FOTORELACJA

LIFE MUSIC FESTIVAL 2016 w Oświęcimiu za nami ! - fotorelacja

W dniach 17-19 czerwca 2016 na terenie oświęcimskiego stadionu MOSIR znowu zabrzmiała przepiękna muzyka w wykonaniu znakomitych wykonawców. W ten weekend odbyła się siódma edycja festiwalu LIFE MUSIC FESTIVAL. Ta impreza to inicjatywa zrodzona z potrzeby przełamywania stereotypów kulturowych i przekazywania ducha tolerancji. Idea przyświecająca festiwalowi czyni go wyjątkowym na tle innych wydarzeń muzycznych w Polsce. Budowanie pokojowych relacji ponad granicami kulturowymi i państwowymi oraz walka z rasizmem i antysemityzmem to główne cele LFO. Pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym Life Festival Oświęcim jest Darek Maciborek. Dziennikarz muzyczny radia RMF FM, urodzony i mieszkający do dziś w Oświęcimiu, postanowił „odczarować” 40-tysięczne miasto, funkcjonujące w świadomości wielu ludzi jedynie w powiązaniu z muzeum Auschwitz-Birkenau – i robi to w sposób bardzo skuteczny.

Tak jak i podczas poprzednich edycji organizatorzy zadbali o różnorodność i jakość programu . Krajową scenę godnie reprezentowali choćby weterani z Perfectu, wyśmienity Kortez, świetnie śpiewający Krzysztof Zalef Zalewski czy Piotr Rogucki. Znakomity koncert usłyszeliśmy w wykonaniu Dawida Podsiadło i jego zespołu. Generalnie w programie imprezy nie było słabych punktów – zawodowo brzmiący i z pasją wykonany recital dał John Newman, do wspólnej zabawy porwali publikę weseli dżentelmeni z hiszpańskiego Che Sudaka, świetna energia i frapujące dźwięki płynęły ze sceny podczas występów przybyłej z Izraela Ninet Tayeb czy bułgarskiego rockowego składu Jeremy?. Równie udane występy do swojego koncertowego CV mogą wpisać Norweżka Dagny i angielski Electric Pyramid, który to band do wspólnych występów został zaproszony przez gwiazdy festiwalu – grupę Queen. Miłośnicy hip-hopu z uwagą wysłuchali występu Taco Hemingwaya melorecytując wraz z nim jego teksty. Ciekawy był również występ pochodzącego z Jordanii Humama Ammari – laureata konkursu „Life on stage” – oryginalnego songwritera śpiewającego po polsku, angielsku i arabsku.

No i oczywiście najważniejsi wykonawcy – znakomity Elton John z świetnym składem, w którym szczególną uwagę zwracał niewątpliwie najbardziej elegancki perkusista, Nigel Olsson, występujący z Eltonem od 1969 roku (!!!), świetna forma wokalna i instrumentalna pana Johna, i jedyne drobne „rozczarowanie” (zwłaszcza naszej czteroletniej córki i pozostałych dzieciaków, które razem z rodzicami spędzały czas na koncercie Mistrza), to brak „disnejowskiego” megahitu „Can you feel the love tonight” w zestawie piosenek, jakie pan Elton przygotował na polski koncert. Ale bisy w postaci „Candle in the wind” i „Crocodile rock” świetnie ten niedobór wyrównały, a Mistrz obiecał, że niedługo powróci ponownie do Polski, więc pozostaje nadzieja na usłyszenie na żywo pieśni z soundtracku z „Króla lwa” przy następnej okazji. No i znakomite widowisko w wykonaniu jednej z najważniejszych orkiestr w historii muzyki rozrywkowej – Queen. Świetny show z odpowiednią ilością efektów specjalnych, znakomita realizacja dźwięku, świateł i transmisji na telebimach, cudownie śpiewający i grający „weterani”, czyli pan Brian May (z każdą wizytą w naszym kraju coraz lepiej mówiący po polsku ;)) i Roger Taylor, którego chwilami za bębnami zastępował syn Rufus, dzięki czemu tatuś mógł pięknie zaśpiewać choćby megahit „A kind of magic”. Do obecności Adama Lamberta jako front mana Queen godnie i z wdzięcznością wykonującego repertuar Wielkiego Niezastąpionego Poprzednika przekonałem się już podczas krakowskiego koncertu Królowej, więc w Oświęcimiu mogłem się bezgranicznie oddać radości z obcowania z Historią Muzyki na żywo. Facet jest znakomity i nie rozumiem tych, którzy deprecjonują jego sceniczne działania. Świetnie postawiony wysoki, czysty głos, charyzma, szaleństwo sceniczne, pewność siebie, zadziorność, ale jednocześnie pokora wobec Zmarłego Mistrza przekonują mnie do tego, że panowie May & Taylor dokonali słusznego wyboru zapraszając tego młokosa do stałej współpracy. Rozmawiałem z kilkoma znajomymi obecnymi w Oświęcimiu tego dnia, i oczywiście Adam budzi skrajnie odmienne odczucia – jedni zarzucają mu zbytnie „zrzynanie” i „upodabnianie się” do pana Bulsary, inni doceniają go za to, że potrafi zachować odmienność, interpretuje te „muzyczne kamienie milowe” na swój sposób. Jedno jest pewne – Freddiego na żywo już niestety nie usłyszymy, więc zamiast narzekać na Adama lepiej cieszyć się, że połowa legendarnego składu Queen przemierza świat wszerz i wzdłuż dostarczając nam radości i wzruszeń – zwłaszcza podczas chwil, gdy dzięki możliwościom technicznym na telebimach pojawia się nieodżałowany Mercury, a z głośników płynie jego głos uzupełniany na żywo głosami Adama, Briana i Rogera. No i możliwość wysłuchania „Bohemian rapsody”, „Radio Ga Ga”, „We are the champions”, „Somebody to love”, „Crazy Little Hing called love” w oryginalnym wykonaniu – bezcenne. Mam nadzieję, że ta niesamowita koncertowa machina zjedzie jeszcze nie raz nad Wisłę zanim panowie May i Taylor przejdą na zasłużoną emeryturę.

Bardzo udana edycja LFO. Jak zawsze świetnie zbudowana i wyposażona scena, kapitalny dźwięk i znakomite światła, dobre przygotowanie stoisk gastronomicznych i sklepiku festiwalowego z gadżetami i tanimi płytami, stoiska organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka i walką z negatywnymi elementami naszej rzeczywistości. Wielotysięczna, kolorowa, uśmiechnięta publiczność, atmosfera radosnego święta, piękna idea festiwalu, znakomity dobór wykonawców – wszystko to sprawia, że LFM jest jedną z najciekawszych i najsympatyczniejszych imprez na festiwalowej mapie Polski. Już z wielką niecierpliwością czekam na ogłoszenie przyszłorocznych planów co do listy wykonawców zaproszonych do Oświęcimia, ale pamiętając, że podczas poprzednich edycji imprezy słuchaliśmy między innymi Petera Gabriela, Stinga, Erica Claptona - jestem przekonany, że jeden z czerwcowych weekendów w 2017 roku na pewno spędzę pod sceną w Oświęcimiu.

Trwa ładowanie zdjęć