Normalna dziewczyna

Ten tekst przeczytasz w ok. 7 minut
Normalna dziewczyna
 fot. magicrecords.pl magicrecords.pl

Wraca Urszula. Po blisko dekadzie milczenia. Cieszą się stęsknieni fani, żeńska konkurencja na listach przebojów zielenieje ze złości. Oto co wokalistka ma do powiedzenia na temat swojej nowej płyty, starych spraw oraz żab, których nie trzeba przełykać.

Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na twoją nową płytę?
Powodów było dużo. Po pierwsze zmiana sytuacji w moim życiu… Do tej pory pracowałam ze Stasiem, a tym razem sama musiałam decydować, co znajdzie się na płycie. Początkowo zresztą w ogóle nie miałam na to ochoty, co jest chyba oczywiste. Kiedy w końcu kompozycje zostały wybrane i zaakceptowane, okazało się, że jestem w ciąży, a małemu dziecku trzeba poświęcić więcej czasu. Postanowiłam być lepszą mamą, niż przy pierwszym synu – którego za to zresztą nieustannie proszę o wybaczenie – więc minęło kolejnych kilka lat. Czekałam , aż ze Stanów wróci Maciek Gładysz, bo koniecznie chciałam, żeby produkował tę płytę. On też miał ciężki moment w życiu, różne rozterki osobiste i zawodowe, więc czekałam, aż będzie gotów. W międzyczasie skompletowałam nowy zespół, w czym pomógł mi Kielich [Krzysztof Kieliszkiewicz, basista Lady Pank]. Kiedy już Maciek wrócił z Ameryki, natychmiast do niego zadzwoniłam i powiedziałam, że musi mi nad tym zespołem zapanować. W końcu nagraliśmy materiał i już prawie wszystko było gotowe, ale okazało się, że jest inny problem. Poległam na tekstach. O pewnych rzeczach wszystko już powiedziałam, o innych nie chciałam mówić, więc okazało się, że nie bardzo stać mnie na szczere teksty. Napisałam tylko kilka, a o resztę poprosiłam przyjaciół. I wtedy już poszło szybko.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Wydawca się niecierpliwił?
Otaczają mnie ludzie bardzo dyskretni. Trzymali kciuki, ale nie naprzykrzali się. Na przykład Jarek Szlagowski, z mojej firmy Magic Records, w pewnym momencie przestał dzwonić. Zaniepokoiłam się. Pytam: Dlaczego nie dzwonisz? Wiesz, że trzeba nam wyznaczyć jakiś termin, to będziemy się sprężać. A on na to: Uznaliśmy, że jak będziesz gotowa, to dasz znać. Nie będziemy naciskać.

Komfortowa sytuacja
To prawda, ale trochę nas to rozleniwiło. (śmiech) Tym bardziej, że fani czekali równie cierpliwie. Pytali, ale zawsze grzecznie, ze zrozumieniem. Na szczęście cały czas graliśmy koncerty, po kilkadziesiąt w sezonie, więc miałam z nimi kontakt.

Wspomniałaś o tekstach – uderza spory ładunek sentymentalizmu, motyw powrotu do przeszłości.
Zarówno kobiety jak i mężczyźni napisali dla mnie teksty w podobnym stylu Na przykład Beata Kozidrak ,Krzysio Jaryczewski, Maciek Winogordzki, z zespołu Vino albo Grzegorz Walczak, polonista, z którym przypadkowo poznałam się kiedyś w ZAIKS-ie. Jedyne wskazówki, jakie im przekazałam, miały charakter czysto techniczny, ale rzeczywiście, powstały teksty dość spójne. Może dlatego, że pisali dla mnie i właśnie tak mnie postrzegają? Jako sentymentalną dziewczynę, która ma dużo za sobą.

Dobrze kojarzą?
Nie do końca. Sama mam bardziej zwariowane pomysły. Nie czepiam się na siłę przeszłości, siedzę w dniu dzisiejszym.

Teksty, o których mówimy odpowiadają nastrojowi płyty. Nie jest bardzo odległa od muzyki, którą nagrywałaś ze Staszkiem Zybowskim, ale znowu – bardziej stonowana, łagodniejsza.
To oczywiste, bo już nie ma tamtej gitary. Staszek zarażał wszystkich rockiem, pod jego wpływem nie tylko zaczynali tak grać, ale wręcz stawali się hipisami. (śmiech) Staszek miał taką siłę przekonywania, , ale kiedy go zabrakło, nie chcieliśmy tego ciągnąć na siłę. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale ja myślę, że są tacy, których zastąpić się nie da. Maciek Gładysz jest świetnym instrumentalistą i świetnym człowiekiem, zresztą doskonale rozumieli się ze Stasiem, ale… jest inny. Musieliśmy mieć czas na to, żeby się poznać, zrozumieć, zaprzyjaźnić żeby móc razem pracować w studio

Maciej Gładysz to nie tylko filar twojego zespołu, ale również producent płyty, prawda?
Tak, Maciek produkował płytę, w tym moje wokale. Nie musiał tego robić, ale był przy mnie i na szczęście wytrzymał. Chciałam, żeby to był Maciek, bo chciałam mieć kogoś na stałe w tej sytuacji, która wywróciła wszystko do góry nogami. Maciek grał z nami bardzo długo, stanowił ze Stasiem najlepszy gitarowy tandem, a kiedy Staś nie mógł jechać na koncert, on automatycznie przejmował rolę kierownika zespołu. Umiał nad nimi zapanować w naturalny sposób. Bez bata, wyłącznie siłą swojego autorytetu. Mam w zespole świetnych muzyków i nie przeszkadza im, że z przodu jest kobieta, ale wolałam, żeby szefem muzycznym pozostał facet.

Może przedstawisz swój zespół?
Dwóch muzyków jest z Torunia. To Michał Burzymowski, który gra na basie i gitarzysta Sławek Kosiński. Na gitarach grają też Maciek Gładysz i Piotr Mędrzak.

Aż trzech?
No tak, bo każdy z nich gra inaczej i nie byłam w stanie z żadnego zrezygnować. Piotrek zresztą gra również na gitarze akustycznej i śpiewa chórki. Jest jeszcze Łukasz Sztaba, który gra na klawiszach. Krzysio Poliński gra na perkusji, a Ania Stankiewicz, śpiewa w chórkach. Oprócz tego, że muzycznie dają radę, są wspaniałymi ludźmi i grają ze mną od wielu, wielu lat. To duży komfort.

Czy pracując nad płytą, zadałaś sobie pytanie, co by na to wszystko powiedział Staszek?
Oczywiście, ciągle o tym myślałam. Na szczęście potrafimy o tym w zespole zupełnie normalnie rozmawiać. Wszyscy wierzymy , że duch Stasia jest z nami w studio i bardzo się z tego cieszymy. Pierwsza rzecz, jaką mógłby mi powiedzieć to: Dlaczego tak długo się z tym zbierasz?! Jedziesz mała, improwizuj! Stać cię na to!

Wiele się zmieniło przez ostatnią dekadę. Nie boisz się konfrontacji z nową, niekoniecznie przyjazną rzeczywistością?
Nie boję się. Jestem przecież specjalistką od powrotów . Już raz, kiedy wróciliśmy ze Stanów, byliśmy w podobnej sytuacji. Wtedy zresztą było trudniej, bo teraz fani czekają na moją nową płytę. Ale jestem na rynku zbyt długo, by oczekiwać fajerwerków. Wystarczy, że ci, których to interesuje, dowiedzą się, że żyję, mam się dobrze i wciąż dla nich nagrywam. A jeśli ktoś nowy przy okazji się załapie – to super.

Zachowujesz zimną krew?
Mój spokój wynika zapewne z tego, że jeżdżę na koncerty i wiem, że popłynę na tej fali. Gdybym siedziała w domu, gdybym nie miała kontaktu ze światem zewnętrznym, pewnie czułabym totalny niepokój… Swoją drogą, współczuję tym wszystkim artystom, którzy muszą zaczynać od zera w tak trudnych czasach i trzymam za nich kciuki. Ja na szczęście mam już to wszystko za sobą.

Lada moment ruszy promocja płyty. Wystąpisz w Opolu?
Nie, na pewno nie. Nie wiem czy to my spowodowaliśmy z Braćmi, ale w tym roku podobno w ogóle nie ma konkursu Premier. Bo i co to były za Premiery? Z playbacku?!

Nie warto było przed rokiem przełknąć dumę i jednak wystąpić, choćby z playbacku, po to żeby się pokazać szerszej publiczności z nową piosenką?
Nie każdą żabę trzeba przełykać, nie za wszelką cenę. To były bardzo nie fajne rozmowy… Czasem można się nagiąć, bo namówi cię fajny człowiek, bo przekona cię, że warto coś zrobić. Ale do Opola nie chciałam jechać, bo wiedziałam, że nie wejdę w dobrym nastroju na scenę. To nie ma sensu. Miarka się przebrała, kiedy organizatorzy powiedzieli mi, że nie muszę zabierać zespołu, bo oni i tak nie będą grali, a ich przyjazd to tylko dodatkowy koszt.

Dla kogo więc jest „Dziś już wiem”?
O to samo pytali nas, kiedy nagraliśmy „Białą drogę”. Odpowiadaliśmy wtedy, że dla wszystkich... Jak to dla wszystkich? Nie ma dla wszystkich! Target proszę podać! (śmiech) Okazało się jednak, że „Biała droga” rzeczywiście wszystkim się podobała, niezależnie od płci i pokolenia. Nową płytę natomiast nagrywałam tylko i wyłącznie dla siebie, więc to jest przede wszystkim płyta dla takich dziewczyn jak ja.

Czyli dla jakich?
No, dla normalnych… A jak fajne, normalne dziewczyny będą tego słuchać, to i chłopaki za nimi przyjdą ( śmiech )

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 01.05.2010   magicrecords.pl   fot. magicrecords.pl

Vaya Con Dios jest formacją, która wciąż się rozwija...

Nie jestem młodzieniaszkiem, nie będę się wygłupiał

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć