"Nasz rynek muzyczny sięgnął dna, nic nowego się nie dzieje..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Nasz rynek muzyczny sięgnął dna, nic nowego się nie dzieje...
 fot. myspace.com/neuronia

Rozmowa z zespołem Neuronia

Jak piszecie na swojej oficjalnej stronie internetowej, najpierw było wspólne jamowanie dwóch członków zespołu gitarzysty Michała „Miśka” Rogali i byłego perkusisty Łukasza Szewczyka. Czy pamiętacie moment, rozmowę lub wydarzenie, które dało iskrę do tego, aby na bazie tego stworzyć zespół z prawdziwego zdarzenia?

Michał Rogala: Tak, dokładnie pamiętam ten moment, iskrą, a może nawet sporym płomieniem była pewna impreza (śmiech), to właśnie na niej powstała idea stworzenia kapeli.

W zapowiedziach nowego albumu zwiastowaliście zupełną zmianę dotychczasowego kierunku Waszej muzycznej podróży. Czy roszady personalne w składzie zespołu przyniosły także odmienne niż dotychczas podejście do komponowania i grania muzyki?

Michał Rogala: Muzykę na album zrobiliśmy we dwóch z Michałem Pasternakiem (nasz nowy bębniarz) - jego dynamiczna gra przyczyniła się do zwiększenia motoryki i dynamiki kawałków, już wtedy miały moc. Utwory były robione pod naszego poprzedniego wokalistę, jednak jak wiadomo, historia potoczyła się zupełnie inaczej.

REKLAMA
Judas Priest News

Przyjście Macieja Nawrota do Neuronii można określić jako największy przełom w dotychczasowej naszej karierze. Jego śpiew wywrócił nasze poczynania o 180 stopni. Maciek posiada bardzo dobry, melodyjny głos, który jest rzadkością w obecnym czasie. Już po nagraniach doszedł do nas solowy gitarzysta Rafał Lewandowski. Obecnie jest to całkowicie inny zespół niż rok temu. Kawałki z "Follow the White Mouse" bardzo dobrze sprawdzają się na koncertach.

Wasz pierwszy oficjalny album wydany pod skrzydłami profesjonalnej wytwórni płytowej poprzedzony był kilkoma “epkami” nagranymi i wydanymi zapewne we własnym zakresie finansowym. Było Wam ciężko przebić się z mocniejszą muzą do mediów i zainteresować nią wydawców?

Michał Rogala: Nadal się przebijamy, z naszą muzyką chcemy dotrzeć jak do największej ilości osób. Z Fonografiką mamy podpisaną tylko umowę dystrybucyjną i nadal ponosimy koszta sami. Można powiedzieć że, mamy bardzo drogie hobby (śmiech). Jednak mamy sporo szczęścia, bo współpracują z nami osoby, które załatwiają nam wszelkie sprawy i wszystko zaczęło wreszcie nabierać tempa.

Czy nie macie wrażenia, że polski rynek muzyczny praktycznie na starcie skreśla wszystko to, co nie ma potencjału komercyjnego? Oprócz kilku ukierunkowanych na mocniejszą muzykę wytwórni płytowych, wszystkie inne drzwi są praktycznie zamknięte.

Michał Rogala: Uważam że nasz rynek muzyczny sięgnął dna, nic nowego się nie dzieje. Nie ma miejsca na nowe zespoły, a jak już jakiś się pojawi, to okazuje się, że są to ludzie z castingu. Ogólnie w mediach panuje plastik i sztuczność - nie wiem, kto wykłada na promocję niektórych zespołów tak ogromne pieniądze. Młodym kapelom ciężko jest dostać się do radia, nie mówiąc już o telewizji. Można nagrać i sto dobrych piosenek, ale jeżeli nie są puszczane w radiu, to nikt ich nie pozna...

Brakuje dobrych speców od A&R w firmach fonograficznych. Na Zachodzie było w ciągu ostatnich kilkunastu lat kilka rewolucji muzycznych - m.in. nu-metal, grunge... A u nas co? Te same stare dziadki z lat 80. Przecież w Polsce są setki fajnych kapel, ale bez promocji umrą śmiercią naturalną. To jest żałosne i bolesne.

Maciej Nawrot: To już nawet nie chodzi o to, że nie ma promocji, ale o to, że granie muzyki choćby trochę cięższej niż bazarowa rockowizna uważa się za sprawę całkowicie niszową, w oficjalnych mediach cięższe gatunki muzyki pokazuje się incydentalnie, kiedy np. wokalista Mortician dźgnie nożem taksówkarza. Albo jak Sabaton nagra teledysk o Powstaniu Warszawskim (śmiech), ale to też na zasadzie ciekawostki... Już nawet ten różowy pop dla nastolatek nie drażni mnie tak bardzo, jak odgrzewanie kotletów przez różne "wieczne" grupy grające tzw. polski rock, kopiujące własne dokonania i zjadające własny ogon.

W ostatnich latach zaczyna to się zmieniać, "postronni" ludzie już powoli zaczynają kumać, co to jest ten metal i z czym go się je, ale nie ma co porównywać sytuacji w Polsce z takimi np. Niemcami, gdzie ciężka muzyka jest wszechobecna i nikt nie robi z tego problemu. Tymczasem w polskich mediach tzw. oficjalnych pokazuje się fanów metalu jako raz - satanistów, dwa - pijaków i narkomanów, trzy - zapaleńców dłubiących sobie swoją muzykę w piwnicy, którzy w domyśle powinni z niej nigdy nie wychodzić. Przykładem niech będzie głośny ostatnio wywiad z Orionem i Inferno w "Dzień dobry TVN", gdzie gołym okiem widać było, prowadzący nie mieli pojęcia, jak z tymi "strasznymi szatanistami" rozmawiać, tak jakby na co dzień nie byli to normalni ludzie. Przy okazji poruszenia tematu Behemotha, wszyscy życzymy Nergalowi rychłego wyzdrowienia, a Behemothowi powrotu na scenę, żeby mógł dalej kopać dupska na całym świecie.

Wasz zespół od początku istnienia przechodził wiele zmian personalnych, czy skład, w którym został nagrany Wasz najnowszy album “Follow the White Mouse” jest już tym optymalnym w którym doskonale się rozumiecie i tworzycie doskonale pracującą muzyczną maszynę?

Michał Rogala: Każda zmiana była krokiem naprzód, ale obecnie to jest optymalny skład.

Obu Waszych płyt można wysłuchać na oficjalnej stronie internetowej zespołu. Najwyraźniej nie wzbraniacie się przed promowaniem muzyki także z wykorzystaniem internetu. Waszym zdaniem tu właśnie tkwi przyszłość dystrybucji muzyki i szanse dla mniej komercyjnych jej gatunków?

Michał Rogala: Skoro ciężko jest przebić się do radia i tv to pozostał nam internet, dzięki takiej promocji możemy dotrzeć do sporej liczby osób. Jednak i tak najważniejszą formą promocji są koncerty.

Maciej Nawrot: Ja to widzę trochę inaczej. Dla mnie internet jest obecnie światowym medium nr 1 i tak już chyba pozostanie. Na nieobecność w internecie mogą sobie pozwolić albo zespoły, które mają już status supergwiazd, albo takie, które celowo chcą ograniczyć swoją widownię.

My póki co nie należymy jeszcze do tych pierwszych (śmiech), a do tych drugich należeć nie chcemy. Liczba osób szperających w internecie daleko przewyższa liczbę widzów TV czy słuchaczy radia, i może się okazać, że jest to najlepsze medium promocji. Poza tym w internecie komunikacja jest obustronna - zespoły mogą się porozumiewać z fanami, na Zachodzie (u nas póki co nie) megapopularne jest gadanie z artystami na Twitterze. My też mamy Twitter zespołowy, Facebooka, MySpace, Last.fm i jeszcze kilka innych miejsc, gdzie można nas w sieci spotkać, zapraszamy. Przez internet można też nabyć nasze wydawnictwa w wielu miejscach, np. na naszym BandCampie (http://neuronia.bandcamp.com). Wszystkich serdecznie zapraszamy do kontaktu z nami.

Podstawą większości Waszych kompozycji są mocne gitarowe riffy, które stanowią solidny fundament. Czy w taki też sposób powstały utwory z nowego albumu? Pomysłowy riff wokół którego budowana była reszta aranżacji oraz temat wokalu, czy też macie inny sprawdzony patent?

Michał Rogala: Na początku zawsze powstaje zarys kawałka, ustalamy zmiany temp i jaką budowę ma mieć to dzieło, dopiero potem dokładamy linie wokalną.

Maciej Nawrot: Mnie jest w ten sposób dużo łatwiej, bo mogę sobie dopasować tekst do metrum, ubrać to wszystko w odpowiednie frazowanie, dopasować swoją skalę do tego, co dzieje się w utworze. Dzięki temu nie ma potem dylematów typu zmieszczenie pięciu sylab w miejscu, gdzie już trzy jest trudno wcisnąć.

Zapewne śledzicie wszystko to, co dzieje się zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku muzyki metalowej. Co obecnie najbardziej Was fascynuje i daje tzw. “kopa” do dalszej, jeszcze bardziej intensywnej pracy?

Michał Rogala: Oczywiście, że śledzimy, co dzieje się w świecie muzyki, ale ostatnio szukając nowości dotarłem do kilku fajnych płyt, jednak są to płyty z lat 90 (śmiech), m.in. powróciłem do "God Hates Us All" - Slayera - genialna płyta, rozbroił mnie także "Load"- Metalliki, lubię również Prodigy i piosenkę "No Good", uwielbiam słuchać Rammsteina i Jane's Addiction - słucham godzinami tych piosenek. To są obecnie moi ulubieni wykonawcy.

Maciej Nawrot: Ja zawsze miałem dość eklektyczny gust... Z ostatnich rzeczy rozpieprzyła mnie w drobny mak płyta Lost Soul "Immerse in Infinity", położyła mnie po prostu na łopatki, przy każdym przesłuchaniu znajduję w tej gęstwinie dźwięków coś nowego. Usłyszeć coś takiego na naszym polskim podwórku - bezcenne, życzę wrocławianom zrobienia kariery na miarę Vadera czy Behemotha, bo na to zasługują. Najważniejszym zespołem z zagranicy jest dla mnie obecnie Baroness - melodia, progresja, hardcore, metal, sludge, analogowe brzmienie, piękne harmonie wokalne... O ich ostatniej płycie "Blue Record" można by opowiadać godzinami i godzinami jej słuchać. Tyle z najnowszych rzeczy.

A co oprócz tego mnie fascynuje? Chyba to, że wciąż powstają nowe zespoły, ludzie chcą chodzić na koncerty, słuchać tej muzyki, nawet w momencie, kiedy w mediach jest jej jak na lekarstwo. To krzepi.

Wasz nowy album jest niesłychanie energetyczny, zapewne proces twórczy zaś następnie praca w studio kosztowała Was wiele wysiłku. Czy słuchając tych utworów jakiś czas po premierze albumu jesteście w pełni zadowolenie z uzyskanego efektu finalnego?

Michał Rogala: Osobiście nic bym w nich nie zmieniał, zresztą nie ma co oglądać się do tyłu i doszukiwać się błędów. Zaczynamy powoli pracę nad trzecim albumem.

Maciej Nawrot: Ja może trochę doszlifowałbym brzmienie, ale w samych kompozycjach też nie zmieniałbym nic.

Kilka z utworów, które znalazły się na waszej drugiej epce, umieściliście także na pierwszym oficjalnym albumie “The Winter Of My Heart”. Czy przed nagraniem ich po raz kolejny podeszliście do nich na nowo zmieniając aranż, czy też zostały one nagrane w podobnej formie jak w wersji pierwotnej?

Michał Rogala: Tak, podeszliśmy do tych kawałków na nowo, riffy główne jednak zostały, pododawaliśmy tylko trochę melodii, po prostu doszlifowaliśmy te utwory.

Zawsze zastanawia mnie to, czemu polskie zespoły rezygnują z rodzimego języka najczęściej zastępując go angielskim podobnie jak ma to miejsce w waszym przypadku? Przecież dobra muzyka zawsze obroni się sama bez względu na język jaki jej towarzyszy, skąd więc taka decyzja?

Michał Rogala: Nie chcemy ograniczać się tylko do rynku polskiego.

Maciej Nawrot: Mnie zastanawia to, dlaczego tak wielu ludzi to zastanawia (śmiech). Chodzi nie tylko o zagraniczne rynki, ale także o to, że polski język po prostu bardzo słabo nadaje się do metalowej muzyki. Fakt, że są wykonawcy, którym dobrze wychodzi śpiewanie po polsku, nie przesądza tego, że każdy musi śpiewać w rodzimym języku. Polski jest gwiżdżący, szeleszczący, czasami bardzo trudny do wyśpiewania. Mamy piękny język, ale niekoniecznie dobrze wypadający dobrze w ciężkiej muzyce. Inną sprawą jest też to, że dobry tekst po angielsku jest o niebo łatwiej napisać niż dobry tekst po polsku (śmiech).

Dziękuje za rozmowę.

Michał Rogala: Również dziękuję za rozmowę i pozdrawiam wszystkich ludzi słuchających dobrej muzyki.

Maciej Nawrot: Przychylam się do tych pozdrowień, do zobaczenia na koncertach!

Rozmawiał Bartosz Domagała

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 29.09.2010   fot. myspace.com/neuronia

Orfeusz w piekle zawita do Gliwic

Nowy album Cerebrum już jest

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć