: Nie użyłbym słowa „odmieniony”. Obecny skład grupy tworzą ludzie, którzy go założyli. Trzonem zespołu zawsze byliśmy między innymi my we trzech, a wokaliści zmieniali się w ciągu całego istnienia grupy kilka razy.

Jakiś czas temu byliście gośćmi programu Dzień Dobry TVN, gdzie w cyklu „historia jednej piosenki” opowiadaliście o utworze Punkt G. To bez wątpienia jeden z największych przebojów zespołu. Czy z perspektywy dnia dzisiejszego jesteście zgodni co do tego, że to właśnie on dał Wam szansę, którą udało się wykorzystać?
Nosek: Wydaje mi się, że tą szansę dało nam klika wcześniejszych piosenek, jak „Ciągnik”, "Czuję,że ja muszę" czy „Biribomba”. Ale „Punk G” jest jedną z naszych ulubionych piosenek, która na pewno ugruntowała naszą pozycję. I która do dziś nie zdezaktualizowała się stylistycznie ani brzmieniowo.

Sławek: Ten utwór powstał 10 lat temu i - co ciekawe - zawiera elementy elektro, które teraz stały się bardzo modne. Na naszej nowej płycie będzie można usłyszeć kilka kawałków nieco pokrewnych stylistycznie z „Punktem G”.

Teledysk, który zrealizowaliście do utworu „Astropunk” to bardzo okazałe przedsięwzięcie. Do pracy nad nim udało Wam się zaprosić kilka ważnych postaci polskiego show biznesu. Opowiedzcie o tym jak przebiegała realizacja tego wyjątkowego videoklipu?
Nosek: Mieliśmy to szczęście, że udało nam się zaprosić do współpracy Anię Przybylską. Nie było to aż tak trudne, bo Ania powiedziała nam, ze kiedyś chciała wystąpić w klipie do kawałka „Punkt G”. Poza tym pochodzimy z tego samego regionu, więc łączy nas lokalna chemia. Oprócz Ani przy realizacji klipu pomogło nam wiele innych osób, bez których zaangażowania nie udało by się tak duże i trudne przedsięwzięcie. Mamy to szczęcie, że skupiamy wokół siebie mnóstwo twórczych ludzi, którzy nam pomagają. Ci ludzie nie traktują pracy z nami jako kolejnego zleconka, za które będzie można wystawić fakturkę, ale naprawdę się w nią angażują.

Sławek: A tak przy okazji, ostatnio spotkałem Anię na stoku narciarskim i zacząłem do niej wołać na przywitanie. Niestety ostatnio zgoliłem wąsy, które nosiłem na planie klipu, a do tego miałem na głowie gogle i czapkę, więc Ania kompletnie mnie nie poznała. Chyba wyszedłem na jakiegoś psychofana...(śmiech przyp.red)

Polski rynek muzyczny jest bardzo dziwną efemerydą i ciężko przewidzieć jaka muzyka ma szanse zaistnienia. Czy zespół Blenders mimo sporego już stażu, także często boryka się z codziennymi problemami takimi jak brak wydawcy czy też dystrybucji?

Tomek: Wydanie albumu na szczęście nie jest dla nas problemem, umowa z wytwórnią też nie spędza nam snu z powiek. I to nie przez jej brak w ostatnich latach nie nagrywaliśmy płyt. Po prostu nie byliśmy do końca gotowi, nie mieliśmy takiej potrzeby. W końcu przyszedł taki dzień, w którym poczuliśmy mocną chęć tworzenia i pokazania tego naszym fanom. I tak zaczęła powstawać najnowsza płyta. I tu zdradzę Wam jej tytuł: "Obudzimy Love"!

Jakie relacje panują w waszym zespole, czy każdy ma jasno przypisane prawa i obowiązki, czy też jesteście zwolennikami demokracji, która według wielu artystów nie do końca jednak sprawdza się w muzycznym świecie?
Nosek: W Blenders panuje ustrój demokratyczny, co jest o wiele trudniejszym rozwiązaniem niż dyktatura. Myślę, że na przykład artysta solowy ma o wiele łatwiej. Przynosi do studia piosenkę, a zespół wykonuje ją pod dyktando wokalisty. Wcale nie krytykuję tej formuły, po prostu u nas by się nie sprawdziła. Demokracja to zdecydowanie bardziej wyboista droga, ale dzięki niej Blenders brzmi jak Blenders.

Sławek: To wygląda tak: Nosek komponuje piosenkę, ja mówię: „Fajna, tylko zmieńmy zwrotkę”. Potem słucha tego Tomek i mówi: „Super, ale zmieniłbym refren”. W ten sposób, dochodzimy do kompromisu.

Słuchając waszych najświeższych dokonań nie da się nie zauważyć, że śledzicie wszystko to co dzieje się na polskim, a przede wszystkim zagranicznym rynku muzycznym. Co oraz kto obecnie najbardziej was inspiruje?
Tomek: Wiele zespołów czerpie teraz z lat osiemdziesiątych. Wychowaliśmy się w tych czasach i mamy do nich duży sentyment, więc cieszy nas ten trend i staramy się do niego nawiązywać.

Muzyka nie jest równaniem matematycznym i nigdy nie można przewidzieć jej wyniku. Czy nadal potrafi Was ona zaskoczyć i czy zdarza się Wam czasem dotrzeć do  takich muzycznych konstelacji, które są czymś zupełnie nowym?
Nosek: Oczywiście, inaczej tworzenie muzyki nie miało by sensu. Nie da się wyjąć z szuflady melodii D36, dołożyć chórku numer 367 i zmiksować to na sposób D-6. Zaczynając pracę nad kawałkiem, nigdy nie wiemy do końca dokąd zmierzamy i jak będzie ostatecznie brzmiał utwór.

Tomek: Zaskakuje nas też muzyka tworzona przez innych. Uwielbiam, gdy słuchając jakiejś płyty, natrafiam na zupełnie nowe rozwiązanie, które mi nigdy nie przyszłoby do głowy.

Na sam koniec, pytanie które mam nadzieję doskonale podsumuje naszą rozmowę. W kilku słowach: Czym jest dla Was muzyka?
Nosek: Dla mnie jest sposobem na życie. Towarzyszy mi przez cały czas. Nawet jeśli danego dnia nie mam próby czy koncertu, myślę o niej praktycznie bez przerwy.

Tomek: Muzyka pozwala mi najpełniej wyrazić to, kim jestem.

Sławek: Kocham ją.

Rozmawiał: Bartosz Domagała

author

Bartosz Domagała

 21.02.2011   fot. music zone

Myster Möbius w warszawskim CDQ!

Pendragon - fragmenty nowej płyty dostępne do odsłuchu!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć