Tworzymy kolorowe obrazy i nowe zapachy.

Ten tekst przeczytasz w ok. 6 minut
Tworzymy kolorowe obrazy i nowe zapachy.
 fot. www.aromahue.com

Zespół AromaHue istnieje od 2008 roku. Czy pamiętacie wydarzenie, które dało Wam na tyle do myślenia, że postanowiliście zamienić muzykowanie w gronie przyjaciół na bardziej profesjonalne granie?
Zawsze po świetnych koncertach podczas których jest się częścią widowni głód tworzenia osiąga poziom pchający do działania i tak też było w naszym przypadku. Aromahue stworzyliśmy po to, by najbardziej jak to możliwe profesjonalnie przygotować i zarejestrować nasz apetyt na unikatowe kompozycje, fobię wniesienia czegoś nowego do muzyki.

REKLAMA
Tool News

Kto z Was jest pomysłodawcą nazwy zespołu i czy należy doszukiwać się w niej jakiegoś przesłania. Może jest to po prostu pierwsza nazwa, która przyszła Wam do głowy, kiedy zakładaliście zespół?
Nazwa zespołu powstała dopiero po nagraniu materiału w studio. Pozwoliło to na ustalenie tożsamości stylistyki i dokładniejsze określenie naszych motywacji. Nazwa ma sugerować że staramy się uruchamiać nie tylko jeden ze zmysłów odbiorcy. Tworzymy kolorowe obrazy i nie do końca oczywiste nowe zapachy.

Podobno prowadzicie rozmowy z kanadyjską wytwórnią płytową w sprawie wydania Waszego debiutanckiego albumu. Czy oznacza to, że nikt na polskim rynku nie jest zainteresowany Waszą muzyką, czy też chcecie od razu zaistnieć w „wielkim świecie”, co w przypadku kontraktu z polską wytwórnią wymagało by o wiele większych nakładów finansowych?
Nie rozgraniczamy Polski i reszty świata, wybieramy po prostu najlepszą ofertę. Nasza muzyka spotyka się ze zrozumieniem np: na Filipinach czy w Argentynie i są one nie bardziej egzotyczne showbiznesowo niż Warszawa . Nie skazujemy się na banicję pisząc teksty po polsku i dlatego nie ma powodów by nie rozpatrywać ofert z poza granic ojczyzny. Oczywiście łatwiej jest zweryfikować obietnice małej polskiej wytwórni niż korporacji z Kanady i dlatego nie należy postępować pochopnie.

Z dużą uwagą przesłuchałem Wasze dwa premierowe utwory. To kawał bardzo dobrego grania, które trudno by zaszufladkować. W interesujący sposób łączycie rozmaite muzyczne style. Czy Wasze muzyczne horyzonty są aż tak szerokie, że jeden gatunek to za mało?
Nie chcemy grać tego co już było, bo zapewne wielu zrobiło to tak doskonale , że nie ma sensu tego kopiować. Kombinacji trzech dźwięków jest na tyle mało, że nie znajdujemy tu miejsca dla siebie . Nie jest trudno skomponować muzykę której jeszcze nie było, trudnym jest zrobić to tak by dało się jej słuchać. Chcemy iść jeden krok obok wszystkiego innego. Nie da się również zrobić czegokolwiek dobrego w sprzeczności z własnym gustem i poczuciem estetyki. Wzorców estetycznych jest w Aromahue tyle ile członków zespołu więc wspólny mianownik jest dość wysoką liczbą.

Występujecie w sześcioosobowym składzie, płynie z tego wiele korzyści szczególnie dla waszej muzyki, która dzięki temu staje się bogatsza. Jednak często realia boleśnie dają o sobie znać, kiedy w grę wchodzą kwestie finansowe i logistyczne. Jak wygląda to w Waszym przypadku?
Realia są takie ,że zero podzielone przez jakąkolwiek liczbę daje zero, na szczęście nie jesteśmy 60-cio osobową orkiestrą. Nie staramy się być dobrą inwestycją. Aromahue to dla nas wyjazd na Bora-Bora, jest miło ale oczywiście drogo.

Czy poza projektem Aroma Hue udzielacie się także w innych muzycznych przedsięwzięciach, czy też prace nad nagraniem oraz wydaniem albumu pochłaniają niemal cały Wasz wolny czas?
Większość z nas ma kilka pomysłów na zrealizowanie się. Co jakiś czas każdy musi wrócić na swoją planetę by nabrać znajomego powietrza. Nie spieszymy się, nie mamy określonych terminów. Poświęcamy Aromahue wolny czas, ale tylko w tedy gdy czujemy inspirację.

Czego możemy spodziewać się po cały albumie. Czy któryś z dotychczasowych nagrań dobrze odzwierciedla klimat całego projektu?
Cały materiał oscyluje tuż obok granic mainstreamu. "Closer" jest od tych granic bodajże najdalej, ale mamy też utwory które ocierają się o nie i są nasycone mniejszą dawką progresu.

Słuchając Waszej muzyki przyznam, że jest pod ogromnym wrażeniem niemal idealnego brzmienia. To zapewne wynik tego, że materiał został zarejestrowany w jednym z najbardziej prestiżowych studiów nagraniowych w Polsce. Jak trafiliście do RecPublica Studios?
Nie chcieliśmy pozostawiać niczego bez odpowiedzi, chcieliśmy dowiedzieć się ile zależy od nas, a ile od najlepszego na świecie sprzętu. Tylko w RecPublica można mieć świadomość, że nie ma na świecie lepszej technologii, a jednocześnie sesja nie kosztuje 0,5 miliona dolarów jak za oceanem.

Czy na albumie znajdą się również kompozycje zaśpiewane w języku polskim. Zawsze zastanawia mnie to, czemu polskie zespoły rezygnują z rodzimego języka kiedy swoją muzykę kierują właśnie do polskich odbiorców?
Dwa z pośród naszych utworów posiadają tekst w języku polskim. Nie ma co ukrywać że język szufladkuje i nawet najlepiej brzmiący kawałek zaśpiewany po polsku odbierany jest jako imitacja "amerykańskiego". Nikomu w Polsce nie przeszkadza angielski tak bardzo jak polski we Francji czy Japonii. Nie chcemy być językową egzotyczną atrakcją. Najważniejsza jest melodia a teksty najchętniej zostawilibyśmy poetom. Biorąc pod uwagę, że akcent na przedostatnią sylabę najlepiej sprawdza się w Głębokich Studzienkach podziwiamy ludzi, którzy piszą dobre teksty po polsku. Do swoich odbiorców kierujemy muzykę, tekst ma marginalne znaczenie. Może kiedyś obudzi się w nas talent poetycki, wtedy wydamy tomik poezji z dołączoną płytą z tłem muzycznym.

Mieliście już okazję sprawdzić debiutancki materiał w warunkach koncertowych? Czy reakcje publiczności okazały się takie na jakie liczyliście?
Reakcje miło nas zaskoczyły. Zaskoczyło nas również to jak wiele emocji wywołuje granie tego materiału. Materiał obsłuchany tysiąc razy na scenie staje się dla nas jeszcze raz nowym, cieszy jak kurier przed świętami.

To co zaskakuje w Waszych piosenkach to świetne partie wokalne. Niestety to słaby punkt wielu polskich produkcji w których stawia się tylko i wyłącznie na przebojowość. Mam wrażenie, że w Waszym przypadku mocny, rasowy wokal stał się znakiem rozpoznawczym zespołu?
Tego instrumentu niestety nie da się kupić. Nie wystarczy determinacja by coś zaśpiewać stąd mniej jest dobrych wokali niż np. solówek gitarowych i jest to słaby punkt nie tylko polskich produkcji. Wokal Karoliny sprawia, że moglibyśmy pobawić się disco lub numetalem nie przenosząc się do innej bajki.

Dziękuje za rozmowę

Rozmawiał Bartosz Domagała

author

Bartosz Domagała

 01.12.2010   fot. www.aromahue.com

II edycja konkursu Teraz Twój Rap już 5 grudnia!

SORRY BOYS gościem specjalnym Brodki podczas Granda Tour!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć